Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czapki z głów, królowa wróciła. Recenzja koncertu Edyty Bartosiewicz (ZDJĘCIA)

Marta Wróbel
fot. Janusz Wójtowicz
Mistrzyni przestrzennej, rockowej ballady z wpadającą w ucho melodią w tle. Mistrzyni niewymuszonej aranżacyjnej prostoty, okraszonej gitarowym riffem, którego się nie zapomina. Posiadaczka chrypki, która potrafi generować emocje jak żadna inna. W piątek na scenie Sali Koncertowej Radia Wrocław Edyta Bartosiewicz pokazała, że jest w świetnej formie, a dzisiejsza polska muzyczna scena desperacko jej potrzebuje.

Ostatnia autorska płyta Bartosiewicz "Wodospady" ukazała się czternaście lat temu, a ostatni koncert dla szerokiej publiczności artystka zaliczyła w 2010 roku na Orange Warsaw Festivalu, przed którym obiecywała rychłe wydanie nowego krążka. Album nie ukazał się do tej pory, a w tak zwanym między czasie wokalistka, kompozytorka i producentka ostrożnie dawkowała swoją obecność w mediach i na scenie. Pojawiła się w telewizji śniadaniowej, nagrała piosenkę do filmu "Kubuś Puchatek", wystąpiła w Łodzi na koncercie charytatywnym i na trzydziestoleciu Listy Przebojów radiowej Trójki. Jednak dopiero wrocławski występ był jej prawdziwym koncertowym powrotem. Powrotem, który sama Bartosiewicz w rozmowie z fanami nazwała "punktem w CV, w którym udało jej się pokazać wszystkie emocje, a czego nie mogła przez dziesięć dokonać". Tak rzeczywiście było. Bartosiewicz pięknie wyglądała, łagodnie się uśmiechała, żartowała z publicznością i nie kryła wzruszenia. Co chwile ktoś z publiczności krzyczał: "Kochamy Cię!" i jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, ja też w ten piątkowy wieczór czułam, że biorę udział w czymś ważnym.

Artystka i towarzyszący jej zespół (klawiszowiec Romek Kunikowski, basista Michał Grot, gitarzysta Maciej Gładysz i perkusista Radek Owczarz), mając w sobie radość i głód grania, zaserwowali wrocławskim fanom, którzy zapłacili za koncert niemało, bo 160 złotych i więcej, fuzję starego z nowym. Jednak z przewagą tego drugiego, bo nawet takie przeboje z lat 90. jak "Tatuaż’ i
"Jenny" zyskały nową, nieco wolniejszą od oryginałów, aranżację.

Zaczęło się od "Skłamałam", potem były m.in. "Goodbye To The Roman Candles" i "Blues For You" z debiutanckiej, anglojęzycznej płyty wokalistki "Love" ze smakowitym duetem gitarowym Bartosiewicz-Gładysz. Nie zabrakło też "Miłości jak ogień" i ballady "Ostatni". Tej wzruszona publiczność wysłuchała już na stojąco. Pojawiła się też premiera - nowa kompozycja "Renovatio", którą Bartosiewicz zagrała na żywo po raz pierwszy. Dynamiczny utwór z chwytliwym riffem ma szansę stać się kolejnym przebojem artystki. A powinien trafić do stacji radiowych wkrótce, bo jak Bartosiewicz zapowiedziała, znajdzie się także na jej nowym krążku.

To był koncert magiczny. Bez fałszywych nut, z ogromną dawką emocji, z odrobiną psychodelii i brzmieniowymi nawiązaniami do lat 70. Zakończony owacjami na stojąco i trzema bisami. A Bartosiewicz, której kariera trwa przecież od dwudziestu lat, zjadła zęby na polskim show biznesie i zebrała w nim wszystkie możliwe nagrody, wciąż jest w stanie porywać tłumy. Teraz czekamy na nową płytę. Oby to czekanie znów nie trwało długo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska