Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Wrocław został miastem złodziei bilonu

Jacek Antczak
Niektórzy Czytelnicy uważają, że we Wrocławiu też mamy aferę typu Amber Gold. I że wrocławianie powinni wystąpić z pozwem zbiorowym przeciw Mennicy Polskiej i urzędu miejskiego o odszkodowanie za stratę czasu i bilonu.

Stojąc w poniedziałek pod nieczynnym automatem na bilety przy Bajana, chwilę potem chybocząc się w tramwaju pod automatem z awarią, a w końcu przed nieakceptującym moich kart płatniczych urządzeniem przy Astrze, pomyślałem, że jesteśmy ofiarami, ale nie afery, tylko jakiegoś społecznego eksperymentu. Po prostu od dwóch lat Mennica Polska na zlecenie urzędu miejskiego bada charakter, siłę woli i wytrzymałość psychiczną mieszkańców stolicy Dolnego Śląska. Mennica, jak to mennica, oszczędna, więc nie zatrudniła przy tym armii socjologów. Wystarczyło sto automatów. Ustawili tych "ankieterów" na przystankach, gdzie najłatwiej przeprowadzić badania psycho-socjologiczne mieszczuchów.

Wyniki podał nam rzecznik Mennicy, niby to wyjaśniając, dlaczego w co trzecim urządzeniu nie można kupić biletu na tramwaj. Diagnoza społeczna dla miasta przyzwyczajonego, że we wszystkim jest the best, okazuje się przygnębiająca. We Wrocławiu jest najwięcej złodziei i wandali.

Ta grupa społeczna dzieli się na subkultury: biednych (sic!), bezdomnych, inteligentnych technicznie, pseudokibiców (może z polibudy) i młodocianych spryciarzy. Typowy wrocławski złodziejaszek (czyli bezdomny-pseudokibic-nastolatek) uznał, że automat to bankomat. A właściwie jednoręki bandyta. I zamiast wpłacać do niego trzy zeta, wypłaca sobie bilon. Ponoć w innych miastach nikt tego nie potrafi. Wprawdzie w Gdańsku są już pierwsze kradzieże, ale zaczęły się dopiero po gościnnych występach naszych pseudokibiców po meczu Lechii ze Śląskiem. I dlatego wrocławianie - ci niebezdomni, niemłodociani, niepseudokibice, słowem uczciwi - nie mogą kupić biletu, wściekają się, że automaty zjadają im bilon i zdesperowani jeżdżą na gapę, składając potem reklamacje w MPK.

Mennica wymyśliła (zagroziła?), że w takim razie we Wrocławiu trzeba będzie zrezygnować z płatności gotówką za bilety. Co prawda definicja mennicy mówi, że to "zakład zajmujący się produkcją (biciem) monet", ale mamy przecież XXI wiek, więc, kto by tam chodził z gotówką po wielkim mieście.

Bardzo mi się ten pomysł spodobał, gdyż duma mnie rozpiera, gdy Wrocław jest prekursorem rewolucji. Mennica powinna nawet zaproponować Wrocławiowi, by poszedł dalej i w ogóle zrezygnował z gotówki. W urzędach, sklepach, a zwłaszcza automatach z kawą. A potem, jeszcze zanim się inteligentne złodziejaszki zorientują, jak się kradnie karty, w ogóle zrezygnować ze środków płatniczych i przejść na wymianę towarową. Na przykład za przejazd tramwajem fryzjerka mogłaby płacić motorniczemu nową fryzurą, a pani z targowiska ziemniakami. Na taki pomysł to nawet Fenicjanie by nie wpadli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska