Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie grasujący po Śląsku (felieton)

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski, felietonista Gazety Wrocławskiej
Krzysztof Kucharski, felietonista Gazety Wrocławskiej Marek Grotowski
Chcę napisać o artystach, którzy grasowali ostatnio po Śląsku i zostawili po sobie jakieś ślady. W tym wypadku są to takie ulotne zjawiska jak przedstawienia teatralne, co pewnie Czytelników moich skromnych wynurzeń już specjalnie nie dziwi...

Ciekawość wezwała mnie do Sosnowca i Katowic dziś leżących na Górnym Śląsku, a administracyjną piłą odcinanych od dawnego wielkiego Księstwa Śląskiego. Chciałbym przypomnieć, że ziemia, na której powstało miasto Katowice, należała do kasztelani bytomskiej, a więc też wielkiego Śląska. Koniec pobieżnego historycznego rysu.

Do Sosnowca pojechałem sprawdzić, co zrobił Staszek Melski związany umową z wrocławskim Teatrem Polskim z "Alicją w krainie czarów", którą wyreżyserował w Teatrze Zagłębia. A zrobił zgrabną, czytelną i oryginalną adaptację dzieła Lewisa Carrolla bardzo dobrze przyjętą przez premierową publiczność. Na własne oczy widziałem i na własne uszy słyszałem. Kilka miesięcy wcześniej na tej samej scenie adaptację powieści kryminalnej rodowitego sosnowiczanina, dziś profesora Uniwersytetu Śląskiego, Zbigniewa Białasa, zatytułowaną "Korzeniec", a opowiadającą barwną historię z przedwojennego miasta wystawił Remigiusz Brzyk. Reżyser urodzony w Jaworze i związany artystycznie z Dolnym Śląskiem i Wrocławiem. Jego spektakl będzie można zobaczyć już w najbliższą niedzielę 18 listopada w ramach X Wałbrzyskich Fanaberii Teatralnych na scenie Teatru Szaniawskiego.

Tak się złożyło. Wyszło też, że w obu spektaklach gra studentka IV roku wrocławskiej szkoły teatralnej Edyta Ostojak, w przedstawieniu Staszka nawet tytułową Alicję i to z dużym wdziękiem. Jej kostium, jak i reszty mieszkańców krainy czarów, zaprojektowała przez wiele lat związana z wrocławskimi scenami Zosia de Ines. Długiej listy śląskich powiązań nie wyczerpuje nawet jeszcze duet niezależnych wrocławskich filmowców - Agnieszka Opyt i Dominik Krawczyk - autorów efektownych wizualizacji i najróżniejszych filmowych tricków zgrabnie włączonych do spektaklu. Na deser została mi szefowa artystyczna sosnowieckiej sceny Dorota Ignatjew, absolwentka wydziału aktorskiego wrocławskiej szkoły. Nieźle to wygląda, tak to miasto promieniuje.

Parę dni później do Katowic zwabiło mnie przedsięwzięcie szalenie skromne, bo na jego przeżycie wystarczyło niecałe 40 minut. Scena kameralna Teatru Śląskiego - Malarnia - obchodziła właśnie swoje dwudziestolecie i zaprosiła widzów po gruntownym remoncie na monodram "Śmierć Ofelii" Stanisława Wyspiańskiego. Żeby było ciekawiej, owa kameralna scena mieści się w budynku loży masońskiej powołanej do życia pod koniec XIX wieku. Ciekawiło mnie, co Henio Adamek (reżyser związany ze śląskimi scenami) i Wojtek Jankowiak (scenograf wrocławski) zrobią z tym niezbyt udanym dramaturgicznie utworem autora "Wesela", ale też wspaniałego malarza, który w dzisiejszej Malarni nie bywał, ale za to jest patronem Teatru Śląskiego.

Podpowiedzieć wypada, że właśnie "Śmiercią Ofelii" otworzyła swoje podwoje 13 listopada 1992 roku owa Malarnia, a dramatem tytułowej bohaterki próbowała zająć wówczas widzów Anna Kadulska, która 20 lat później w tym samym miejscu gorąco oklaskiwała absolwentkę wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki - Katarzynę Kowalczuk. Pani Anny jako Ofelii przed 20 laty nie oglądałem, a młodziutka pani Katarzyna jako Ofelia przed paroma dniami mnie nie przekonała. Monodram to trudna sztuka. Wiem coś o tym.

Nie pomógł jej za bardzo duet starych teatralnych wyjadaczy Adamek & Jankowiak. Jeśli ktoś ma dobrą pamięć, to musi przywołać sobie "Niemców" Leona Kruczkowskiego na scenie wrocławskiego Teatru Polskiego z 1984 roku, bo też grali w nich Iga Mayr i Igor Przegrodzki, Halina Skoczyńska i Ferdynand Matysik, Ewa Kamas i Igor Kujawski, i jeszcze wielu wspaniałych aktorów tego teatru, a oni to zmajstrowali razem jeszcze z prof. Michałem Jędrzejewskim.

Tak to już jest, jak się chce obejrzeć owoc pracy jakiegoś wrocławskiego artysty, to trzeba ruszyć w pielgrzymkę po Polsce. Wrocław na wrocławskich patrzy chłodno.
Krzysztof Kucharski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska