Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Kim jest dziś trener, a kim selekcjoner

Wojciech Koerber
O Stadionie Narodowym napisano już wszystko. Był tak zalany, że winien otrzymać imię Zdzisława Kręciny. Ja się tylko zastanawiam, dlaczego hymnu nie śpiewał Wodecki.

No i dodać trzeba, że po przełożeniu spotkania z Anglią najbardziej błyskotliwa tradycyjnie okazała się prasa na wyspach, pisząc mniej więcej tak: "Żal nam polskich fanów, muszą przebukować bilety do Londynu". I nie była to zgryźliwość, lecz fakt. Otóż ten biało-czerwony bohater, którego ganiali po murawie - okazuje się - pracuje w Londynie właśnie. To również Anglicy stworzyli swego czasu jedną z lepszych reklam, wykorzystując w niej stereotyp streakera - golasa wbiegającego na boisko. Pełen stadion, na trybunach wszyscy nago. Piłkarze - również. Jak i sędziowie. I wbiega nietypowy streaker. Ubrany. A za nim nadzy policjanci, z tymi pałami na wierzchu (ej, ej, bez skojarzeń). Gonią intruza, łapią i pojawia się nazwa firmy odzieżowej, której ciuchy intruz miał na sobie.

Mniejsza z Anglikami, ja się cieszę, że ten Fornalik to nasz pierwszy polskojęzyczny selekcjoner od czasów Janasa (proszę, nie piszcie, że zapomniałem o Smudzie). Nie tylko rozumiem, co mówi, lecz rozumiem też jego ruchy. Tego Wszołka w składzie, lat 20, Milika, lat 18. Spokojnie jednak z pochwałami: na swoim boisku zdobyliśmy punkt, ale straciliśmy dwa. A propos selekcjonera. Dziś tak nazywają też, niestety, bramkarza z dyskoteki. To selekcjoner właśnie. Ten, co spogląda ci na buty i powtarza niskim głosem z groźną miną: "W sportowym obuwiu nie wpuszczamy". I to jest właśnie, paradoksalnie, największa wiocha. Że wpuszczają w podartych dżinsach, koszuli w smoki i z sianem wełbie (wbrew pozorom łatwo je dostrzec), a w sportowych butach już nie. Każdy taki lokal ma też menedżera, ten odsyła cię do menedżera szatni, wreszcie pojawia się dyrektor ds. wieszaków.

Selekcjoner to niejedyne słowo, które ewoluowało, które rozszerzyło swoje znaczenie. Otóż regularnie mnie ostatnio szkolą, co może oznaczać, że zwolnić w najbliższym czasie nie planują. Przychodzi nauczyciel i mówi: "Dzień dobry, nazywam się tak i tak, jestem trenerem". Zaraz, zaraz, myślę sobie. Ani nie ma dresu, ani porządnej rozgrzewki nie przeprowadził, ani AWF-u nie skończył. Więc czy to faktycznie trener?

Co poza tym? Kobietom w sporcie, zauważam, czasem lepiej. Mieliśmy wczoraj we Wrocławiu mistrzostwa klubów wojskowych w podnoszeniu ciężarów. Przyjechała Aleksandra Klejnowska, od niedawna Klejnowska-Krzywańska, legniczanka z urodzenia, mistrzyni świata. I mówi tak, uśmiechając się: "Gdy czuję się słaba, to piszę w protokole Krzywańska, a gdy jestem w formie, to Klejnowska". I daj tu babie nazwisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po bandzie: Kim jest dziś trener, a kim selekcjoner - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska