Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agata Duda-Gracz: Nie istnieje coś takiego jak zły albo dobry człowiek

Małgorzata Matuszewska
fot. Janusz Wójtowicz
Z Agatą Dudą-Gracz, reżyserką premiery "Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..." rozmawia Małgorzata Matuszewska

Czy zbrodnie pokazane w spektaklu "Ja, Piotr..." zdarzyły się naprawdę?
- I tak, i nie. Naprawdę dwieście lat temu we Francji Piotr Riviere zamordował trzy osoby: ciężarną matkę, młodszego brata i siostrę.

Dlaczego?
- Był bardzo mocno wierzącym i myślącym człowiekiem, nie był analfabetą, co było niezwykłe w jego czasach. Przeczytał w życiu trzy książki, które ukształtowały jego światopogląd: Biblię, żywoty rewolucjonistów i książ-kę poświęconą bohaterom wojny trojańskiej. Doszedł do wniosku, że życie jest czasem cierpienia i męki, a śmierć to wyzwolenie, bo po śmierci idziemy do Boga. Uważał, że jest dzieckiem Bożym i chciał poświęcić się dla bliźnich, uwalniając ich od cierpienia, biorąc na siebie grzech ich zabójstwa, by wysłać ludzi do lepszego świata. Wszystko to opisał w swoim pamiętniku, na kilkudziesięciu stronach tłumacząc, dlaczego zaszlachtował trzy osoby. Brata bardzo kochał, w pamiętniku udowadniał, że matka była zołzą chciwą na pieniądze. Czytamy, dlaczego zabił siostrę - bo była taka sama jak matka. Braciszka zabił, bo się bał, że kiedy dostanie karę za zabójstwa, ojciec będzie rozpaczał i będzie o niego walczył.

Był chory psychicznie?
- Nie. Był zdrowy, zajmowali się nim ówcześni specjaliści od psychologii. Był natomiast bardzo dziwny. Po morderstwie przez pół roku pętał się po pobliskich laskach i robił wszystko, żeby zostać złapanym. Prawie wchodził żandarmom w ręce, a oni go nie widzieli. W końcu go złapali i przyznał się do wszystkiego.

W spektaklu ginie więcej osób. Śmierć gromady robi większe wrażenie, niż trojga ludzi?
- Scenariusz, w którym giną czterdzieści dwie osoby, napisałam na podstawie dokumentów ławników, ówczesnych psychologów, biegłych, żandarmów, świadków. Śmierć trojga ludzi robi ogromne wrażenie, tym bardzie że byli bliscy zabójcy. Na kanwie wydarzeń sprzed dwustu lat napisałam historię nieżyjących. Wszyscy oni opowiadają o tym, co było. Przenosimy się w różne światy w głowach poszczególnych osób, które opowiadają ze swojego punktu widzenia i doprowadzają do uniewinnienia tego człowieka. To nie jest kwestia logiki, bo czy jest logiczny powód, dla którego można zabić człowieka?

Jaką ta opowieść sprzed dwustu lat ma wartość dla nas?
- To opowieść o moralności albo jej braku, o względności dobra i zła. O tym, że nie istnieje coś takiego, jak zły albo dobry człowiek.

Dobro i zło zależy od okoliczności?
- Tak, a także od wiedzy. Im więcej wiemy o innej osobie, im bardziej ją rozumiemy, tym mniej zła nam się wydaje. Na początku lektury wydawało mi się, że za takie zabójstwo Piotr powinien dostać karę śmierci. Kiedy zagłębiłam się w jego opowieść, trafiły do mnie jego argumenty i to było przerażające. Mechanizm zrozumienia zabójstwa przez zdrowego człowieka wydał mi się czymś nieprawdopodobnym.

Wszystko można usprawiedliwić?
- Tak. Nie dlatego, że jesteśmy filantropami i bawimy się w humanizm, ale dlatego, że względność dobra i zła zależy od punktu widzenia. Przedstawiamy Piotra z najlepszej i najgorszej strony, jego punkt widzenia i punkt widzenia tych, których unicestwił. Dlatego w spektaklu nie ma Boga i diabła. Jest ludzki los, personifikowany na scenie. Karą za to, co się wydarzyło, jest to, że to się nigdy nie kończy. Piotr, świadomy w pełni rzeczywistości, przechodzi przez wszystko wciąż od nowa, a przecież kochał swoją rodzinę.

Przechodzi przez czyściec?

- Tak. Sądu ludzie dokonują sami na sobie. To doprowadza do uniewinnienia. Nie ma końca, bo nie ma skazania. Jest wieczność.

Nikt nie osądzi podejrzanego?
- Tylko widz. Część widowni będzie ławą przysięgłych, a część świadkami obrony, świadkami oskarżenia, podejrzanymi. Widownia weźmie udział w przedstawieniu.

Jak ówczesna społeczność odniosła się do Piotra Riviere?

- Część go usprawiedliwiała, część oskarżała, mówiąc, że on się pastwił nad zwierzętami, krzyżował żaby, ptaki. W spektaklu zwierzęta krzyżuje, "świeci", jak o tym mówi, brat Piotra, próbując zgłębić Mękę Pańską. Według niego umieranie jest "świeceniem" do lepszego świata.

Postawił się w pozycji Boga?

- Zbawiciela. Wiedział, że zostanie za to ukarany. Na końcu popełnił samobójstwo. Prawdziwego Piotra sąd uniewinnił, jako chorego psychicznie. On cały czas chciał umrzeć za swój grzech i prosił o śmierć. Nie był w stanie żyć z brzemieniem zbrodni, uniewinnienie było dla niego najgorszą karą. Powiesił się. Obcięto mu głowę i pochowano w niepoświęconej ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Agata Duda-Gracz: Nie istnieje coś takiego jak zły albo dobry człowiek - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska