Podczas gdy ksiądz wyczytywał nazwiska małych pacjentów, ich rodziny i przyjaciele oraz wolontariusze i podopieczni fundacji i pracownicy kliniki składali przed ołtarzem zapalone znicze . Podczas kazania padły z jego ust słowa otuchy dla rodzin zmarłych dzieci.
- Wolałbym prowadzić mszę w innej intencji. Trudno się pogodzić ze śmiercią, tym bardziej z odejściem dziecka. Wolno nam jednak smucić się, żałować i płakać po stracie bliskich, nawet Jezus płakał po śmierci swojego przyjaciela Łazarza - mówił o. Grzegorz.
Po mszy przemowę wygłosiła także kierownik kliniki, prof. Alicja Chybicka. - Gdy padały nazwiska dzieci, przed oczami miałam ich twarze. Będziemy dalej pomagać, tak jak robiliśmy to do tej pory. Wierzę, że za rok spotkamy się w pierwszą niedzielę po Wszystkich Świętych na mszy w tej samej intencji.
Od 1973 roku w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej zmarło prawie 500 dzieci. Umieralność na raka wśród młodych pacjentów wynosiła wtedy 75 proc. - Diagnoza to był niemal wyrok. Ale nawet z tamtych lat mam jeszcze pacjentów, którzy przeżyli. Dziś umieralność mamy na poziomie 20 procent i trudno będzie poprawić ten wynik - mówi prof. Chybicka. Połowa dzieci zdiagnozowanych w klinice onkologii jest chora na białaczkę lub ma chłoniaka, a druga - guzy lite. W tej chwili pod opieką kliniki przy Bujwida są dwa tysiące dzieci. Rocznie w regionie zachorowuje na raka około 100 maluchów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?