Miter był poszukiwany jako świadek od kilkunastu miesięcy. Prokuratura nie mogła doręczyć mu wezwania. Sprawa być może nie ruszyłaby z miejsca gdyby nie ostatnia prowokacja ujawniona kilka dni temu przez Gazetę Polską Codziennie. Jej autorem - jak się szybko okazało - jest właśnie Paweł Miter. Zadzwonił do prezesa gdańskiego Sądu podając się za urzędnika kancelarii premiera. Rzekomy urzędnik uzgadniał z prezesem termin posiedzenia w sprawie zażalenia na aresztowanie szefa Amber Gold Marcina P.
Tymczasem od 2010 roku wrocławska prokuratura Stare Miasto próbuje wyjaśnić jak z działu widnykacji Eurobanku wyciekły dokumenty klientów. Istotnym świadkiem w tej sprawie jest Paweł Miter były pracownik widnykacji Eurobanku.
Śledztwo w tej sprawie było zawieszane już dwukrotnie. Za każdym razem z powodu kłopotów z wezwaniem Mitera.
Dwukrotnie też przełom w sprawie zbiegał się z publiczną działalności wrocławianina, znanego autora medialnych prowokacji.
Pierwszy raz sprawa została zawieszona w listopadzie 2010 roku. Wiosną 2011 Rzeczpospolita opisała prowokację Mitera wymierzoną w TVP. Podawał się za protegowanego prezydenta RP i jako taki zawarł z telewizją kontrakt na przygotowanie programu publicystycznego dla młodzieży. Programu nie przygotował a TVP zerwała z Mieterem kontakty gdy dowiedziała się,
że wrocławianin był skazany za próbę oszustwa.
W kwietniu ubiegłego roku pierwszy raz opisaliśmy historię Mitera. Wtedy po raz pierwszy poinformowaliśmy o sprawie Eurobanku i poszukiwaniach Mitera jako świadka. Niedługo potem zgłosił się do prokuratury i został przesłuchany jako świadek. Zostawił też adres, pod którym go można znaleźć.
Śledczy - po przeanalizowaniu zeznań Mitera - postanowili wezwać go i pobrać od niego próbkę pisma. Ale pod adresem, który podał na przesłuchaniu, nie można go było znaleźć.
W czerwcu ubiegłego roku śledztwo utknęło po raz kolejny i znów zostało zawieszone. Gdy wczoraj przypomnieliśmy tę historię na portalu gazetawroclawska.pl Miter skontaktował się z nami i zapewniał, że to pomyłka bo on już był w sprawie Eurobanku przesłuchiwany jako świadek. Dziś zadzownił po raz kolejny.
Mówił, ze zgłosił się do prokuratury gdzie gorąco go przeproszono za pomyłkę i wyjaśniono, ze poszukiwany jako świadek drugi raz już nie był. Później odmówił autoryzowania swojej wypowiedzi w tej sprawie i zagroził nam procesem. Przysłał oświadczenie, w którzy zatrzuca nam kłamstwo i szkalowanie go informacjami jakoby był poszukiwany jao świadek. Przyznaje jednak, że w prokuraturze "złożył czynności dochodzeniowe".
- Pan Miter był poszukiwany jako świadek. Zgłosił się dzisiaj, został przesłuchany i pobrano od niego próbkę pisma - mówi szef staromiejskiej prokuratury Jarosław Dorywała.
O szczegółach sprawy śledczy nie chcą mówić. Nie wiadomo po co potrzebny był wzór pisma Mitera. Wiadomo, że zamieszanie z Eurobankiem zaczęło się gdy do banku zgłosiła się dziennikarka wrocławskiej telewizji z informacją, że trafiła do nich osoba, która znalazła bankowe dokumenty na wrocławskim placu Kościuszki. Bankowcy poprosili o kontakt do owej osoby i zorientowali się, że to ich były pracownik Paweł Miter. Tak przynajmniej znamy tę historię.
Sam Miter zapewnia, że to nie on odnalazł dokumenty bankowe na ulicy. Nie on je z banku wynosił. Mówił nam, że dostęp do nich miało wiele osób zatrudnionych w dziale windykacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?