18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woody Allen nakręci film we Wrocławiu? Czemu nie!

Jacek Antczak
Wikimedia/Colin Swan
Piotr Wereśniak napisałby scenariusz, Jerzy Skoczylas, szef Komisji Kultury Rady Miejskiej Wrocławia, dofinansuje jego przejazd autostradą z Krakowa do Wrocławia, Paweł Okoński z Magdą Schejbal zastąpią Scarlett Johansson i samego Allena. Czego jeszcze potrzeba, by znany reżyser zrobił film u nas?

Amerykanin w Paryżu? W Londynie, Barcelonie, Rzymie? A potem w Krakowie, w mieście, gdzie tworzyła jego koleżanka, niejaka Wisława Szymborska? A dlaczego nie we Wrocławiu, na przykład w 2016 roku, kiedy będziemy Europejską Stolicą Kultury?

Słynny, 77-letni dziś, nowojorski artysta kina, który "nie ma ambicji osiągnięcia nieśmiertelności przez swoje filmy, bo wolałby ją osiągnąć nie umierając", wyruszył w filmową podróż życia. Od kilku lat jeździ po Europie, która pokochała go tak, a może bardziej, jak on swój Nowy Jork i zamierza tę przygodę kontynuować. Ostatnio w stolicy Katalonii nakręcił "Vicky Cristina Barcelona", w mieście miłości "O północy w Paryżu", a w Wiecznym Mieście "Zakochanych w Rzymie".

Okazuje się, że ściągnąć Woody’ego Allena, by ze swojej zakręconej perspektywy opowiedział o danym mieście, to nie "mission impossible". Wystarczy kilkanaście milionów dolarów plus VAT i dobry projekt scenariusza (jak pokazuje ostatnia Allenowska pocztówka, nie musi być nawet za dobry). A film zrobiony przez Woody’ego Allena w przepięknych okolicznościach... miasta, staje się promocją, która jest chyba warta każdych pieniędzy. Nic więc dziwnego, że do "przetargu" stają kolejne miasta, które ślą Allenowi zaproszenia. I podbijają cenę.

Ponoć pierwszy na liście i bliski podpisania umowy na film jest Berlin, a w kolejce czekają już Sankt Petersburg, Moskwa, Praga... i Kraków. - Odpowiedział, że chętnie do nas przyjedzie, bo to świetny pomysł, cudowne miasto, a jego miłość do Wisławy Szymborskiej może przenosić góry - zdradził w jednym z wywiadów Rafał Orlicki, szef Krakowskiej Komisji Filmowej. I dodał, że po dwóch-trzech filmach Woody Allen chętnie wróci do rozmowy o obrazie w scenografii stolicy Małopolski.

Budżet, czyli "Purpurowa limuzyna z Krakowa"

Znając Allenowską regularność, reżyser może przyjechać do Krakowa około 2015 roku, czyli rok przed tym, jak Wrocław stanie się Europejską Stolicą Kultury... - I wtedy moglibyśmy wkroczyć do akcji - Jerzy Skoczylas, szef Komisji Kultury wrocławskiej Rady Miejskiej konstruuje już plan, którego nie powstydziliby się sam Ray (w tej roli Woody Allen) z filmu "Drobne cwaniaczki". Nie chodzi bynajmniej o otwarcie sklepu z ciasteczkami, lecz o autostradę A4. - Zazdroszczę Krakowowi pomysłu z zaproszeniem Allena. Już drugi raz nas wyprzedzili - z europejską stolicą kultury też tak było. Ale naszą łączność z królewskim miastem możemy wykorzystać - jest pewien Skoczylas.

Zdaniem radnego, trzeba wykorzystać fakt, że A4 to jedyna autostrada w Polsce, która łączy dwa duże miasta. Wrocławski satyryk nie używał w rozmowie z nami słowa "porwanie", ale coś w tym stylu miał na myśli. - Trzeba wynająć amerykańską limuzynę i przywieźć go do Wrocławia. Jestem nawet gotów z własnej kieszeni sponsorować przejazd przez wszystkie bramki. Ale tylko w naszą stronę. Bo wtedy Allen nie miałby 17 złotych na powrót i musiałby zostać we Wrocławiu. I już go mamy, bo zakochałby się w tym miejscu i z pewnością coś nakręcił - Jerzy Skoczylas musi jeszcze tylko dopracować szczegóły i przedstawić ten plan na posiedzeniu Komisji Kultury. Obawiamy się, że nie obejdzie się jednak bez Komisji Finansowej i wpisania punktu "Woody Allen" do budżetu na lata 2013-2016.

Scenariusz, czyli "Wszyscy mówią: kocham Wrocław"

Samo zapisanie w budżecie (jeśli będzie dwa razy drożej niż zaplanują, dla Wrocławia, to żaden problem - vide stadion czy aquapark) to dopiero połowa sukcesu. Trzeba przecież twórcy "Wszystkiego, czego chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać" przedstawić scenariusz. Najlepszy, na jaki nas stać. Potrzebny byłby więc utalentowany scenarzysta związany z Wrocławiem. Wybraliśmy autora scenariusza "Kilera", który jako ówczesny student kulturoznawstwa napisał w akademiku "Dwudziestolatka". Kto ma pisać dla twórcy "Zakochanych w Rzymie" , jeśli nie reżyser "Zakochanych", który napisał też dialogi... Mickiewiczowi, opracowując scenariusz "Pana Tadeusza" dla Andrzeja Wajdy.

- Nie ma sprawy. Lubię kino Allena i widzę, że jego ostatnie filmy to wyłącznie municypalne komedie romantyczne, a takich filmów mam już kilka na koncie - zgodził się bez wahania Piotr Wereśniak, którego złapaliśmy na planie serialu "Wszystko przed nami" (niebawem wejdzie do telewizyjnej ramówki).

- Allen miał superpomysł z tymi miejskimi filmami. Nie ma znaczenia, że one nie dorównują jego poprzednim dziełom. Potraktujmy ulgowo z miłością tego starszego, niezwykłego faceta, który zrobił w życiu tyle pięknych, znakomitych filmów, że teraz może sobie pozwolić na pokazywanie miłosnych opowieści z miastami w tle - reżyser "Nie kłam, kochanie" ma wyraźną słabość do twórcy "Co nas kręci, co nas podnieca". - Zresztą, właśnie te filmy mają znacznie szerszą publiczność niż poprzednie. Miasta są zachwycone światową promocją, aktorzy z tych krajów reżyserem, a Woody Allen świetnie się bawi. Czyli wszyscy na tym wygrywają.
Piotr Wereśniak deklaruje, że scenariusz takiej komedii romantycznej to dla niego miesiąc roboty, góra dwa. Znacznie dłużej zajęłoby to, gdyby musiał pisać od razu w wersji angielskiej.

Akcja, czyli "O północy na Menniczej"
Jerzy Skoczylas, po porwaniu, namawiałby Allena na zekranizowanie powieści Marka Krajewskiego o Eberhardzie Mocku. Ale naszym zdaniem osadzenie akcji w czasach Breslau to ryzykowny pomysł, bo jeden z bohaterów Allena (w tej roli on sam) po wysłuchaniu opery Richarda Wagnera miał ochotę napaść na Polskę, a inny (w tej roli też Allen) może mieć z tych czasów złe wspomnienia, bo jedyny raz dostał wtedy lanie od rodziców: "zaczęli mnie bić 23 grudnia 1942, a skończyli późną wiosną 1944".

- Racja. To może umieściłby akcję na moście miłości na Ostrowie Tumskim? Tylko musi się spieszyć, bo jest tam tyle kłódek zakochanych, że niebawem się pod ich ciężarem zawali - apeluje Skoczylas. Religijne dylematy często poruszane przez Allena ("Nie dość, że nie ma Boga, to jeszcze spróbuj znaleźć hydraulika w weekend!") mógłby z kolei rozstrzygać w Dzielnicy Czterech Świątyń. I może tam jego bohatera spotkałoby wreszcie to, na co od dawna czeka: "Gdyby tylko Bóg dał mi jakiś jasny znak! Na przykład złożył depozyt w szwajcarskim banku na moje nazwisko").

Piotr Wereśniak na szybko proponuje, by akcja wrocławsko-miejsko-allenowskiej komedii romantycznej oscylowała raczej wokół uwspółcześnionych szekspirowskich motywów. - On mógłby pochodzić ze znanego rodu z "trójkąta". Ona byłaby bogatą intelektualistką z Biskupina. Wtedy Allen kręciłby na słynnej Menniczej i na Wielkiej Wyspie - kombinuje reżyser. Dodaje, że Wrocławiowi należy się film wielkiego reżysera, który pokazałby światu miasto młode, otwarte i nowoczesne.
- Jeśli chodzi o klimaty nowojorskie, to obowiązkowo musi kręcić w Sky Tower. Miałby tam pod ręką Mela Gibsona, który ma ponoć tam zamieszkać - proponuje Julia Popkiewicz, wrocła-wianka, która jako drugi reżyser i specjalistka od obsady pracowała m.in. przy "Sali samobójców", "Essential Killing" i "80 milionach". - A ta bogata bohaterka powinna mieszkać raczej w którymś z dolnośląskich pałaców. W Krakowie takich nie mają. A przy okazji pokazalibyśmy mu, gdzie na Dolnym Śląsku kręciliśmy takie arcydzieła, jak "Czterej pancerni i pies i "Stawka większa niż życie" - śmieje się Julia Popkiewicz, która - za najniższą, ale amerykańską stawkę i z największą przyjemnością - zajęłaby się skompletowaniem obsady dla Allena.

Obsada, czyli "Kinga Magdalena Wroclove"
- Kinga Preis potrafi zagrać wszystko, więc Allen miałby na miejscu świetną aktorkę - zgadzają się Wereśniak z Popkiewicz. Skoczylas dorzuca Pawła Okońskiego i resztę ekipy Wrocławskiego Teatru Komedia, a reżyser świetnie sprawdzającą się w rolach komediowych Magdę Schejbal . - Tomasza Kota nie proponuję, bo nie mieści się w kadrze kameralnych filmów - śmieje się Wereśniak.

Julia Popkiewicz wspomina o Bartku Porczyku, który właśnie zagrał główną rolę w komedii "Ambassada" Machulskiego, Wojciecha Ziemiańskiego i młodziaków kończących wrocławską Akademię Teatralną: Sarę Celler-Jezierską czy Szymona Warszawskiego. - W epizodach rozgrywających się na pięknym dziedzińcu Ossolineum widzę też dr. Bogusława Bednarka rozmawiającego z prof. Janem Miodkiem. To absolutnie Allenowskie postacie - dodaje.

Ma też rewolucyjną propozycję. Gdyby nie udało się podprowadzić Krakowowi Woody’ego Allena, trzeba krakusów przebić oryginalniejszym pomysłem: - Nakręćmy baśń o Wrocławiu. Ściągnijmy reżysera Tima Burtona, którego filmy biją teraz rekordy popularności, a do głównych ról Angelinę Joli, najlepiej z Bradem Pittem, to zaoszczędzimy, bo wystarczy jeden apartament - proponuje.
Pomysł znakomity, ale jak szaleć, to szaleć - od lat na propozycję czeka ktoś lepszy w bajkach od Burtona. Po prostu Wrocław powinien sfinansować odmrożenie Walta Disneya i zamówić u niego bajkę o dolnośląskiej Śnieżce i wrocławskich krasnoludkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Woody Allen nakręci film we Wrocławiu? Czemu nie! - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska