Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fobie kontra sentymenty

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Tak mnie teraz wzięło na pisanie przez zapowiadaną Kulturalną Jesień w jedynym ogólnopolskim dzienniku, który kupuję w miarę regularnie. Najbardziej szukałem zapowiedzi dolnośląskich wydarzeń. Znalazłem sześć.

Statystycznie więcej miała tylko Warszawa i Kraków. Wybór jest wyborem i trudno się z tym boksować. Kierując się artystyczną rangą i też oryginalnością, zabrakło mi na tej liście: Międzynarodowego Festiwalu Opowiadań, Wrocławskich Promocji Dobrych Książek czy Wrocławskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora. Cóż wybór, to wybór.

Na traktowanie tego ostatniego festiwalu jestem szczególnie uczulony. Otwórzcie sobie Państwo stronę www: wro2016, czyli Wrocław 2016 Europejska Stolica Kultury. Tam też tego najstarszego i pierwszego na świecie festiwalu w tym gatunku nie ma. W tym roku po raz 46. będzie walczył z nadkompletami widzów we wrocławskiej szkole teatralnej pięknie rozbudowanej przy ul. Braniborskiej 59. To skromny festiwal dla ludzi myślących i wrażliwych.

Mogę anegdotycznie opisać krótko, jak ja próbowałem się wedrzeć na pierwszy mój monodram w życiu. Chciałem zobaczyć po raz pierwszy na żywo i na scenie Kalinę Jędrusik w adaptacji powieści Jacka Bocheńskiego "Tabu". Był rok 1966 i ten pierwszy festiwal odbywał się w "Piwnicy Świdnickiej". Byłem świeżo upieczonym abiturientem. Nie miałem biletu. Przypadkowo wyrósł przede mną Henryk Hunko, radiowy Pukałko z felietonów Andrzeja Waligórskiego ze Studia 202, aktor wówczas Teatru Rozmaitości (dziś Wrocławski Teatr Współczesny). Poznałem go bardzo powierzchownie w prywatnym sklepie, gdzie ekspedientką była Barbara Hausner, która w chwilach deficytu klientów grywała do południa w karty z popularnym artystą. Na pieniądze. Artysta, o którym dziś mogę opowiedzieć mnóstwo anegdot, odezwał się do mnie w te słowa: - Cześć młody, co się tak kręcisz?

Spytałem nieśmiało, czy by nie mógł mnie wkręcić na spektakl. Plan był taki. Pan Henio zagada kontrolujących bilety, a ja, nie spiesząc się, spokojnie przejdę. Przeszedłem. Potem okazało, że pan Henio wpuszczającym powiedział, że jestem siostrzeńcem Jędrusik, która kilka miesięcy wcześniej dostała I nagrodę na festiwalu piosenki w Opolu, występowała w kolejnych odcinkach Kabaretu Starszych Panów, a na ekranach kinowych hulała komedia "Lekarstwo na miłość". Grała w niej z Andrzejem Łapickim, który też wtedy pokazał monodram. Niewielu jest najwybitniejszych polskich aktorów, którzy nie występowali na tym festiwalu. Można sprawdzić.

W roku 1972 zadzwonił do mnie ówczesny dyrektor "Piwnicy Świdnickiej", poeta, krytyk literacki, wrocławska postać kompletnie zapomniana, Marek Garbala, absolutny autorytet dla paru pokoleń poetów, i zaproponował mi redagowanie gazetki festiwalowej po moim redakcyjnym koledze Adasiu Kłykowie. Trwało to i trwało, ostatnią gazetkę wydawałem na jubileuszowym 45. festiwalu.

Na widowni siedzi na jednym monodramie góra trzysta osób. Przeważnie ok. stu. To niedużo, jak się porówna koncerty emerytów ze świata pop-kultury za grube miliony. Mądrzy ludzie od tysięcy lat definiują teatr podobnie, według nich, by zaiskrzył, wystarczy jeden widz i jeden aktor, który ma coś, co go trapi, do opowiedzenia. Trudno te dwa bieguny zestawiać ze sobą. Dlaczego ten festiwal jest przez władze niezauważany, najskromniej jak można finansowany z nadzieją, że nie przetrzyma następnego roku. Trudno pojąć. Podobno władzy strasznie przeszkadza mocno starszy, siwy pan chodzący w starych garniturach, niemodnych krawatach i lekko przyciemnionych okularach zerówkach. Ma kłopoty ze wzrokiem, nie patrzy na ten świat za oknem z optymizmem, ale chce trwać przy swoim dziecku-festiwalu aż do śmierci. To on go wymyślił i boi się, że ktoś temu festiwalowi zrobi krzywdę.

Gdyby władza nie uważała go za strasznego komucha, napisałbym: tak mu dopomóż Bóg, bo na serdecznym palcu nosi sygnet, który dostał od kardynała Henryka Gulbinowicza i na to wyróżnienie zasłużył, m.in. jako szef biura prasowego podczas wizyt JPII. Ale co to ma za znaczenie dziś. Fobie trudno się leczy. W przypadkach ekstremalnych są nieuleczalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska