Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Janicki na odchodne dostanie od miasta prawie 40 tysięcy złotych

Marcin Moneta
Michał Janicki
Michał Janicki fot. Tomasz Hołod
Zdymisjonowany wiceprezydent Wrocławia Michał Janicki dostanie na odchodne z miejskiej kasy jeszcze prawie 40 tysięcy złotych brutto, czyli prawie 28 tysięcy złotych na rękę. - Były wiceprezydent nie otrzymał odprawy. Ale z racji trzymiesięcznego okresu wypowiedzenie przysługuje mu prawo do trzech miesięcznych pensji. Prezydent zwolnił go w tym czasie z konieczności świadczenia pracy - poinformowała Magdalena Okulowska z biura prasowego ratusza.

Janicki zarabiał w urzędzie miejskim około 13250 zł brutto, czyli ok. 9270 zł na rękę.

Były wiceprezydent deklaruje, że na razie nie szuka nowej pracy. Chce się zająć rodziną. O to z czego będzie żył, martwić się nie musi. Z najnowszego oświadczenia majątkowego, złożonego w kwietniu tego roku, wynika że ma prawie 190 tysięcy złotych oszczędności. Wspólnie z żoną jest też właścicielem domu o powierzchni 219 metrów kwadratowych (wartość 900 tysięcy) i mieszkania o powierzchni 59 metrów (350 tysięcy złotych).

W 2011 roku w urzędzie miejskim zarobił w sumie nieco ponad 203 tysiące złotych (to kwota ze wszystkimi dodatkami i nagrodami). Za członkostwo w radzie nadzorczej Śląska Wrocław doostał 34,6 tys. zł, a za członkostwo w radzie nadzorczej spółki Wrocław 2012 - 43 tys. zł.

Janicki ma jednak także kredyt na 268 tys. franków szwajcarskich (ok. 900 tys. zł). Ma go spłacić do 2039 roku.

Były wiceprezydent nowego zajęcia nie szuka, za to wciąż atakuje swojego byłego szefa i jego współpracowników. - Postawiłem się bardzo dużemu czołgowi, który ma dużo amunicji. Ale ja ten czołg znam, sam w nim niedawno siedziałem i wiem jak działa - mówił w wywiadzie dla telewizji TeDe Janicki. - Wiem że trwają prace dużej liczby osób zajmujących się piarem dla miasta, aby sprowadzić mnie tam gdzie jest to planowane, ale tak łatwo nie pozwolę sobie tego zrobić - dodał były wiceprezydent.

Janicki, stwierdził, że nie chce iść na wojnę z urzędem miasta, ale ma dokumenty, które potwierdzają jego wersję wydarzeń. "Wiem dużo, więcej niż oficjalnie można powiedzieć" - stwierdził odwołany wiceprezydent. Swoje odwołanie określił jako "nóż wbity w plecy", dodał, że gdyby prezydent poprosił go o samodzielne odejście ze stanowiska, tak by zrobił. "Byłem gotowy się w obronie szefa taką rzecz zrobić, ale forma wbijania noża w plecy nie bardzo mi odpowiada. Zmuszono mnie do obrony" - dodał. - Nie chcę wracać do pracy w ratuszu, przynajmniej nie dla Rafała Dutkiewicza. Nie planuję pracy dla tego człowieka w możliwej do przewidzenia przyszłości, myślę że nigdy. Wolę być barmanem na Zanzibarze niż pracować dla Rafała Dutkiewicza - powiedział

Janicki powtórzył wszystkie swoje wcześniejsze oskarżenia. Od jesieni 2011 roku nie on odpowiadał za budowę stadionu, oraz organizację imprez stadionowych, a te działania, które wykonywał, m.in. rozdanie biletów w szkołach na mecze Polish - Masters, robił na wyraźne polecenie prezydenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska