Jan W. trafił do aresztu w dniu, w którym wypisano go z wrocławskiego szpitala przy ul. Kamieńskiego. Mimo opinii policyjnego lekarza, że mężczyzna powinien trafić do szpitala więziennego, sąd postanowił umieścić go w zwykłej celi. Czy do śmierci przyczyniło się czyjeś zaniedbanie? Czy 50-latek przeżyłby, gdyby znalazł się w szpitalu więziennym? Odpowiedzi na te pytania szuka Prokuratura Stare Miasto. Opinię przygotowują już eksperci z Medycyny Sądowej.
Dramat zaczął się 7 czerwca na wrocławskich Kuźnikach. Jan W. - w czasie rodzinnej sprzeczki - rzucił się z nożem na żonę. Na szczęście obrażenia, jakie jej zadał, były powierzchowne. Niedługo później - wynika z ustaleń policji - mężczyzna miał dwa razy pchnąć się śrubokrętem w klatkę piersiową. Trafił do szpitala na Kamieńskiego. Tymczasem prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie próby zabójstwa żony.
Policyjny lekarz przebadał Jana W. 12 czerwca. Zasugerował, by zatrzymany mężczyzna - gdyby miał trafić do aresztu - został umieszczony w więziennym szpitalu. Z Kamieńskiego Jana W. wypisano 26 czerwca. Tego samego dnia był przesłuchiwany w prokuraturze. Tego też dnia do sądu trafił wniosek o jego aresztowanie. Sąd nie zdecydował się wysłać mężczyzny do aresztu.
Jak mówi rzecznik Sądu Okręgowego, sędzia Marek Poteralski, z akt sprawy nie wynikała konieczność pobytu Jana W. w szpitalu. Na posiedzeniu w sądzie nikt nie mówił o jego złym stanie zdrowia - przekonywał nas sędzia rzecznik.
Prokurator Maciej Kuźmia mówił nam, że napisał we wniosku o areszt prośbę o skierowania Jana W. do szpitala. Również obrońca wspominał sądowi o stanie zdrowia mężczyzny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?