Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Ulga w drogim kinie

Grzegorz Chmielowski
Bój to jest nieostatni. Handlowców o zawartość naszych kieszeni, portfeli i portmonetek. Przez wyższe opłaty za mieszkanie, gaz, prąd, OC, AC, podręczniki szkolne, a także przez wyższy podatek od nieruchomości, za przejazd autostradą i inne świadczenia na rzecz gminy, państwa i urzędu skarbowego (brak ulgi za internet) zostaje nam w kasie coraz mniej pieniędzy.

Co widzą i czują sklepikarze oraz szefowie wielkich korporacji handlowych. I nie tylko oni. Bo coraz mniej możemy u nich kupować i pozostawić pieniędzy.

Jak o nas, a konkretnie, o nasze złotówki walczą? Wszędzie starają się przekonać, że ich ceny nie rosną, a nawet spadają. Są więc liczne promocje (zwłaszcza w gazetkach sklepowych). Albo z przyjemnością konstatujemy, że cena słoiczka ze śledziami jest taka sama jak wiosną. Tyle, że już w domu zauważymy, że więcej jest cebulki niż rybki. Albo opakowanie serka wiejskiego jakieś takie nagle wyszczuplone.

Na dolnośląskich stacjach paliwowych walczą o nas kartami klienta, na które możemy zbierać punkty, by dostać latarkę, zestaw sztućców czy plecak. A w weekendy obniżają - na niektórych stacjach nawet o 10 gr - cenę litra benzyny. Może to i sprytne, ale trzeba byłoby pilnować weekendowego tankowania, a nie każdy może się w taki system wpasować.

System kartkowy dociera też szerszą falą do sklepów spożywczych. Kiedyś był tylko w hipermarketach. Teraz jest np. w Eko, gdzie można na taką kartę zbierać punkty. Ale - jak zauważyłem w legnickim sklepie tej sieci - brakuje informacji, co za nie można dostać. "Bo jeszcze nie przysłali". A nie każdy chce dostać drugi zestaw noży kuchennych czy kolejną latarkę.

Walka o klienta dotarła też do kin. Wrocławski Helios Nowe Horyzony ma co prawda komfortową sytuację, bo jako kino z ambicjami i dotacjami (w ramach projektu Europejska Stolica Kultury 2016) może sobie pozwolić na pewien luz. No ale kasa z biletów też ważna. Dla publiczności przygotowano więc w holu m.in. huśtawki, na których można bujać się przed lub po filmie i wyjść z przeświadczeniem, że czasu i pieniędzy się nie straciło. Bo film jak film, ale bujanie było OK.

Lubiński Helios, w weekendy drogi jak sto diabłów, też dba o to, by zniwelować stres i poczucie krzywdy, powstające w głowie kinomana, przyglądającego się cenie za seans. W jaki sposób? Do biletu doklejana jest saszetka reklamowanych środków na likwidację przykrych zjawisk zachodzących w naszym układzie trawiennym. Znika poczucie wzdęcia i nawet przychodzi ulga, zachwala reklama. I to się bardziej sprawdza niż reklama niektórych filmów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska