Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice walczą z sądem o swoje ukochane dziecko

Piotr Kanikowski
W domu uśmiech nie schodzi z twarzy 10-letniego Pawła. Chłopiec bardzo kocha rodziców, a oni jego
W domu uśmiech nie schodzi z twarzy 10-letniego Pawła. Chłopiec bardzo kocha rodziców, a oni jego Piotr Krzyżanowski
Dziesięciolatek z Legnicy chce wrócić do rodziny. Tęskni i czeka w pogotowiu opiekuńczym.

Piotr i Renata Dzikowiczowie nie piją. Nie biją 10-letniego syna. Kochają go nad życie. Paweł jest jedynakiem, ich oczkiem w głowie, całą radością. Mimo to, na polecenie legnickiego sądu, policja zabrała chłopca z domu i umieściła w pogotowiu opiekuńczym, wśród małoletnich uciekinierów, ofiar przemocy i dzieci zagrożonych demoralizacją. Ta rozłąka trwa już pięć miesięcy, choć zdaniem Doroty Hawrysz, lubińskiej psycholog, w ogóle nie powinna się zdarzyć.
- Doszło do straszliwego nieporozumienia - mówi psycholog. - Nie rozumiem sądu. Rodzice Pawła są wydolni wychowawczo. Zdarza im się popełniać błędy, ale nie zrobili nic, co upoważnia do umieszczenia dziecka w pogotowiu opiekuńczym.

Sąd był innego zdania. Oparł się na opinii biegłych z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Głogowie. Ci stwierdzili u mamy Pawła zaburzenia psychotyczne. Chodzi o nieufność wobec otoczenia i objawienia, których - jak twierdzi pani Renata - doznaje od 11. roku życia. "Całokształt wyników badań wskazuje na to, że stan psychiczny uczestniczki postępowania może poważnie i trwale zaburzyć rozwój małoletniego" - stwierdzili biegli psychologowie i psychiatrzy.
Maria Jakubiak, kierowniczka głogowskiego Ośrodka, pamięta to badanie. Mówi, że sprawa Pawła była szczególnie trudna.
- My też pisaliśmy tę opinię z ciężkim sercem - zapewnia.

Dzikowiczowie odwiedzają syna codziennie. Chłopiec bardzo tęskni i mocno przeżywa każde rozstanie. I nie rozumie, dlaczego nie może wrócić do domu.
Sędzia Paweł Pratkowiecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy, mówi, że zawieszenie praw rodzicielskich zawsze jest czasowe.
- Jeśli ustaną okoliczności, jakie zaważyły na postanowieniu sądu, można je będzie uchylić - zapewnia.

Na to liczą Renata i Piotr Dzikowiczowie. Podjęli terapię. Napisali wniosek o uchylenie postanowienia. Dołączyli pisma od ludzi, którzy wspierają ich w walce o syna. Są wśród nich psycholog Dariusz Wilbik i psychiatra Anita Glińska ze Specjalistycznej Poradni Psychiatryczno-Psychologicznej w Środzie Śląskiej.
- Z opinii nie wynika, by byli rodziną dysfunkcyjną, a jedynie że mają problemy, jak wiele inych rodzin w Polsce - podkreślają.
- Oni naprawdę mają dobre serca - mówi ks. Władysław Jóżków z parafii św. Trójcy w Legnicy.
Wszystko to przez bezradność
- Sądy zbyt pochopnie zabierają rodzicom dzieci. Umieszczenie dziecka w pogotowiu opiekuńczym wynika często z bezradności sądu - uważa Tomasz Polkowski, prezes warszawskiego Towarzystwa "Nasz Dom", które monitoruje takie sytuacje. Według niego w Polsce brakuje instytucji, które wspierałyby rodzinę w kryzysie. Pozbawione specjalistycznego wsparcia sądy robią więc to, co wydaje im się najprostsze: izolują dzieci od rodziców. - Psychologia już dzisiaj wie, że to powoduje utrudnienia rozwoju w każdej dziedzinie, łącznie z rozwojem mózgu - mówi Polkowski. - To trauma na całe życie. Takich sytuacji trzeba unikać.

Pogotowie opiekuńcze to zawsze porażka
Rozmowa z Dorotą Hawrysz, psychologiem prowadzącym terapię rodzinną Dzikowiczów.

Może pogotowie opiekuńcze jest lepsze dla Pawła niż jego dom rodzinny?

Na pewno nie. Zaszło wielkie nieporozumienie, straszny błąd, który Paweł przypłaci traumą na całe życie. Kompletnie nie rozumiem działań sądu, bo rodzice tego chłopca są w pełni wydolni wychowawczo. Jak wszyscy, popełniają błędy, ale nie zaszło nic, co by upoważniało do rozdzielenia ich z dzieckiem.

Jakie konsekwencje będzie mieć ta rozłąka dla dziecka?

Obawiam się, że będą bardzo poważne. Zachwiano jego poczuciem bezpieczeństwa. Chłopiec codziennie jest narażony na emocjonalny stres, wywołany ogromnym pragnieniem bycia z rodzicami i brakiem wyznaczonego terminu powrotu do domu. Odkąd jest w pogotowiu, obniżyły się jego wyniki w nauce. Paweł jest bardzo mocno emocjonalnie związany z rodzicami. Kocha ich z wzajemnością. Ma też w nich bardzo duże oparcie. Codziennie odwiedzają go w pogotowiu, pomagają odrobić lekcje, rozmawiają z nim i wspierają go psychicznie.

Co teraz można zrobić w tej sprawie?

Paweł powinien natychmiast wrócić do domu. To przerwałoby traumatyczne doświadczenie, jakim jest dla niego pobyt w pogotowiu. To nie jest dobre miejsce dla tego chłopca. Trudno mi się pogodzić z postanowieniami o umieszczeniu dziecka w takich placówkach. Jeśli takie sytuacje się zdarzają, zawsze jest to wielka porażka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska