Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Oto, dlaczego we Wrocławiu nie chodzi się na stadion

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu sport
Wojciech Koerber, szef działu sport
Bodaj dwa tygodnie temu wspomniałem o mistrzowskiej taktyce piłkarskiego Śląska. Mianowicie chodzi o regularnie ponawiany skok na miejski skarbiec pod hasłem: "Jeśli znów nam nie dorzucicie paru baniek, to za dwa miesiące ogłosimy plajtę". No i co? No i czytam kilka dni temu, co mówi sekretarz Patalas. A mówi tak: "Środków mamy jeszcze tylko na dwa miesiące". Taa, jak to człowiek potrafi wszystko przewidzieć.

Ale miałem napisać, czemu nie chodzi się we Wrocławiu na Stadion Miejski. Zacznę od siebie. Jeśli o kadrę chodzi, nie chce mi się przepisywać tych pokrzywionych literek, by udowadniać, że jednak żyję. Tym bardziej, że jest to - zdaje się - jeden z piętnastu etapów ubiegania się o akredytację. A, by nie psuć wyniku, nie chcę przejmować wejściówek dla rodzin graczy, niech lepiej rozsiądą się Błaszczykowscy. No i najważniejsze - nie chce mi się po raz kolejny zostawiać auta pod Magnolią. Zaparkować pod stadionem nie miałem jeszcze ani możliwości, ani przyjemności. Podobno na Śląsku jest już z tym lepiej.

No i rozbawiła mnie (mnie rozbawiła, ludzi pod stadionem mogła tylko wkur…) ostatnia bitwa na argumenty rzecznika Buraka (spółka miejska) z rzecznik Olejkowską (PZPN). Kto winien kolejkom pod kasami przed Mołdawią. Olejkowska: To oni, była tylko jedna kasa. Burak: To nie my, były dwie. Ale to chyba nie brak wyobraźni, to brak wszystkiego. Zatem napiszę wprost - ma być przynajmniej 20. Dwadzieścia! A zostaje tylko pay-per-view. Ewentualnie loża u prezesa Grzesia, w jego sprawdzonym systemie pay-pierw-mi.

A Śląsk? Nie ma miejsca, więc rzucę hasłami: gdzie muzeum, gadżety, promocja? Zamiast wyjść na Rynek w koszulce playboya, niech wyjdą piłkarze do szkół. A wiecie, co jest najgorsze? Że gdy wszystkie te rady wcielicie w życie, gdy już się poprawicie, to frekwencja wzrośnie o jakieś 40 osób. Bo nie jest Śląsk ani Barceloną, ani Benficą. Nie jest nawet nic nieznaczącym w Europie Helsingborgiem. Najkrócej wyjaśnię to liczbami - 1:6. Śląsk - Helsingborg, jeden do sześciu. Taka jest dziś różnica między nami a piłkarskimi drwalami. Ale dla Soboty za piątek - brawo!

Piłkarstwo to nie jest sport, to gałąź przemysłu. Jak górnictwo, hutnictwo. I w tym przemyśle piłkarskim zakłady pracy też będą padać. Wszelako w finansowym kryzysie dostrzegam szansę na odbicie się od dna. Jeśli nie będzie pieniędzy na sprowadzanie przeciętnych obcych, może wreszcie zaczniemy wprowadzać młodych swoich, 17-18-latków. I wielu z nich szansę wykorzysta, zobaczycie. Ku chwale reprezentacji. Kryzysie, nadciągaj!

Aha, mam też rozwiązanie innej zagadki. Dlaczego kobieta żyje dłużej? Otóż dlatego, że nie ma żony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po bandzie: Oto, dlaczego we Wrocławiu nie chodzi się na stadion - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska