Ogień wybuchł tam w sobotę późnym popołudniem. Strażakom udało się uratować życie tylko jednemu z trzech braci, którzy tam mieszkali.
- Przyczyną pożaru były prawdopodobnie nieuwaga i zaprószenie ognia - mówi Janusz Marnik, rzecznik prasowy kłodzkich strażaków. - Wcześniej kilka razy byliśmy już wzywani do gaszenia ognia właśnie w tym domu.
W piętrowym budynku mieszkało trzech braci w wieku 50-60 lat. Samotni mężczyźni, którzy utrzymywali się z rent i emerytur, dość często urządzali w mieszkaniu libacje. Dlatego mieszkańców ulicy Kwiatowskiego wcale nie dziwi, że w końcu doszło tam do tragedii. Przyznają, że sami bali się o swoje bezpieczeństwo.
- To musiało się tak skończyć - mówi sąsiadka, mieszkająca w budynku kilka numerów dalej. - W czwartek u braci P. też była straż pożarna. Wtedy nic się nikomu nie stało. Ale trzy lata temu w pożarze spalił się przecież ich ojciec. Niestety, oni nie wyciągnęli z tego jakichkolwiek wniosków i nadal urządzali libacje do białego rana.
Uratowany z pożaru mężczyzna został w sobotę przewieziony do szpitala w Kłodzku. W związku z tym, że nie odniósł żadnych poważnych obrażeń, w niedzielę wypisano go z oddziału.
Na razie mężczyzna zamieszkał w miejskiej noclegowni. Jego dom nie nadaje się do zasiedlenia. Częściowo jest zalany wodą użytą przez strażaków do gaszenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?