18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal we wrocławskim żłobku. Opiekunki związywały dzieci becikami i śpioszkami

Weronika Skupin
Prywatny żłobek przy al. Lipowej zamknięto. Sprawę bada policja i prokuratura
Prywatny żłobek przy al. Lipowej zamknięto. Sprawę bada policja i prokuratura fot. Janusz Wójtowicz
Prokuratura zarzuca dwóm opiekunkom z prywatnego żłobka Zaczarowana Kraina Puchatka przy al. Lipowej we Wrocławiu znęcanie się nad dziećmi. Rodzice twierdzą, że kobiety związywały dzieci becikami i śpioszkami oraz kneblowały im usta. Maleńkie dzieci leżały też na łóżeczkach bez materaców, nawet na samych szczebelkach. Żłobek został zamknięty. Jego właściciel, Marcin Ł., nie odbiera telefonów.

- Kobiety związywały dzieci becikami i śpioszkami tak, żeby nie mogły się ruszać. Chodzi o dziewięcioro dzieci w wieku od sześciu miesięcy do trzech lat - mówi Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Żłobek został zamknięty.

Część rodziców o tym, jak wygląda opieka nad ich dziećmi, dowiedziała się dopiero od policjantów. - Pokazali mi zdjęcia i filmy. To wyglądało makabrycznie. Dzieci były związywane i duszone - opowiada jedna z mam. Dodaje, że rodzice nigdy nie byli wpuszczani do środka, przy odbieraniu dzieci z placówki. Zawsze czekali w progu, a dzieci były przyprowadzane. Rodzicom tłumaczono, że chodzi o to, by nie płakały dzieci, których opiekunowie jeszcze po nie nie przyszli.

- Obie opiekunki usłyszały zarzut znęcania się nad dziećmi. Dotyczy on okresu od 3 września do 12 października. Kobietom grozi pięć lat więzienia - dodaje Klaus. Prokuratura zabroniła kobietom dalszej pracy w żłobku.

- Wiemy, że o sprawie powiadomiła policję jedna z pracownic tego żłobka, która nie zgadzała się na wiązanie i kneblowanie dzieci - opowiada pani Agnieszka, matka dwuletniego Oliwiera. Dodaje, że jej syn od jakiegoś czasu przychodził ze żłobka i na pytanie mamy co robił, ręką zamykał buzię, a na pytanie co robiły inne dzieci - pokazywał na nogi. Kiedy matka pytała, czy były wiązane, potwierdzał. Dziecko stało się też agresywne i drażliwe. Nie chciało chodzić do żłobka, reagowało płaczem. Kobieta opowiada, że w żłobku tłumaczono jej, że to były tylko "takie zabawy".

W sobotę do żłobka weszła policja. Z informacji, które przekazują rodzice wynika, że funkcjonariusze dysponują zdjęciami i filmami, na których widać skrępowane dzieci, przywiązane do łóżek, krzesełek, niektóre miały zaklejone buzie. - Rozpoznałam tam swego syna - mówi mama Oliwiera.

Formalnie placówka przy al. Lipowej nie jest zarejestrowana jako żłobek. Joanna Nyczak z wydziału spraw społecznych urzędu miasta wyjaśniła nam, że nie jest to żłobek podlegający pod kuratelę urzędników, a tylko prywatna firma, dlatego też urzędnicy nie kontrolowali tej placówki. W tej chwili we Wrocławiu zarejestrowanych jest 31 żłobków niepublicznych i 15 publicznych. Zaczarowanej Krainy Puchatka nie ma na tej liście.

Magistraccy urzędnicy przestrzegają rodziców, by zanim oddadzą dziecko do placówki, która ma sprawować opiekę, sprawdzili, czy jest ona zarejestrowana, bo wtedy jest nad nią sprawowany nadzór.

SKANDAL W ŻŁOBKU. PRZECZYTAJ RELACJĘ JEDNEJ Z MATEK
Mój synek od trzech miesięcy przychodził do domu zapłakany, mówił, że "czarna pani" zakrywała mu buzię. Pytałam panie opiekunki dlaczego tak mówi i płacze. Przekonywały, że przytykają do buzi palec wskazujący i mówią "ćśś". Zapytałam o to synka, mądrego jak na dwa latka. Pokazał zatkaną buzię całą rączką. Ponownie zapytane opiekunki stwierdziły, że bawią się w Indian i w ten sposób zatykają usta ręką.
Zbagatelizowałam sprawę, ale synek zrobił się niespokojny, płaczliwy, blady, bardzo schudł, a po powrocie miał wilczy apetyt. Szczególnie nie chciał chodzić do przedszkola, gdy opiekunką była pani "czarna". To siostra dyrektorki ośrodka. Znów zareagowałam, pytałam dlaczego dziecko płacze. Tłumaczyły, że to normalne, że dziecku najpierw się podoba, a potem nagle histeryzuje. Uznałam to za normalne, w końcu ufałam tym paniom. Pytałam o ich wykształcenie, mówiono mi że jedna jest po pedagogice, druga po psychologii dziecięcej. Od opiekunki, która doniosła na policję kilka dni temu, dowiedziałam się, że były po podstawówce. Dzieci wiązała ta "czarna" i do tego namawiała inne, młode opiekunki tłumacząc, że rodzice tego oczekują. Do tej "czarnej" miałam największe zaufanie, chciała prowadzić z moim synkiem indywidualne zajęcia, czułam że się nim interesuje. Tym zamydliła mi oczy.
Była też kwestia nieświeżego jedzenia, które dawano mojemu dziecku. Żywność miała być gotowana na miejscu, a warzywa powinny być zrywane w przydomowym ogródku pani kucharki. Tymczasem z relacji opiekunek, które doniosły na policję wiem, że podawano dziecku odgrzewane po kilku dniach paluszki rybne. Dlatego zbladł, schudł i był bardzo głodny gdy przychodził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska