Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyki w parku Południowym

Leszek Niedzielski
Leszek Niedzielski
Leszek Niedzielski Tomasz Hołod
Najtrudniej zacząć. Najtrudniej zacząć cokolwiek, ale na przykład, nawet najdłuższy tekst zaczyna się od pierwszych słów i są to nierzadko słowa pełne treści, takie jak: yyy, eee, tego, prawda, bynajmniej czy wręcz: rodacy!

Wszystkich słów jednak nie ma sensu tutaj używać, a chcąc mówić o szczegółach, należałoby najpierw jakoś tak ogólnie scharakteryzować nasze położenie geograficzne, problemy klimatyczne, nadmiar dwutlenku węgla, sytuację społeczno-polityczną i ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Na szczęście według wszelkich prawideł, w latach kryzysu powinien się rozwijać różnego rodzaju komizm. A przecież mamy do dyspozycji tyle rodzajów komizmu!

Zresztą, jaki kryzys, taki komizm, w każdym razie zawsze mamy do wyboru humor, dowcip, ironię, satyrę, żart, nonsens, sarkazm i cynizm. Jest w czym wybierać. Trzeba się tylko na coś zdecydować. Najlepiej na nonsens. Na nonsens, czyli na absurd, na bzdurę, niedorzeczność, brednie i głupstwa, bo tam jest wszystko, tam mieszczą się nasze codzienne realia, nasze poważne problemy i niepoważne dowcipy.

W sferze nonsensu dowcipkowanie zawsze ma sens. Bezsensowne dowcipkowanie w sferze nonsensu potwierdzałoby tylko ten nonsens. Nie wiem, czy dobrze mówię... Chodzi o to, żeby nie dać się zwariować, a jeżeli już wariować, to z uśmiechem na ustach, z obłędem w oczach, z obłokiem w spodniach i z piórkiem w du..., w du..., w dużym kapeluszu.

Ale jak tu mówić o krzykach w parku Południowym, kiedy w innych dzielnicach miasta słychać większe krzyki! Niedawno słyszałem takie krzyki na którymś z bazarów i sam stałem się przypadkowym świadkiem jakiejś nagłej bójki przy straganie. Pewien handlarz ziół, a może dealer narkotyków lub słabszych dopalaczy naparzał kijem herbatę, gdy z tyłu silny i rosły drwal rąbnął go w plecy.
Z prawej strony murarz zaprawił otwartą dłonią drwala w ucho, a z lewej jakiś ornitolog dał murarzowi sójkę w bok. Po chwili, za straganem kasjer zainkasował po dwa ciosy od każdego z nich. Obok bili się trzej inni - żołnierz, bilardzista i bezrobotny, niemogący u nas znaleźć pracy, torreador. Torreador popatrzył bykiem na żołnierza i uderzył go bykiem, tym samym, co popatrzył wcześniej, żołnierz strzelił w mordę torreadora, a bilardzista przysunął kilka kijów jednemu i drugiemu.

W pewnej chwili, ni stąd, ni zowąd, ale na pewno nie stąd, w bójkę wmieszało się kilku Arabów, muzułmanów. Na szczęście zaraz w tę kotłowaninę wmieszał się ksiądz i przeżegnał batem niewiernych, którzy ze strachu zaczęli uciekać. Jeden z uciekających chyba był wierzący, bo zauważyłem, że miał duszę na ramieniu. Niewielką, ale miał.

A jednym z wierzących był ksiądz, bo gdy zauważył, co się święci, też zaczął uciekać i wierzyć. Wierzyć, że nic złego mu się nie stanie. Po kilku minutach wpadł między niedobitków policjant i gwizdnął w pysk drwala, ten zachwiał się i padł jak kłoda. Prawdopodobnie policjant miał coś z drwalem na pieńku, tylko nie wiedział, na którym.

Najbardziej jednak szalał saper, który po ciężkiej pracy na polu, minowym, przyszedł na bazar rozerwać się, i to mu się udało, po części oczywiście. W końcu okazało się, że wszystkiemu był winien kasjer, któremu zresztą później tokarz wytoczył proces. Kasjer ten fałszował pieniądze, a w dodatku był sadystą, ponieważ bił monety i tępił noże. Całe szczęście, że tę bójkę i te krzyki można było usłyszeć na miejscu, w obrębie miasta i nie trzeba było wyjeżdżać gdzieś hen! Aż na ulicę Wiejską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska