Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seal dał świetny koncert (recenzja)

Marta Wróbel
Niedzielny występ Seala we wrocławskiej  Hali Ludowej zobaczyło prawie pięć tysięcy osób
Niedzielny występ Seala we wrocławskiej Hali Ludowej zobaczyło prawie pięć tysięcy osób Paweł Relikowski
Można nie lubić muzyki Seala, ale nie można odmówić mu profesjonalizmu i umiejętności interakcji z fanami. Jego wrocławski koncert był bez wątpienia wydarzeniem. I można ten występ uznać za bardzo udany, mimo dającej wiele do życzenia akustyki Hali Ludowej

Od czasu występu George’a Michaela na Stadionie Miejskim we wrześniu 2011 roku, nie było we Wrocławiu dobrego koncertu muzyki środka dla dojrzalszego słuchacza. Brzmienia zwane przez szefów muzycznych stacji radiowych "adult contemporary", czyli przeboje m.in. Tiny Turner, Stinga i Seala są zachowawcze, nieprzesadnie nowoczesne, nieozdobione dużą ilością gitarowych riffów. Na takie brzmienia jest i będzie popyt, co pokazuje choćby frekwencja na koncertach Stinga, który przyjeżdża do naszego kraju chętnie i często.

Niedzielny występ Seala w Hali Ludowej zobaczyło prawie pięć tysięcy osób, co, biorąc pod uwagę ceny biletów (od 180 złotych) i liczbę miejsc siedzących (sześć tysięcy), jest niezłym wynikiem. Brytyjczyk o nigeryjskich korzeniach, znany przede wszystkim z takich kompozycji, jak "Kiss From A Rose", "Crazy" i "Killer" pojawił się we Wrocławiu po raz pierwszy. Czterokrotny laureat nagrody Grammy pokazał, że znakomicie śpiewa na żywo i jest obdarzony charyzmą, której powinno mu zazdrościć wielu kolegów po fachu.

Publiczność wstała z miejsc już po tym, kiedy wybrzmiała druga kompozycja wieczoru - pierwszy hit w karierze Seala - "Killer". Taneczny utwór producenta i DJ-a Adamskiego, na którym Seal zaśpiewał w 1990 roku gościnnie, stał się międzynarodowym przebojem nie tylko w klubach i pachniał popularnym wtedy acid house’m.

Na wrocławskim koncercie "Killer" zyskał nieco rockowego pazura. Kiedy wokalista zawołał: "Witaj, Wrocław!" i wyszedł do tłumu, w górze pojawił się las migających ekranów komórek. Prawie dwugodzinny koncert zapowiadany był jako promocja ósmego w dyskografii Seala krążka "Soul 2" z coverami soulowych przebojów wszech czasów. I rzeczywiście, artysta wraz z piątką towarzyszących mu muzyków kilkukrotnie oddał klimat słynnej soulowej wytwórni Motown, m.in. dzięki kompocycjom "Let’s Stay Together" z repertuaru Ala Greena i "Back Stabbers", którą wykonywali w latach 70. The O’Jays.

Wokalista umiejętnie stopniował temperaturę muzycznych emocji, a publiczność nie usiadła na swoich miejscach do końca występu. A wszystko to zasługa szefa muzycznego całego zamieszania, gitarzysty Mark Summerlina, który towarzyszył Sealowi na scenie. Brytyjczykowi, jako jednemu z niewielu czarnoskórych wokalistów na świecie, udało się odnieść komercyjny sukces bez łatki "wokalista soulowy". Usłyszeliśmy więc, prócz coverów, m.in. "Prayer For The Dying" i taneczny "Amazing" (tą kompozycją bisował). Seal tańczył i ruszał sugestywnie biodrami po każdej piosence dziękując po polsku wrocławskim fanom. I co chwilę krzycząc: "Are You Ready?" ("Jesteście gotowi?"). Fanki w pierwszym rzędzie wydawały się być gotowe na wszystko, a Seal chętnie z nimi flirtował. Zanim zaśpiewał swój największy przebój - "Kiss From A Rose", który promował w 1995 roku film "Batman Forever", poprosił na scenę dziewczynę, z którą zatańczył.

Pod koniec koncertu, artysta powiedział, że polska publiczność jest najlepsza ze wszystkich na jego, trwającej właśnie, europejskiej trasie.
Można nie lubić muzyki Seala, ale nie można odmówić mu profesjonalizmu i umiejętności interakcji z fanami. Jego wrocławski koncert był bez wątpienia wydarzeniem. I można ten występ uznać za bardzo udany, mimo dającej wiele do życzenia akustyki Hali Ludowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska