Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Węgiel życia wart

Sylwia Królikowska
- Dopóki jest węgiel, będziemy kopać - mówi pan Jan, były górnik
- Dopóki jest węgiel, będziemy kopać - mówi pan Jan, były górnik Dariusz Gdesz
Ponad 200 osób wróciło do biedaszybów w okolicach Wałbrzycha. Tam zarabiają na życie. W czwartek, podobnie jak legalni górnicy, będą czcić swoją patronkę - Świętą Barbarę.

O kłopotach z biedaszybami było cicho przez ostatnie 3 lata. Ale pokusa zarobku okazała się silniejsza od zdrowego rozsądku, zwłaszcza że nielegalne wydobycie węgla w regionie wałbrzyskim staje coraz bardziej niebezpieczne.

Według oficjalnych szacunków w regionie jest kilkudziesięciu nielegalnych górników. Takie dane przedstawiają urzędnicy, twierdząc, że właściwie już nie ma problemu.
- Zjawisko zostało zmarginalizowane - przekonuje Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha. Naprawdę jednak z wydobycia węgla utrzymuje się teraz w okolicy ponad 200 osób - o takiej liczbie mówią ci, którzy kopią.

- Węgiel podrożał, to pewnie jeszcze parę lat będziemy mieli z czego żyć i znów będzie nas więcej - mówi pan Jan, 50-latek, który od kilku lat żyje z biedaszybów. Praca staje się coraz bardziej niebezpieczna, bo ci, którzy zostali, muszą drążyć chodniki coraz głębiej. W samym Wałbrzychu płytkie pokłady już prawie się wyczerpały.

Powstają szyby o głębokości nawet 100 metrów. Takie wymagają już profesjonalnych wzmocnień. Jak mówią kopacze, amator może narazić się na niebezpieczeństwo. Mimo tego trudno sobie wyobrazić, jak człowiek o zdrowych zmysłach zszedłby do takiego prowizorycznego szybu.

Kopacze pojawili się też w sąsiednich miejscowościach. Są już niemal codziennością w rejonie Głuszycy i Boguszowa-Gorców. Tam pokłady są o wiele płytsze. Jednak, jak mówią górnicy z Wałbrzycha, przez to węgiel jest mniej kaloryczny. A im głębiej wydobywany, tym jest lepszy.

Straż Miejska w Boguszowie-Gorcach nie kryje, że ma z kopaczami problem. Tylko w listopadzie strażnicy przechwycili dwa transporty z nielegalnym węglem, w sumie prawe trzy tony.
- To najbardziej skuteczny sposób, by móc zatrzymać nielegalnych kopaczy lub ich zniechęcić - mówi Sławomir Stokłosa, komendant strażników.

Systematycznie patrolujemy miejsca, gdzie mogą się pojawiać - zapewnia Kazimierz Nowak ze Straży Miejskiej w Wałbrzychu. - Wyrobiska są też zasypywane.
To jednak nie zawsze zniechęca kopaczy. Wracają na stare śmieci i odkopują swoje szyby. Przez to praca w biedaszybach staje się coraz bardziej niebezpieczna, bo chodniki mogą mieć nawet ponad sto metrów długości. Bez fachowych wzmocnień mogą się zawalić w każdej chwili. Dlatego, jak mówią kopiący, w biedaszybach zostali już sami zawodowcy - najczęściej byli górnicy, którzy kiedyś pracowali przy stemplowaniu.
W Boguszowie najwięcej osób fedruje na prywatnej działce. Służby mają związane ręce. Próbują się kontaktować z właścicielem, by zabezpieczył teren, ten jednak nie odpowiada. A kopiący mają coraz bardziej wyszukane pomysły na to, jak uniknąć spotkania ze strażnikami czy policjantami.
Teren, na którym kopią, jest zawsze obstawiony przez osoby, które alarmują o zbliżającym się patrolu. Od niedawna działają również tzw. ochroniarze.
- Nie mieliby skrupułów, by zaatakować mundurowych - mówi Stokłosa.

Wśród biedaszybników jest zasada, że nie wchodzi się innym w drogę.
- Tu jest nasz dołek - pokazuje pan Jan z dumą. Potężną, drewnianą belą wzmacnia wejście do prowizorycznego szybu. Wprost pod jego nogi obsypuje się ziemia. Pan Jan szybko odskakuje na bok. Chwilę ogląda fachowym okiem i zaraz wraca do pracy. Na kopalni przepracował 15 lat. - Znam się na tym. Po kolorze węgla mogę ocenić, czy jest dobry czy nie - mówi.

Przekonuje, że ten z Wałbrzycha jest najlepszy. Kopaczy jest już jednak sporo w sąsiednim Boguszowie-Gorcach. Sezon trwa tam już od kilku tygodni. Niedawno kopacze mogli doprowadzić do tragedii. Podkopali się pod nasyp kolejowy, który zaczął się obsuwać. Na szczęście, w porę zdołano go naprawić i nie doszło do katastrofy.

Sławomir Stokłosa przyznaje, że kopaczy jest sporo.
- Trudno ocenić, ilu dokładnie - mówi. Jak dodaje, są coraz lepiej przygotowani, by unikać kontroli. Niedawno patrol straży obstąpiła grupa wyrostków - obstawa kopaczy. Na szczęście, w porę zjawiła się policja.
- Zawsze jednak jest z nimi ktoś, kto pilnuje terenu. Kiedy wjeżdża patrol, zachowują się jak gromada wróbli, w które ktoś rzucił kamieniem: uciekają we wszystkie strony - mówi. Najwięcej osób pracuje na 5-hektarowej prywatnej działce. Jej właściciel nie odpowiada na wezwania straży. Lepiej sytuacja wygląda na terenach gminnych. Na bieżąco zasypuje się tam dziury.

W czwartek biedaszybnicy, podobnie jak inni górnicy, będą obchodzić barbórkę i dziękować swojej patronce za to, że szyby jeszcze w tym roku nikogo nie pochłonęły...

Szyby pochłonęły sześć osób
Biedaszyby powstały pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Właśnie wtedy zostało zlikwidowane Dolnośląskie Zagłębie Węglowe. Średnio co trzeci mieszkaniec Wałbrzycha pozostał bez pracy. Na sprzedaży węgla można było zarobić szybko i dużo. Pan Adam, który pracuje w Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej, przyznaje, że bywały miesiące, kiedy do domu przynosił nawet cztery, pięć tysięcy złotych.
Jeszcze cztery lata temu z biedaszybów żyło kilkuset wałbrzyszan. Część się wykruszyła, bo zaczęło brakować płytkich pokładów węgla. Już kilka razy kopacze przekonali się, że praca nie jest bezpieczna: w biedaszybach zginęło sześć osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska