Przed spotkaniem z Crveną Zvezdą Belgrad chciałoby się zastanawiać przede wszystkim nad szansami na pokonanie tego rywala, który przed tygodniem sprawił wicemistrzom Polski srogie lanie w Serbii.
Tyle tylko, że po sobotniej gorącej nocy w Koszalinie podstawowe pytanie zadawane w poniedziałek przez fanów PGE Turowa brzmiało: czy Saso Filipovski, zawieszony za uderzenie kibica na mecze ligowe, będzie mógł prowadzić swój zespół w rozgrywkach Pucharu Europy?
- Szkoleniowiec na pewno poprowadzi nas podczas pojedynku w Libercu. Cały czas monitorujemy tę sprawę i będziemy reagować na wszystkie informacje. Na razie takie się nie pojawiły. A do klubu nie wpłynęła nawet oficjalna decyzja PLK o zawieszeniu trenera - mówi Jan Michalski, prezes PGE Turowa.
Zdaniem przedstawicieli PLK nie ma żadnych przeciwwskazań, by Filipovski zasiadł we wtorek na ławce rezerwowych. Prezes Janusz Wierzbowski jest w Barcelonie (tam obraduje ULEB, a więc organizacja zrzeszająca koszykarskie zawodowe ligi w Europie), a pod jego nieobecność nikt nie może podjąć żadnych decyzji.
- Filipovski został zawieszony przez PLK i tylko w naszej lidze to zawieszenie obowiązuje. Aby było ono aktualne również w walce o Puchar Europy, Polska Liga Koszykówki musiałaby wystąpić z oficjalną informacją i prośbą o zawieszenie gracza do ULEB-u, organizatora Pucharu Europy. Nic takiego nie miało miejsca. I nie przypuszczam, by do takiego ruchu w ogóle doszło - mówi Stanisław Trojanowski z PLK.
Kiedy można spodziewać się oficjalnego stanowiska ligi (zawieszenie trenera, obowiązujące od sobotniego wieczoru, wydane zostało jedynie na podstawie relacji sędziów i komisarza zawodów, którzy... nie byli świadkami całego zajścia - przyp. M.L.)?
- Wszystko rozstrzygnie się najpóźniej do czwartku. W tej chwili zbieramy i analizujemy cały materiał dowodowy. Ostateczną decyzję podejmie prezes Wierzbowski po powrocie z Barcelony. Przed następną kolejką na pewno wszystko będzie już jasne - zapewnia Trojanowski.
Sam Saso Filipovski nie ma wątpliwości, co w tej sytuacji powinien zrobić.
- Jestem trenerem tego zespołu i chcę go prowadzić z ławki. I mam nadzieję, że swoją postawą na parkiecie zmażemy plamę po ostatnich niepowodzeniach - krótko mówi słoweński szkoleniowiec, dla którego ostatnie przeżycia to z pewnością najgorszy moment w karierze.
Na szczęście są też optymistyczne informacje. W poniedziałek badania lekarskie pozytywnie przeszedł Dragisa Drobnjak i środkowy dołączył już do zespołu, od niedzieli przygotowującego się do rywalizacji z Serbami w Libercu.
- Dragisa podpisał kontrakt, mamy też potwierdzenie z ULEB-u, że nie ma żadnych przeszkód, by zagrał z Crveną Zvezdą. Drobnjak zaliczył co prawda jeden występ w barwach Alby Berlin w Eurolidze, ale to nie wyklucza go z gry w Pucharze Europy - mówi Grzegorz Ardeli z PGE Turowa.
Drobnjak dołączył do zespołu zaledwie dobę przed meczem, ale można liczyć, że okaże się sporym wzmocnieniem. W jego przypadku nie ma mowy o zaległościach treningowych. Po pierwsze - znany jest ze swojego profesjonalizmu i nawet latem rzadko pozwala sobie na odpuszczenie treningów. Po drugie - zawodnik właśnie skończył dwumiesięczny kontrakt w Albie Berlin. Grał tam niewiele, ale cały czas trenował.
No i wreszcie kluczowy argument - od lat zna taktykę i sposób gry Saso Filipovskiego, a przed rokiem z Turowem z powodzeniem grał w Libercu w ULEB Cup. Będzie się czuł jak u siebie w domu.
Pojawiać się może tylko jedna wątpliwość - czy bez Andresa Rodrigueza na rozegraniu będzie miał dla drużyny taką samą wartość...
Jedno przed dzisiejszym meczem jest pewne - porażka wicemistrzów Polski będzie oznaczała definitywne pożegnanie z marzeniami o awansie do dalszej fazy rozgrywek. Zwycięstwo przedłuża szanse, choć niczego jeszcze nie przesądza. Turów bowiem na tyle wysoko przegrał w Belgradzie (69:97), że trudno nawet marzyć o odrobieniu strat i wywalczeniu sobie przewagi w dwumeczu.
Sama wygrana - biorąc pod uwagę aktualną sytuację w zespole - już byłaby sukcesem. Ale też oznaczałaby tylko jedno - marząc o awansie, trzeba wygrać wszystkie mecze do końca rywalizacji (u siebie z Bambergiem i na wyjeździe z Charleroi). I tylko wówczas - przy korzystnych rozstrzygnięciach innych spotkań - można liczyć na zdystansowanie dwóch grupowych rywali.
Nie jest to z pewnością plan niemożliwy do wykonania, ale poziom trudności jest zdecydowanie wyższy niż w lidze polskiej. A trzeba pamiętać, że PGE Turów w ostatnim czasie ma kłopoty z regularnymi zwycięstwami - zwłaszcza na wyjazdach - także na naszych parkietach.
Dla Serbów stawka wtorkowego spotkania jest równie wysoka. Jeśli pokonają po raz drugi ekipę ze Zgorzelca - już po 4. kolejce będą w zasadzie pewni awansu. Bo Turów nie będzie miał juz żadnych szans na wyprzedzenie Crvenej Zvezdy, a szanse Bambergu będzą raczej czysto iluzoryczne (w przypadku jutrzejszej porażki z Charleroi też już ich nie będzie). Dlatego na taryfę ulgową nie ma co liczyć. Nie w przypadku Serbów, nie u trenera Svetislava Pesicia.
Bezpośrednią relację z tego spotkania planuje TVP Wrocław (początek o godz. 18.30).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?