Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim nie będą polscy politycy

Hanna Wieczorek
fot. Tomasz Hołod
Z nużącą regularnością kraj obiegają informacje, że polski polityk jest typowany na Bardzo Ważną Personę w międzynarodowych organizacjach. Kiedy VIP-em nie zostaje, tłumaczymy się, że ktoś Polaków nie lubi i zrobił nam wbrew. Bo przecież trzeba jakoś wytłumaczyć kolejną polityczno-międzynarodową wpadkę

Polska potęgą jest i basta! Dlatego nikt nie powinien się dziwić, że to właśnie Polak stanie na czele Narodów Zjednoczonych, Funduszu Walutowego czy Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nie został? A co się dziwić, przecież Ruscy nas nie lubią i nie dopuszczą do nas ważnych stanowisk. Tak najkrócej można streścić dotychczasowy wyścig polskich polityków do międzynarodowej władzy.

Nie wpisał się na listę
Rok 2004, dobiegała właśnie końca druga kadencja Aleksandra Kwaśniewskiego na stanowisku prezydenta RP. "Życie Warszawy" doniosło, że zdaniem amerykańskich i francuskich mediów Kwaśniewski to jeden z trzech najpoważniejszych pretendentów do funkcji Sekretarza Generalnego ONZ. Polski prezydent miałby być wspólnym kandydatem państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Nawet odwieczni wrogowie Kwaśniewskiego przyznawali, że nadaje się na szefa ONZ. Bo języki zna, potrafi się dogadać z zagranicznymi VIP-ami, a "chorobą filipińską" nie ma się co przesadnie przejmować. Do wyborów nowego sekretarza generalnego ONZ były jeszcze trzy lata, a więc odpowiednio dużo czasu na wielką kampanię, która wsparłaby jego kandydaturę.
Nieco sceptycyzmu wykazywali najbliżsi współpracownicy Kwaśniewskiego. Jolanta Szyma-nek-Deresz, wówczas szefowa jego kancelarii, mówiła wprost, że spekulacje na temat ewentualnego kandydowania Kwaśniewskiego są mocno przedwczesne.

Jak przypominał Krzysztof Janik, ówczesny szef SLD, w kuluarach mówi się, że największe szanse na tę funkcję ma Azjata. I podawał nawet nazwisko faworyta: miał nim być minister spraw zagranicznych Tajlandii Surakiart Sathirathai.
Przyszedł rok 2007 i okazało się, że Aleksandra Kwaśniewskiego nie ma wśród kandydatów na nowego sekretarza generalnego ONZ... Jak przypominali dziennikarze, kilka miesięcy wcześniej prezydent Lech Kaczyński twierdził, że trzeba zrobić wszystko, by Kwaśniewski został sekretarzem generalnym.
Sprawa się wyjaśniła, kiedy jeden z urzędników w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oświadczył, że kandydatura byłego prezydenta nie została zgłoszona, bo on sam nigdy nie zadeklarował, że chciałby się o ten urząd ubiegać. A przecież, Kwaśniewski powinien zadeklarować, że chce kandydować na to stanowisko. Zawiedzionych Polaków pocieszyli dziennikarze: bo Kwaśniewski na listę kandydatów świadomie się nie wpisał, bo na sukces szanse miał niewielkie. Wszystko przez Rosjan, którzy by go nie poparli, a bez nich ani rusz...

Ostatecznie Sekretarzem Generalnym został Azjata. Tyle że nie szef dyplomacji Tajlandii, a minister MSZ Korei Południowej - Ban Ki-moon.
1 sierpnia 2009 Sekretarzem Generalnym NATO został Duńczyk, Anders Fogh Rasmussen. Wybór ten nie był dla nikogo zaskoczeniem. Jedynie w Polsce wywołał burzę oskarżeń i politycznych przepychanek między prezydenckimi i rządowymi urzędnikami od spraw zagranicznych. Poszło o Radosława Sikorskiego, którego kandydaturę na to stanowisko zgłosiła Polska.

Jak Radek Sikorski nie został szefem NATO
Krajowi komentatorzy zachwycali się, że Sikorski ma poparcie Baracka Obamy, jest wśród trzech naprawdę liczących się kandydatów. I kiedy było już wiadomo, że wszyscy liczący się w tej grze decydenci poprą kogo innego, nadal w kraju trąbiono o jego wielkich szansach.
Co więcej, same negocjacje w NATO przebiegły w atmosferze skandalu. Prezydent Lech Kaczyński zagrał przeciw premierowi Tuskowi. Bo polskie MSZ wydało instrukcję nakazującą do końca torpedować kandydaturę Rasmussena, tak by wybór sekretarza generalnego opóźnić do następnej sesji. Ale Lech Kaczyński, wbrew instrukcji rządowej, poparł kandydaturę Duńczyka. I - co gorsza - spór o to poparcie przeniósł się na forum publiczne. Najpierw były słowne przepychanki między urzędnikami prezydenta i premiera, którzy spierali się o to, czy list z instrukcją dostał do kancelarii Kaczyńskiego. Potem doszło do kolejnego blamażu - MSZ publicznie ogłosiło dokument przekazany Kancelarii Prezydenta. Dokument, który nie powinien ujrzeć światła dziennego.
A na koniec komentatorzy uznali, że wybór Radosława Sikorskiego na sekretarza generalnego NATO był od początku mało prawdopodobny ze względu na nieprzychylną postawę Rosji.

Włodzimierza Cimoszewicza przypadki
W marcu 2009 roku premier Tusk wyciągnął, jak królika z kapelusza, kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza na sekretarza generalnego Rady Europy. Pomysł ten do ostatniej chwili utrzymywany był w tajemnicy. Jak tłumaczono później, zadecydowały o tym dwie sprawy. Po pierwsze - żywiołowy sprzeciw konserwatywnego skrzydła PO przeciw tej kandydaturze, po drugie - chęć zadania niespodziewanego, acz bolesnego ciosu SLD. Bo co prawda Cimoszewicz oddalał się od Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale był przez cały czas kojarzony z tą formacją.

SLD ucierpiało na tej nominacji. Z szeregów tej partii odszedł, chyba już ostatecznie, jeden z jej najpopularniejszych polityków: minister sprawiedliwości, wicepremier, a wreszcie premier. Paradoksalnie sam Cimoszewicz także niewiele zyskał. Bo przegrał głosowanie z byłym premierem Norwegii Thorbjoernem Jaglandem. I to solidnie - 80 do 165.
Cios musiał być tym dotkliwszy, że Cimoszewicz chyba wierzył święcie w swoje szanse na wygraną. Bo, jak zapewniał przed wyborami: "Miałem tak wiele sygnałów poparcia i sympatii, że pozwalają one mieć duże nadzieje".

Belka nie dał się uwieść
Niewielu polskich polityków potrafi się oprzeć mirażom światowej władzy. Należy do nich prof. Marek Belka. W maju 2011 roku wiadomo już było, że oskarżany o przestępstwa seksualne Dominique Strauss-Kahn musi odejść ze stanowiska dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Zaraz zaczęły się spekulacje, kto może go zastąpić. I padło nazwisko Belki. Profesor natychmiast odpowiedział, że "To są absolutnie nie z tej planety rozważania. Spekulowanie, że Polak może być prezesem czy też dyrektorem wykonawczym MFW są absolutnie nieuprawnione". Natomiast na kandydowanie zgodził się inny profesor - Leszek Balcerowicz. I przegrał z Christine Lagarde, która zastąpiła na stanowisku dyrektora wykonawczego MFW swojego rodaka.

Nie minął rok, a w mediach pojawiły się kolejne spekulacje. Donald Tusk podobno został namaszczony przez Angelę Merkel na szefa Komisji Europejskiej. Tym razem w takie spekulacje wdała się prasa niemiecka. Polskie media podjęły natychmiast temat i zaczęły się nawet zastanawiać, kto mógłby go zastąpić na stanowisku szefa PO. I choć na razie premier zaprzecza stanowczo, by w 2014 roku zamierzał się ubiegać o to stanowisko, ma jeszcze prawie dwa lata na zmianę poglądów.
Wrocławski politolog, dr Robert Alberski, nie wątpliwości, że nieraz jeszcze usłyszymy informacje o politykach, którzy są jedną nogą w najważniejszych gabinetach międzynarodowych instytucji. - Z kilku powodów - mówi. - Nie ma pomysłu na zagospodarowanie tych osób na krajowej scenie politycznej. Poza tym każde takie doniesienie powoduje podniesienie dumy narodowej. Czujemy się dowartościowani, udowadniamy sobie w ten sposób, że jesteśmy krajem z najwyższej półki.
Jednak objęcie najważniejszych stanowisk, takich jak szefa KE czy sekretarza generalnego NATO, wymaga wielu lat ciężkiej pracy. I to nie samego kandydata, ale wielu państwowych służb. Przede wszystkim dyplomatycznych. Nie można zbyt wcześnie ujawniać nazwiska kandydata. Można to zrobić wtedy, kiedy jego szanse na objęcie stanowiska będą naprawdę realne.

Samo rzucenie czyjegoś nazwiska w polskich mediach nie wystarcza. To nie załatwi sprawy, bo konkurencja jest twarda. Stanowiska, o których marzą politycy, dają prawdziwą władzę. To nie znaczy, że podejmowane decyzje zawsze będą korzystne dla kraju, z którego pochodzą. Ale zawsze będą uczestniczyli w procesie decyzyjnym i będą mieli dostęp do najważniejszych informacji. Hanna Wieczorek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska