Stanisław Biernacki, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Jeleniej Górze, mówi wprost: - Sytuacja jest katastrofalna. Ponad 90 proc. pacjentów, którzy do nas trafiają, mogłoby się leczyć w przychodniach.
Tłumaczy, że oddział musi ich przyjąć, bo np. przychodzą ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. Wczoraj zajętych było wszystkich pięć łóżek, a sześciu chorych czekało na przyjęcie. Efekt? Personel nie nadąża z badaniami, bo na oddziale pracuje tylko dwóch lekarzy, a przyjmują nawet 3 tys. osób miesięcznie.
- Są dni, kiedy ponad połowa pacjentów to osoby, które nie powinni do nas trafić - zauważa doktor Dariusz Lorenc, szef SOR-u w Wałbrzychu. - Zdarza się, że o drugiej w nocy ludzie przychodzą, by ściągnąć im gips lub szwy. Zdarzają się też osoby po prostu przeziębione. Jednak najczęściej są takie, które na wizytę u chirurga czy innego specjalisty musiałaby czekać kilka tygodni. Nasz oddział to dla nich jedyny sposób, by otrzymać szybką pomoc za darmo - dodaje.
Lorenc podkreśla, że personel nikomu nie odmawia pomocy. - Bo co to da, że odeślemy kogoś z kwitkiem? Skończy się awanturą, bo nasze tłumaczenia o procedurach mało interesują pacjentów.
Pan Jurek, student ratownictwa medycznego, miał w ostatnie wakacje praktykę na oddziale ratunkowym w Legnicy i widział, jak to wygląda od środka. Opowiada, że pacjenci czekali po 4-5 godzin na przyjęcie. Było ich tak dużo, że lekarze SOR-u - jak podczas jakiejś katastrofy komunikacyjnej - robili selekcję na lżejsze i cięższe przypadki. - Mimo to ludzie wcale nie rezygnowali - wspomina student.
Nie rezygnowali, bo wielu z nich nie widziało innego wyjścia. Nie stać ich na prywatną wizytę u specjalisty, a w ramach ubezpieczenia trzeba czekać w długiej kolejce: do okulisty co najmniej 6 tygodni, do ginekologa nawet dwa miesiące, do kardiologa pół roku. Zaś do endokrynologa wolne terminy są dopiero w... 2014 roku.
- Sama w ubiegłym miesiącu pojechałam na SOR po tym, jak okazało się, że w moim mieście nie ma już poradni chirurgicznej, a w innych miejscowościach terminy były na grudzień - mówi Anna Szymańska ze Strzegomia.
Joanna Mierzwińska z Narodowego Funduszu Zdrowia uspokaja jednak, że dostępność do specjalistów będzie większa, a kolejki powinny być mniejsze, bo NFZ przekazał dodatkowo 8 mln zł. Dzięki temu od września do końca grudnia pacjenci na Dolnym Śląsku mają zyskać o 100 tysięcy więcej porad u specjalistów.
Współpraca: ALKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?