Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzydziestka niezwyczajnych

Andrzej Górny i Krzysztof Kucharski
Rozmowa o książce Jacka Antczaka i Anny Fluder "Wrocławianie. 30 rozmów".

Górny: - To który z nas robi za złego gliniarza, a który za dobrego?

Kucharski: - Coś ci się porąbało, przed nami szczytna misja kulturalna, a nie jakieś policyjne przesłuchania!

Górny: - Dobra, niech ci będzie, cofam, poprawiam - który z nas ma krytykować utwór prozą w dialogach, a który chwalić?

Kucharski: - A nie możemy chórem pean wyśpiewać ku czci koleżeństwa? Dziś to by było oryginalne. Wszyscy sobie skaczą do oczu.

Górny: - Skaczą, skaczą i to się właśnie czyta. Trzeba iść z nowym duchem.

Kucharski: - Lubię tę twoją ironię, ale sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. Dobra. Ty masz w sobie więcej wigoru i jesteś bardziej kłótliwy. Atakuj.

Górny: - Jadę ostro. Aby wejść w klimat czasów...

Kucharski: - Proszę, tylko nie zaczynaj od starożytności...

Górny: - Przywołuję czasy często wspominane przez bohaterów książki. Posłużę się wydarzeniem z własnego życia w tym mieście. Jest początek lat sześćdziesiątych, mamy po jakieś 15 lat. Idziemy z kumplem mostem Warszawskim, a z naprzeciwka nadchodzi Kozłowski, taki znajomy drobny bandziorek: - Cześć chłopaki - powiada. - Może kupicie scyzoryk? I wyciąga z kieszeni sprężynowca, strzela ostrzem i macha nam przed oczami. - Dawać po dysze - żąda. Wojtek mruga na mnie i rzecze: - Dobra, możemy pohandlować. Ja dodaję: - Tylko się trochę potargujemy. Po czym Wojtek wyciąga zza paska visa (świetny przedwojenny polski pistolet), a ja wydobywam bębenkowego nagana i przystawiamy agresorowi spluwy do głupiego łba... Chłopina zsiniał, padł na kolana i zaczął błagać o zmiłowanie. Kazaliśmy mu wrzucić nóż do Odry i przechodzić na drugą stronę ulicy, jak nas spotka na parafii. Może zasłużył na flekowanie, ale w tamtych czasach leżącego, ale też i klęczącego, się nie biło.
Kucharski: - Litości! Opowiadasz to przy każdej okazji. Nie dodałeś tym razem, iż to nie była sprawna broń, tylko wraki znalezione w gruzach i odświeżone przy pomocy pilnika i czarnej farby. W tej historyjce pijesz do wspomnień mojego ulubionego wrocławskiego autora breslauerowskich kryminałów Marka Krajewskiego i profesora Wojciecha Wrzesińskiego oraz Lecha Janerki, a najbardziej do pytaczy, czyli Jacka i Ani. Wszystkie te wywiady przeczytałem z wielką przyjemnością i zazdrością, że ja ich nie zrobiłem. Chcesz się czegoś czepić, ale każdy ma swoją pamięć. Ty masz za długą.

Górny: - Już mnie kneblujesz. To tylko przygrywka do pierwszej wątpliwości, która mi się nasunęła po lekturze. W pytaniach autorów i w odpowiedziach niektórych "wywiadowanych" powtarza się problem niebezpiecznych czasów i niebezpiecznych okolic wrocławskich. Może to skutek młodego wieku reporterów, wychowanych w "komforcie" lat 70., albo też faktu, że niektórzy bohaterowie są przybyszami z innych, spokojniejszych okolic. Ktoś, jak ja (i pewnie ty) urodzony tu zaraz po wojnie, przywykł był do broni, niewypałów, żeglowania na lodowej krze po Odrze. To było zwyczajne życie. Normalka.

Kucharski: - Pamiętaj, że mieliśmy w duecie, to znaczy w burzliwym dialogu, zrecenzować Ani i Jacka książkę. Ja tę książkę (bagatela - 366 stron) pochłonąłem jak jamochłon.

Górny: - Przepraszam, jak co?

Kucharski: - W gwarze młodzieżowej jamochłon to jest osoba, która nie potrafi się całować. Za szeroko otwiera usta. Wręcz pochłania czyjąś twarz. Niech nas pochłoną teraz "Wrocławianie..." i może porozmawiajmy merytorycznie. Uważam, że to bardzo urozmaicony wybór i reprezentatywny. Rozmowy są barwne, czasami zaskakujące i pełne anegdot, czyli to, co najbardziej lubią młode tygrysy.

Górny: - Właśnie, a propos - młode. Brakuje mi trochę młodszych pokoleń wrocławian. Najmłodsi są najmniej koło czterdziestki. Bo jedna Maja Włoszczowska lat 25 i Arkadiusz Osiak lat 34 wiosny nie czynią, czyli jeśli chodzi o wiekowy przekrój, oceniam to na czwórkę z minusem.

Kucharski: - To jest tylko trzydzieści rozmów. Jeśli dodamy do tej dwójki jeszcze Kingę Preis (lat 37), to będzie już dziesięć procent. Trudno tak na to patrzeć. Ja, na przykład, zainteresowałem się pytaniami otwierającymi rozmowy. Są specjalnie wymyślone i w większości wypadków naprawdę zaskakujące. Najbardziej mnie ubawiły otwarcia wywiadów: z prof. Janem Miodkiem (Co pan sobie podśpiewuje, panie profesorze? Coś po łacinie?), z prof. Bogusławem Bednarkiem (Czy to prawda, że woli pan pisać o rozkładających się zwłokach niż o rozwijającej się róży?) albo z Robertem Gonerą (Podobno we Wrocławiu spędziłeś noc z Lindą?). Jest w nich dodatkowo cień dwuznaczności.
Kucharski: - Powiedz teraz, czy ci się cokolwiek w tej książce podoba?

Górny: - Ależ wszystko mi się podoba. Poznałem wspaniałych ludzi, utalentowanych pasjonatów, czyniących dobro bliźnim. Jako odludek, nie dorastam do pięt takim bywalcom, jak Jacek czy Ania, którzy znają wszystkich i ich wszyscy znają, więc o połowie tych zasłużonych wrocławian nawet wcześniej nie słyszałem. Co najmniej więc wzbogaciłem swoją wiedzę o krajanach.

Kucharski: - Wypadłeś bardzo z roli, ale brzmi to bardziej interesująco i nawet przekonująco. Co z tych wszystkich rozmów zapamiętałeś najbardziej?

Górny: - Na pewno zapamiętałem Stanisława Beresia, który nie mógł namówić na rozmowę Tadeusza Różewicza, do momentu, aż posłuchał podpowiedzi żony i zastosował przynętę w postaci blond studentki z pokaźnym biustem. I jeszcze anegdotę Humiennego, że jeden z jego pensjonariuszy wcześniej chwalił się swymi kilkoma fakultetami oraz znajomością wielu języków obcych. Po pobycie w placówce pana Erazma, na pierwszym miejscu zaczął wymieniać mistrzostwo świata w rzucie reklamówką.

Kucharski: - Chyba coś zmyślasz albo czytałeś inną książkę?

Górny: - Chyba masz rację, to już opowiedział podczas wieczoru autorskiego twórców tomu "Wrocławianie". Ale to dowód, ile jeszcze ciekawych życiorysów i jaka masa anegdot czeka na opublikowanie. Liczę więc na kolejny tom prezentujący innych wybitnych wrocławian.

Kucharski: - Czy moglibyśmy się pokusić o wybranie, powiedzmy, trzech najefektowniejszych, najciekawszych wywiadów? Moje typy to rozmowy w porządku alfabetycznym z: prof. Stanisławem Beresiem - specjalistą od literatury współczesnej, Pawłem Jarodzkim - liderem grupy plastycznej "Luxus" i Wackiem Juszczyszynem - muzykiem Wolnej Grupy Bukowina.

Górny: - To bardzo trudne, bo te wywiady są nieporównywalne. Zgadzam się z twoją kandydaturą prof. Beresia, a prócz niego wybieram Ewę Michnik i Marka Krajewskiego. Tylko nie każ mi tłumaczyć, dlaczego właśnie te osoby wywarły na mnie największe wrażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska