Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest Wrocław, a gdzie Paryż

Zbigniew Morawski
Zbigniew Morawski, szef biura prasowego prezydenta Wrocławia
Zbigniew Morawski, szef biura prasowego prezydenta Wrocławia Tomasz Hołod
Polemika szefa biura prasowego prezydenta Wrocławia z tekstem Arkadiusza Franasa "Czy Dutkiewicz musi odejść?"

W sobotnim wydaniu gazety "Polska-Gazeta Wrocławska" ukazał się obszerny artykuł Arkadiusza Franasa pod znamiennym tytułem: Czy Dutkiewicz musi odejść?. Tekst, jak zwykle i co sugeruje tytuł, jest skrajnie nieprzychylny prezydentowi miasta Rafałowi Dutkiewiczowi. I nie byłoby w tym nic dziwnego ani takiego, co dawałoby asumpt do polemiki, ponieważ pan Franas przyzwyczaił już Czytelników do krytycznego stosunku do Dutkiewicza. Jest jednak pewien ważny argument, który każe Franasowi odpowiedzieć. A mianowicie zła wola autora i jego nierzetelność.

Pisanie tej odpowiedzi stwarza dla mnie dwie niedogodności. Pierwsza to fakt, iż w końcu jestem prezydenckim urzędnikiem, a jeśli pracownik staje w obronie szefa, zawsze jest to mocno podejrzane. Druga niedogodność wiąże się ze świadomością wypychania się przed szereg, czyli stawania w sprawie człowieka, którego praca, a raczej jej efekty, powinna być wystarczającym argumentem. Muszę jednak podjąć to ryzyko, licząc na wyrozumiałość i dobrą wolę odbiorców. Nie można bowiem zostawić Franasa sam na sam z Czytelnikami, ponieważ ładunek nieprawdy, którą tekst zawiera, przechodzi wszelkie dopuszczalne normy! Nie mając większej nadziei na publikację, kieruję tę polemikę do redaktora naczelnego "Polski-Gazety Wrocławskiej", ale jeżeli uzna on, że może podjąć rękawicę, również, a właściwie przede wszystkim, do Czytelników tej gazety.

Ostatecznym sygnałem, który kazał red. Franasowi jeszcze raz "rzucić się" na Dutkiewicza, było fiasko rozmów miasta z przedsiębiorcą Zbigniewem Drzymałą w sprawie połączenia piłkarskich klubów Śląsk Wrocław i Groclin Grodzisk Wielkopolski. Oszczędzę przytaczania kolejny raz argumentów, które spowodowały decyzję odstąpienia od tego pomysłu. Wszystkie media pełne były informacji dotyczących tej sprawy. Istotna jest jedna rzecz. Mianowicie na dzień przed ogłoszeniem decyzji o tym, że fuzji nie będzie, do biura prasowego prezydenta dotarły pytania, a raczej tezy, jednego z dziennikarzy "Polski" wyrażające wiele wątpliwości i sugerujące mocno krytyczny stosunek redakcji do tego przedsięwzięcia. Po wypowiedziach Dutkiewicza artykuł się nie ukazał, a redakcja, jak się zdaje, zmieniła pogląd o 180 st. Ale sprawa fuzji to tylko przyczynek do krytyki Dutkiewicza. Franas ma w zanadrzu o wiele cięższe armaty. Przede wszystkim rozprawia się z wyborcami, pisze: "Rafał Dutkiewicz oszukał 168 342 osoby plus jedną. Ta ostatnia to Zbigniew Drzymała, właściciel Groclinu". Autor wie nawet, jak to się stało: "(...) I tym uśmiechem uwiódł 84 proc. wyborców stolicy Dolnego Śląska".

Ileż trzeba mieć pogardy dla ludzi, w tym także dla swoich Czytelników, sugerując, iż są tak głupi i nieodpowiedzialni, że do oddania głosu w wyborach potrzebują wyłącznie uśmiechu kandydata. Dostaje się również Radzie Miejskiej, która według Franasa: "Od początku tej kadencji rada miasta była dla niego (Dutkiewicza - przyp. ZM) wyłącznie maszynką do głosowania". Jak ma poczuć się tych kilkudziesięciu ludzi, reprezentujących różne środowiska polityczne, różne poglądy, mający różne doświadczenia zawodowe (nierzadko poważne dokonania), czytając o sobie takie frazy? Wychodzą na marionetki, kukły bezwolnie poddające się manipulacji jednego cwaniaka, który się ładnie uśmiecha.

Jednak główne przesłanie artykułu Franasa idzie w jednym kierunku. Cała aktywność Rafała Dutkiewicza skierowana jest na własną karierę polityczną! Tezy: nie remontuje kamienic, nie buduje ulic, nie dba o rozwój miasta, jeździ do Warszawy, spotyka się z premierami i ambasadorami, a wszystko dla własnych partykularnych interesików politycznych. Z trudem, ale jednak powstrzymam się od złośliwości, choć poziom argumentacji, jaki prezentuje Arkadiusz Franas, czyniłby sprawę niezwykle łatwą. Ograniczę się tylko do podania konkretnych danych. W ciągu pięciu niespełna lat prezydentury Dutkiewicza w latach 2003-2008 na remonty, konserwacje, zabezpieczenia budynków komunalnych wydano 284 mln złotych, na program rewitalizacji kamienic "poszły" 44 mln, dotacje konserwatorskie w ciągu dwu ostatnich lat (2006-2008) to kolejnych 7 i pół miliona złotych. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że to wystarczy i już nic we Wrocławiu do roboty nie zostało.

Daleko nam do krajów i miast naprawdę rozwiniętych, ale musimy pamiętać o 60-letnich zapóźnieniach. Szybko nie będziemy Paryżem czy Monachium, jednak coś się w naszej rzeczywistości zmienia, czyż nie? Bezrobocie z 12,9 proc. w 2003 roku spadło do 4,3 w roku 2008, budżet miasta z 1,456 mld złotych w roku 2002 wzrósł do 2,767 mld w roku 2008, poziom inwestycji zagranicznych wyniósł ponad 5 mld euro, powstało 120 tys. nowych miejsc pracy. We Wrocławiu w ostatnich pięciu latach znalazło swoje siedziby wiele renomowanych firm, m.in: Bosch, LG, Google, Credit Suisse, Siemens, Volvo, Whirlpool, Hewlett Packard, Toshiba. Wymieniam tylko niektóre. Wielu ludzi, nie tylko we Wrocławiu, ale w Polsce, a także w Europie (o czym świadczy zainteresowanie Wrocławiem wielu bardzo poważnych środowisk, również mediów), dane te zauważa i docenia. Nie Franas jednak, dla niego bowiem jest to tylko sprawny PR. Od samego mieszania herbata nie robi się bardziej słodka, panie redaktorze!

Ma też redaktor "Polski-Gazety Wrocławskiej" kilka swoich żelaznych, ulubionych punktów, a należą do nich przede wszystkim porażka w walce o Expo oraz porażka (sic!) w walce o Europejski Instytut Technologii i Innowacji. Dla porządku tylko powiem, że decyzja, co do ulokowania dyrektoriatu Instytutu zapadnie dopiero 18 czerwca, a co do Węzłów Wiedzy w przyszłym roku. Franas jednak już z satysfakcją otrąbił klęskę: " Przegraliśmy też bój o EIT". A dalej czytamy: " Ja nie chcę Expo w mieście, w którym nie wiadomo gdzie odpocząć, ja nie chcę EIT we Wrocławiu, który nie może sobie poradzić ze spadającymi na głowy gzymsami". No, pozostaje jeszcze kilka plag egipskich, które Franas mógłby przywołać. Wystarczy jednak, że w czambuł potępia takie "brewerie" jak np. walka o Expo.

Nie zastanawia go fakt, że już od wielu lat świat zrozumiał, że organizacja wielkich imprez, takich jak mistrzostwa Europy i świata w piłce nożnej, wystawy światowe Expo czy olimpiady, to najlepiej ulokowane pieniądze, dające najszybszy i najlepszy efekt promocyjny i biznesowy. Stąd tak wielka konkurencja. Nie zauważa dziennikarz, że również Moskwa padła przed Szanghajem w walce o światową wystawę, że Paryż nie sprostał Londynowi w staraniach o olimpiadę, że w wyścigu o EIT Wrocław zostawił w pokonanym polu m.in. Barcelonę, Jenę i Wiedeń z Bratysławą. Nie zastanawiają autora również wyniki badań przeprowadzonych przez PENTOR, w których ponad 80 proc. wrocławian nie uznało starań o wystawę za bezsensowne i deklarowało, bardzo zdecydowanie, chęć podjęcia kolejnej próby. Czyżby Franas nie słuchał swoich Czytelników, czy po prostu ich zdanie lekceważy?

Mniej więcej tak samo przedstawia się kwestia starań o EIT, publicysta nie chce instytutu. To nic, że jako jeden z priorytetów przedstawił ten projekt premier naszego, również franasowego, kraju Donald Tusk wspominając o instytucie w swoim expose. To nic, że profesorowie Langer (były wiceminister nauki), Luty (do niedawna szef wszystkich rektorów), Orłowski (były doradca prezydenta), ministrowie spraw zagranicznych i nauki z całym zaangażowaniem walczą o EIT. To nic, że publiczna telewizja uznaje ideę za tak ważną, że umieszcza za darmo kilkaset spotów reklamujących Instytut i to na wszystkich swoich antenach i w najlepszych czasach (służę oficjalnym raportem), to nic, że ponad 250 tys. ludzi ( ćwierć miliona!) osobiście poparło starania Polski i Wrocławia składając swój podpis. Ćwierć miliona podpisało, a ilu popiera bezimiennie? To nic, że wrocławscy studenci organizują happeningi, żeby zamanifestować chęć posiadania instytutu, to nic wreszcie, że renomowana firma Deloitte jednoznacznie wskazuje ile można na Instytucie zarobić (o raporcie szeroko donosiły media) - Franas EIT nie chce i basta!

Z polemiki z resztą "argumentów" zastępcy redaktora naczelnego "Polski- -Gazety Wrocławskiej" uprzejmie proszę mnie zwolnić, nie są bowiem warte sporu. Pozwolę sobie jedynie na smutną refleksję. Jak bardzo trzeba być zadufanym w sobie, ile trzeba mieć pogardy dla starań i potrzeb innych, żeby wypisywać to w taki sposób, jak pan Arkadiusz Franas. Ile złej woli potrzeba, żeby nie zauważać pracy innych. Jak bardzo trzeba lekceważyć Czytelników, żeby zupełnie nie brać pod uwagę ich zdania, zdania ludzi, w których imieniu publicznie się wypowiada.

***
Zbigniew Morawski - szef biura prasowego prezydenta Wrocławia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska