Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dach, co przed niczym nie chroni

Hubert Zdankiewicz
Przemysław Tytoń na rozgrzewce popisywał się umiejętnościami... pływackimi
Przemysław Tytoń na rozgrzewce popisywał się umiejętnościami... pływackimi Fot. Bartek Syta
Miało być wielkie piłkarskie święto, skończyło się wielką kompromitacją i wstydem na całą Europę. Wystarczył jeden wieczór, by diabli wzięli całe dobre wrażenie zrobione przez nas podczas Euro 2012, a zbudowany za pra-wie dwa miliardy złotych supernowoczesny Stadion Narodowy okazał się przereklamowanym bublem. "Disgrace" (hańba) - takie określenie pojawiło się podczas dyskusji w studiu angielskiej telewizji. Zaproszeni eksperci zachodzili w głowę, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by zamknąć dach. Zważywszy na to, że mecz miał odbyć się w październiku, a w dodatku prognozy pogody zapowiadały na wieczór deszcz.

Może nie aż takie oberwanie chmury, jakie przeszło nad Warszawą po godzinie 20, ale czy to naprawdę jakieś wytłumaczenie? Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by spróbować go zamknąć, zanim okazało się, że drenaż tymczasowej murawy zwyczajnie nie radzi sobie w tych warunkach i ta w efekcie zamieniła się w bajoro? Fakt, sama operacja trwa około 45 minut, ale taka próba nie została nawet podjęta.

Pytana o to rzeczniczka zarządzającego na co dzień Stadionem Narodowego Centrum Sportu Daria Kulińska zrzuciła odpowiedzialność na organizatora meczu, czyli PZPN. To nasza futbolowa centrala miała podjąć decyzję, by rozgrywać go przy otwartym dachu. Angielscy dziennikarze byli zdania, że stało się tak po to, by murawa była śliska, co ułatwiłoby zadanie Polakom. Śmiali się tylko, że przez całe lato dach był zamknięty, a teraz, kiedy powinien być zamknięty, został otwarty. Zaiste polska logika. Przypomina się sytuacja z czerwca, gdy mimo upału zamknięto dach otwierający Euro 2012 przed meczem Polski z Grecją (i w efekcie atmosfera wewnątrz zrobiła się tropikalna, na co narzekali nie tylko piłkarze Franciszka Smudy). Wtedy była to decyzja UEFA, która obawiała się, że deszcz może zakłócić ceremonię otwarcia turnieju.

Tym razem już nikt za nas nie będzie świecić oczami. Rzeczniczka PZPN Agnieszka Olejkowska stwierdziła, że nie wie dokładnie, dlaczego dach nie został zamknięty i czy można go zamknąć w tym momencie. - Informacje są sprzeczne. Podobno dach jest pokryty wodą i jest silny wiatr, co utrudnia jego rozłożenie, ale nie znam szczegółów i nie chcę konkretnie wypowiadać się na ten temat - powiedziała. Jeśli ma rację, to można sobie zadać pytanie: po co w ogóle jest ten dach? Nie można go zamknąć, gdy jest mróz. Nie można, gdy pada… Komuś chyba się wydawało, że Polska leży na Półwyspie Iberyjskim.
Kłania się również murawa. Zarówno były, jaki i obecny prezes NCS twierdzili przed Euro, że na Stadionie Narodowym nie będzie z nią problemów, bo zaprojektowano dla tego obiektu unikalne na skalę europejską rozwiązanie - tak zwaną murawę panelową. Trawa miała być na co dzień przechowywana poza stadionem w specjalnych donicach i rozkładana na płycie mniej więcej tak, jak układa się panele na podłodze. Pomysł na pozór znakomity, bo trzymanie jej na co dzień wewnątrz skutkowałoby nie tylko zadeptaniem przy okazji kolejnych imprez niepiłkarskich (po Euro odbyły się już m.in. koncerty Madonny i Coldplay). Poza tym dach na stadionie - nawet otwarty - daje za dużo cienia. Murawę trzeba by więc regularnie doświetlać, by nie gniła jak na np. na stadionie Lecha Poznań.

Jak się jednak okazało, na rozgrywanie meczów na takiej murawie nie zgodziła się FIFA (jakim cudem nikt nie wpadł na pomysł, by sprawdzić, czy nie będzie miała obiekcji wcześniej, pozostanie zapewne słodką tajemnicą szefów NCS). W efekcie na każdy mecz trawę trzeba rozkładać w konwencjonalny sposób. Efekty widzieliśmy już w piątek, gdy na jej stan narzekali po meczu z RPA polscy piłkarze (była za miękka). Do wczoraj wszystko miało być w porządku, ale zaczęło padać i okazało się, że drenaż jest do niczego.

W efekcie, zamiast rajdów Piszczka i Grosickiego, oglądaliśmy rajdy ochroniarzy za kibicami, którzy zniecierpliwieni długim oczekiwaniem na decyzję delegatów FIFA (zapadła dopiero o godz. 22) wbiegali na boisko, wzbudzając aplauz tych, którzy pozostali na trybunach.

W całym tym zamieszaniu jest jeden plus: mecz został przełożony na środę (na godz. 17). To oznacza, że zagramy z Anglikami w 39. rocznicę legendarnego spotkania na Wembley.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska