Stanislav Levy już na powitalnej konferencji zaznaczył, że nie ma zamiaru przeprowadzać w klubie rewolucji. Podkreślał to zresztą i wczoraj, mówiąc, że jeśli chodzi o skład, będzie bazował na tym, co widział w spotkaniu z Ruchem Chorzów. - Wyjściowa jedenastka nie musi być jednak identyczna - zaznaczył i personalia pominął, wspominając jedynie, że do meczu jest jeszcze trochę czasu. Jak od początku zapowiada, jego drużyna ma grać ofensywnie. - Nie możemy jednak zapomnieć o obronie - dodaje za każdym razem. Przyznaje też, że dwa tygodnie pracy z drużyną to jeszcze za mało, by przekazać jej wszystkie wskazówki.
- Myślę, że w tym tygodniu ćwiczyliśmy bardzo intensywnie. Wierzę, że to, jak pracowaliśmy, jesteśmy w stanie przenieść na mecz z Podbeskidziem. Będziemy także wyciągać wnioski z meczu z Ruchem. Naszym celem jest zdobycie trzech punktów - oświadczył.
W ostatnich dniach na drobne urazy narzekali Amir Spahić, Marcin Kowalczyk i Sylwester Patejuk. Wszyscy jednak są już zdrowi i dziś zabraknie jedynie Sebastiana Mili - ostatniego zawodnika pauzującego za sławetną już przyśpiewkę o Legii. By podtrzymać meczowy rytm, kapitan WKS-u zagrał w środę w zakończonym bezbramkowym remisem meczu Młodej Ekstraklasy z Lechem. Zwarty i gotowy jest też Waldemar Sobota, który ze względu na powołanie do reprezentacji, jako ostatni poznał nowego trenera. Sam zawodnik zadeklarował, że nie jest zmęczony i może dziś spokojnie grać. Potwierdza to Levy. - Byłem na meczu Polski z Mołdawią. Oglądałem Waldka Sobotę. Wniósł szybkość, dynamikę. W drugiej połowie ożywił grę. Myślę, że jest gotowy do meczu z Podbeskidziem - stwierdził Czech.
W ekipie "Górali" na pewno zabraknie kapitana Tomasza Sokołowskiego i Bartłomieja Koniecznego, którzy już od dłuższego czasu zmagają się z kontuzjami. Zresztą drużyna Roberta Kasperczyka u progu sezonu wydaje się być już zupełnie inną ekipą niż groźny beniaminek w rozgrywkach 2011/2012. Na dodatek jej dotychczasowa największa gwiazda gra teraz w... Śląsku. Chodzi rzecz jasna o Sylwestra Patejuka.
Podbeskidzie meczu o stawkę nie wygrało od marca. W tym sezonie ma na koncie tylko punkt. - To jest bardzo waleczna drużyna. Potrafi szybko przejść z defensywy do ofensywy. W pewnych okresach meczu starają się przycisnąć rywala pressingiem - przestrzega Levy.
Z drugiej jednak strony Śląsk w dwóch ostatnich meczach nie stracił bramki, a w tamtym sezonie dwa razy z "Góralami" wygrał (w lidze i Pucharze Polski) i raz zremisował. No i zawsze jest szansa, że zadziała efekt nowej miotły. - Ja już mam wiele za sobą nie tylko jako trener, ale i jako piłkarz. Nie chcę mówić, że nie ma tremy przed tym debiutem, ale to raczej coś pozytywnego - uśmiecha się Levy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?