18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnośląscy medaliści z Pekinu

RED
Tomasz Motyka
Tomasz Motyka Tomasz Hołod
Prezentujemy naszych tegorocznych olimpijczyków.

W ekipie polskich szpadzistów od lat wiodącymi postaciami są Tomasz Motyka i Robert Andrzejuk (obaj AZS AWF Wrocław), podopieczni Adama Medyńskiego, który już wcześniej wiedział, jak smakuje olimpijskie srebro, bo zdobył je w Moskwie w 1980 r.

Tomasz Motyka jest liderem reprezentacji, a szermierkę zaczął trenować w 3. klasie szkoły podstawowej, pod okiem Adama Medyńskiego (jest jego trenerem do dziś).
- Już wtedy od razu zamarzyłem o wyjeździe na igrzyska. Dotąd zawsze oglądałem tę imprezę w telewizji. W tym roku w końcu zrealizowałem swoje marzenia - mówi 27-letni student wrocławskiej AWF.

Szanse na medal w drużynówce oceniał na 55 procent. W rywalizacji indywidualnej podkreślał, że liczy się przede wszystkim psychika. Sam na co dzień bardzo interesuje się psychologią, a w karierze sportowej pomaga mu dr Jan Supiński z Zakładu Psychologii AWF Wrocław (fizykoterapeutą Tomasza jest Aleksander Lewandowski).
Medalu indywidualnie nie zdobył, ale liczy na udany występ na igrzyskach w Londynie za 4 lata.
- Szermierz im starszy, tym lepszy, a wtedy będę miał właśnie 31 lat - wyznaje Motyka.

Robert Andrzejuk był w Pekinie rezerwowym, więc jego prawa zostały nieco ograniczone.
- W wiosce olimpijskiej mogłem przebywać codziennie do godz. 21 - jako wizytator. A wieczorem wracałem do polskiej ambasady. W dniu rozgrywania turnieju drużynowego otrzymałem prawo całodobowego przebywania w wiosce - mówi Robson. - Ten medal to zwieńczenie naszej kilkuletniej pracy. Bo czasem trudniej się na igrzyska dostać niż zdobyć w nich jakiś krążek - dodaje 33-letni Andrzejuk.

My dodamy, że Adam Lisewski, szef Polskiego Związku Szermierczego, już siedem lat temu rzucał szpadziście kłody pod nogi. Prezes uznał, że 26 wiosen na karku to zbyt dużo, by mieć miejsce w kadrze. Wyrzucił więc z niej Andrzejuka. Tymczasem trener Medyński mówi jasno:
- Przed Robsonem jeszcze przynajmniej dwie olimpiady!

A propos. Nasi szpadziści zaczęli obiecywać, że do Londynu polecą po złoto. Może być jednak problem. Od pewnego czasu poszczególne bronie wchodzą bowiem do programu igrzysk rotacyjnie. To jeszcze nic pewnego, ale wygląda na to, że 2012 roku może zabraknąć drużynowej rywalizacji szpadzistów. Indywidualna będzie na sto procent.
Mierzy 192 cm i waży 125 kg. Rzuca dyskiem na odległość 68,65 m i jest namiętnym wielbicielem orkiestry Glenna Millera. Mowa o Piotrze Małachowskim, naszym srebrnym medaliście olimpijskim z Pekinu.
- Przed igrzyskami ludzie mnie nie poznawali. Po powrocie z Pekinu słyszę już hasełka typu: "O, to ten". No więc stwierdziłem, że muszę teraz lepiej wyglądać i zacząłem się częściej golić. Choć za ładny to ja już nigdy nie będę - skromnie kreśli swój wizerunek.
Wielkolud z maleńkiego Bieżunia pod Warszawą reprezentuje WKS Śląsk Wrocław, ale mieszka w Warszawie.

- Na razie wciąż wynajmuję mieszkanie w stolicy, wspólnie z siostrą i przyjacielem, a mama została z rentą 500 zł po zmarłym ojcu. Nie jest więc łatwo to wszystko ogarnąć. Chciałbym jednak sprowadzić się na stałe do Wrocławia, bo tym miastem jestem zauroczony. Życie płynie tu spokojniej, a ludzie w urzędach bardziej przyjaźni. Nie mówią "niech se pan poszuka", tylko zaprowadzą, pokażą, drzwi otworzą. Jeszcze nic złego mnie tu nie spotkało - zwierzał się nam Małachowski.

Zaraz po igrzyskach zatrzymał się na dwie doby we wrocławskim hotelu Polonia.
- Na odchodne, przy recepcji, tylko się pani uśmiechnęła, mówiąc, że sprawy finansowe mamy uregulowane - dodaje na potwierdzenie tych słów.
Poza tym z Małachowskim mielibyśmy we Wrocławiu bezpieczniej. Świetnie rzuca dyskiem, granatem również na światowym poziomie (jako wojskowy), a i larum na trąbce podniesie kryzysową porą. Bo granie na trąbce to jego hobby, jeszcze z czasów, gdy był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej. W rodzinnym Bieżuniu.

Jest jednak coś, czego Małachowski nie potrafi. Otóż nie ma prawa jazdy, bo nie radzi sobie specjalnie za kółkiem.
- Jakoś brakuje mi do tego żyłki. Nie no, sto metrów po prostej przejadę, ale dalej może być różnie - uśmiecha się. Szczęśliwie związał się jednak Małachowski z menedżerem sprawnie radzącym sobie za kółkiem. To czterystumetrowiec Piotr Rysiukiewicz, z głową pełną pomysłów.

- Mam za sobą wiele lat kariery, współpracy z mediami, ze sponsorami, więc będzie to dla mnie fajna odskocznia. Piotrkowi pomagam bardziej po koleżeńsku, bo przecież ma teraz swój czas. Zwrócimy się do firm ze środowiska wrocławskiego z pytaniem, czy nie są zainteresowane wykorzystaniem jego wizerunku. No i chcemy też ubezpieczyć jego prawą rękę. Póki co, wywalczył nią srebro, ale wydaje mi się, że to ręka na wagę złota - obrazowo tłumaczy Rysiukiewicz.

Okaże się w Londynie, kiedy Małachowski będzie sobie już liczył 29 wiosen. To optymalny wiek dla dyskobola.
Małachowski chciałby też tatuaż. - Najlepiej na przed-ramieniu, ale ze względu na służbę wojskową to odpada. Zrobię więc na łydce - mówi starszy szeregowy. Jeden, na prawym ramieniu, już ma.
Ze srebrem na szyi wrócił również z Pekinu Szymon Kołecki. Sztangista urodził się we Wierzbnie pod Oławą, lecz teraz reprezentuje Górnika Polkowice.
W Chinach przegrał złoto z Iliją Ilinem, ale przy okazji wygrał sporo - sympatię ludzi. Dźwigał wszak ogolony na łyso, czym wyraził swoją jedność z ciemiężonym Tybetem. Z drugiej jednak strony - Kołecki nie przegrał w Chinach złota. On tam wygrał srebro.

- Każdy medal ma przecież swoją historię. Można przegrać złoto, jak i wygrać brąz. Na ostatnich mistrzostwach świata ja właśnie to złoto przegrałem, po prostu je oddałem. W Pekinie zrobiłem natomiast wszystko, co było w mojej mocy. Dlatego muszę być zadowolony - konstatuje ciężarowiec, właściciel siłowni w Pułtusku i Ciechanowie. Jak idzie biznes?
- Ja bym tego biznesem nie nazywał. To raczej coś, co daje niewielkie zyski, za to dużo przyjemności - wyjaśnia Kołek.

Hobby? Na zgrupowaniach czyta praktycznie w każdej wolnej chwili. Jego ulubione książki to "Hrabia Monte Christo" oraz "Faraon". Ostatnio przeczytał biografię Chodorkowskiego, rosyjskiego biznesmena. Lubi też książki Stanisława Grzesiuka. Wcześniej studiował sobie hobbystycznie historię Polski i wygrał "Wieki test z historii" zorganizowany przez Telewizję Polską z okazji Święta Niepodległości. Wypadł lepiej niż Jarosław Kaczyński, Maciej Orłoś oraz wiele innych znanych osób.

- Lubię też geografię, fizykę, matematykę, mam trochę dziwnych zainteresowań. Duże wrażenie zrobiła też na mnie książka o ludobójstwie w Rwandzie w latach 90. - dodaje Kołecki, który lubi też wędkarstwo oraz piłkę nożną.
Igrzyskom w Londynie, póki co, nie mówi nie.
Wioślarz Paweł Rańda (AZS Politechnika Wrocławska) to bodaj najbardziej wyrazista postać naszej srebrnej czwórki wagi lekkiej bez sternika. Tuż po wyścigu wskoczył do wody, niczym Mateusz Kusznierewicz w Atenach. W finale wiosłował już łysy, bo ogolić miał się po ewentualnym awansie do tej fazy rywalizacji. Słowa dotrzymał. W przypadku wywalczenia medalu miał z kolei pozbyć się brwi. No to się pozbył. Na wypadek złota miał natomiast przyciąć sobie rzęsy. Jednak w Pekinie Duńczycy byli jeszcze lepsi.

Przypomnijmy, że Rańda otrzymał z PKOl-u za olimpijskie srebro 150 tysięcy złotych. Pierwotne ustalenia biły jednak w przedstawicieli dyscyplin drużynowych. Medaliści w grach zespołowych, a także członkowie osad i sztafet, mieli dostać jedynie 75 procent tego, co indywidualiści za taki sam krążek (w tym wypadku po 112 500 zł).

Szef PKOl-u Piotr Nurowski wspaniałomyślnie się jednak zreflektował, że wszyscy medaliści są z tej samej gliny. I słusznie. Bo przecież wioślarze nie pracowali na sukces lżej niż np. Tomasz Majewski i Piotr Małachowski. By łódka płynęła swoje, muszą znać zapach własnego potu i mieć wypracowany własny rytm.

- Mamy o tyle trudniej, że inni mogą niekiedy trenować indywidualnie w domach. A my musimy wypracować swoje w osadzie, czyli siedząc gdzieś wspólnie. Chłopaki z szermierki byli mocno zdziwieni, kiedy się dowiedzieli, jak długo trwają nasze obozy. Trzy, trzy i pół tygodnia to taki standard. I nie możemy powiedzieć "nie, dziękuję", bo nie jesteśmy indywidualistami z jedynek. Jakiś tryb wypada i koło przestaje się kręcić - fachowo zauważa wrocławianin, student Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (kierunek wychowanie fizyczne).
Agnieszka Wieszczek to pierwsza rodowita wałbrzyszanka, która zdobyła medal na igrzyskach. Na macie zapaśniczej w Pekinie walczyła wspaniale, sięgając po brązowy krążek w stylu wolnym (kat 72 kg). To pierwszy w historii medal olimpijski dla Polski w zapasach kobiet.
- Jechałam do Pekinu po cichu marząc o medalu. Jednak głośno tego nie mówiłam, aby mnie ktoś nie wyśmiał. Jak widać, marzenia się spełniają - wyznała.

Agnieszka Wieszczek to także kobieta o wielkim sercu. Swój medal postanowiła zlicytować, aby pomóc choremu na serce 11-letniemu Radkowi Księżykowi z Katowic. Medal został wykupiony przez wałbrzyskich przedsiębiorców, a uzyskane pieniądze przeznaczone na leczenie chłopca, który 11 grudnia przejdzie operację serca w Monachium (koszt pobytu i zabiegu wynosi ok. 57 tys. zł).

- Jestem dumna i szczęśliwa, że mój medal przyczyni się do leczenia chorego chłopca. Moja satysfakcja jest jeszcze większa aniżeli po zdobyciu krążka w Pekinie. To wspaniałe uczucie móc pomóc innym - powiedziała wzruszona Agnieszka podczas uroczystości przekazania brązowego krążka prezydentowi Wałbrzycha Piotrowi Kruczkowskiemu. Medal został umieszczony w specjalnej gablocie obok przebudowanej w tym roku hali lekkoatletycznej.

Wcześniej medal Agnieszki Zapaśniczka z Wałbrzycha na matę trafiła ona w bardzo ciekawy sposób. Przez stare samochody. Otóż jej ojciec miał warsztat samochodowy, którego bardzo częstym gościem był trener Dariusz Piastowski, "szczęśliwy" właściciel rozlatującego się pojazdu. - Kiedyś, gdy miałam 18 lat, ojciec poprosił trenera, by zamiast płacić za naprawę złomu, zabrał mnie na obóz sportowy. I tak to się siedem lat temu zaczęło - wspomina.
Maja Włoszczowska to rdzenna jeleniogórzanka, dla której kolarstwo górskie jest olbrzymią pasją.
- Nie wyobrażam sobie bez niej swojego życia. Z całym sercem podchodzę do każdego treningu. Jednak nawet moja najcięższa praca nie przyniosłaby mi sukcesów, gdyby nie pomoc sponsorów, całej ekipy z trenerem Andrzejem Piątkiem na czele i bliskich mi osób - zwłaszcza mojej mamy i brata oraz przyjaciół, wspierających mnie w trudnych chwilach - mówi srebrna medalistka z Pekinu.

Karierę zaczynała w małym klubie kolarskim Śnieżka Karpacz w 1997 roku. Już po 2 latach zdobyła tytuł mistrza Polski juniorów w kolarstwie górskim w barwach klubu PTS CCC Piechowice. W 2000 roku trafiła do kadry narodowej pod kierownictwem wspomnianego już Andrzeja Piątka. Zdobyła wtedy srebrny medal na mistrzostwach świata w Sierra Nevada.

W swoim pierwszym starcie na igrzyskach w 2004 r. w Atenach zajęła 6. miejsce. 2 lata później została mistrzynią świata w maratonie MTB. Od 2007 jeździ w barwach MTB Team Warszawa(sponsor HALLS wycofał się 1 grudnia).
Poza sportem zawsze dużą wagę w swoim życiu przywiązywała do nauki.

- Od szkoły podstawowej moimi ulubionymi przedmiotami były wf i matematyka. Dlatego po maturze zdecydowałam się rozpocząć studia na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej - mówi Włoszczowska.
Studia ukończyła ze specjalnością matematyka finansowa i ubezpieczeniowa. - Już na studiach średnio dwa razy w miesiącu dostawałam propozycje pracy w naszej specjalności - mówi Włoszczowska.
Jednak przed 25-letnią Włoszczowską jeszcze pewnie ze dwie olimpiady i szansa na złoto.

Tomasz Motyka
Srebrny medalista igrzysk olimpijskich w szpadzie urodził się 8 maja 1981 we Wrocławiu. Walczy w barwach AZS-u AWF-u Wrocław, kończąc studia na tutejszej AWF. Motyka jest także indywidualnym i drużynowy mistrzem Europy (2005) i brązowym medalistą indywidualnie (2003). Od 3. klasy szkoły podstawowej jego trenerem jest Adam Medyński.

Robert Andrzejuk
Wywalczył srebrny medal w szpadzie w turnieju drużynowym, walcząc tylko w przegranym finale z Francją (obok Andrzejuka i Motyki, walczyli też Radosław Zawrotniak oraz Adam Wiercioch). Andrzejuk urodził się 17 lipca 1975 we Wrocławiu. Jest brązowym medalistą mistrzostw świata (1997) oraz mistrzem Europy w drużynie (2005). Jego żoną jest mistrzyni świata w szpadzie (2005) Danuta Dmowska.

Szymon Kołecki
Dwukrotny wicemistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów (kat. 94 kg). Poprzednio w Sydney w 2000 r. Urodził się 12 października 1981 roku w Oławie. Aktualnie mieszka w Ciechanowie, ale reprezentuje barwy Górnika Polkowice. Jest podopiecznym trenera Zdzisława Synowca. Ma żonę i dwójkę dzieci: syna Daniela oraz córkę Aleksandrę.


Paweł Rańda

Na igrzyskach olimpijskich w Pekinie zdobył wraz z Miłoszem Bernatajtysem, Bartłomiejem Pawełczakiem i Łukaszem Pawłowskim srebrny medal w konkurencji czwórek bez sternika wagi lekkiej. Urodził się 20 marca 1979 we Wrocławiu. Jest też brązowym medalistą mistrzostw świata (2005).

Piotr Małachowski
Wicemistrz olimpijski z Pekinu w rzucie dyskiem (67,82 m). Ur. 7 czerwca 1983 roku w Żurominie w województwie mazowieckim. Zawodnik WKS Ciechanów, Skry Warszawa i AZS AWF Warszawa, obecnie WKS Śląsk Wrocław. Jest srebrnym medalistą młodzieżowych mistrzostw Europy (2005) oraz czterokrotnym mistrzem Polski (2005-2008).


Agnieszka Wieszczek

Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Pekinie (w kat. do 72 kg w stylu wolnym) urodziła się 22 marca 1983 w Wałbrzychu. Aktualnie reprezentuje barwy Zgierskiego Towarzystwa Atletycznego, w którym trenuje pod okiem Mariana i Jakuba Filipowiczów. Dwukrotnie zdobywała brąz podczas mistrzostw Europy w 2006 i 2007 roku.


Maja Włoszczowska

Wicemistrzyni olimpijska z Pekinu urodziła się 9 listopada 1983 w Warszawie. Jednak karierę zaczynała w Śnieżce Karpacz, potem jeździła w PTS CCC Piechowice. Najbardziej utytułowana polska zawodniczka kolarstwa górskiego. Oprócz srebra w Pekinie, ma na koncie złoto MŚ w maratonie MTB oraz jest wielokrotną mistrzynią Europy i Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska