Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubawka: Pod dziećmi zapadła się stara skocznia, bo opiekunowie zlekceważyli zakaz wstępu

Rafał Święcki
Dzieci poszkodowane w niedzielnym wypadku na skoczni narciarskiej w Lubawce są już w domach. Szpital opuściła też 12-latka, u której lekarze podejrzewali uraz kręgosłupa. Wszystkie dotkliwie potłukły się po upadku z wysokości ok. 5 metrów, gdy nagle zarwała się pod nimi drewniana podłoga podestu skoczni. Podczas wycieczki spadło z niej siedmioro uczniów Szkoły Podstawowej w Szarocinie, gmina Kamienna Góra. Czworo z nich trafiło do szpitala na obserwację. Wycieczka (24 dzieci) była pod opieką dwóch nauczycielek i przewodnika PTTK. Dlaczego doszło do wypadku?

Bada to Prokuratura Rejonowa w Kamiennej Górze, która prowadzi postępowanie w sprawie narażenia uczniów na niebezpieczeństwa utraty zdrowia lub życia. Ponieważ opiekunowie mieli obowiązek opieki nad osobami narażonymi na niebezpieczeństwo, jest to przestępstwo zagrożone karą od 3 miesięcy do lat 5 więzienia. Nikomu na razie nie postawiono zarzutów.

- Sprawdzamy też, czy skocznia była należycie zabezpieczona przed dostępem osób postronnych - mówi Grażyna Karalus-Greb, zastępca prokuratora rejonowego w Kamiennej Górze.

Na obiekcie w kilku miejscach wiszą tablice zakazujące wchodzenia na podesty dla widzów i zawodników. Opiekunowie zlekceważyli je i pozwolili całej grupie dzieci wejść na rozbieg skoczni, by stamtąd mogły podziwiać widoki. Na pierwszy rzut oka drewniana konstrukcja skoczni wydaje się solidna. Ale pod ciężarem całej grupy pękła zbutwiała belka nośna, podtrzymująca podłogę. Dzieci wypadły przez kilkumetrowy otwór. To cud, że skończyło się na siniakach i stłuczeniach. Zdarzenie mogło mieć o wiele poważniejsze konsekwencje, bo uczniowie spadli ze znacznej wysokości, a z uszkodzonych belek wystają w tym miejscu kilkunastocentymetrowe gwoździe.

Uczniowską wycieczkę, podczas której doszło do wypadku na skoczni w Lubawce, zorganizował kamiennogórski oddział PTTK. Grupę prowadził 36-letni przewodnik wraz z dwiema nauczycielkami. W wycieczce miały uczestniczyć przede wszystkim dzieci klasy szóstej, ale dołączono do nich także uczniów młodszych klas w wieku od 9 do 12 lat. Miały dojść do Kruczej Doliny, gdzie zorganizowano dla nich ognisko. Obok niej znajduje się narciarska skocznia.

Według relacji nauczycielki Barbary Kokosz, to przewodnik zaproponował wejście na podesty obiektu. - Poprosił mnie, żeby zabezpieczyć miejsce, z którego startują skoczkowie. Weszłam pierwsza i stanęłam tak, by żadne z dzieci nie wypadło, bo w tym miejscu nie ma barierki. Staliśmy tam jedynie chwilę, gdy nagle runęła podłoga - tłumaczy Barbara Kokosz.

Nauczycielka zapewnia, że nie widziała żadnych tablic zabraniających wchodzenia na skocznię, choć jedna z nich znajduje się tuż przy schodach. Zdaniem innych uczestników wycieczki, zakazy widział na pewno przewodnik.

- Koleżanka powiedziała mu, że tu nie wolno wchodzić. On odpowiedział, że te tabliczki powinny być ściągnięte, bo skocznia jest bezpieczna - mówi nam Klaudia, uczennica piątej klasy, która w niedzielnym wypadku doznała urazu ręki.

Po wypadku uczniów przewieziono do szpitala w Kamiennej Górze. Czworo z nich pozostało w nim na obserwacji. W poniedziałek wszyscy wrócili do domów.

Jak udało się nam ustalić, 36-letni przewodnik dopiero od kilku miesięcy miał uprawnienia państwowe do prowadzenia grup w górach. Uczniowie z Szarocina byli pierwszą grupą, z którą wyszedł na trasę, po zaliczeniu przewodnickich egzaminów.

- Jest mocno zestresowany, bardzo przeżywa ten wypadek - powiedział nam Kazimierz Majewski, prezes kamiennogórskiego oddziału PTTK. Dla niego to też trudna sytuacja osobista, bo za grupę był odpowiedzialny jego syn.

Według Majewskiego, do wypadku nie doszłoby, gdyby skocznia nie była zaniedbana. Obiekt powstał w 1924 roku. W latach 80. skocznię powiększono. Ostatnie zawody odbyły się tam w 2010 roku.

- To jest skocznia-pomnik. By mogły się rozgrywać zawody, potrzebna jest gruba warstwa śniegu, bo nie ma igielitu. Nie ma też systemu sztucznego naśnieżania, a z naturalną pokrywą bywają ostatnio kłopoty - mówi Jacek Włodyga z zarządu Polskiego Związku Narciarskiego.

Dochodzenie prowadzi kamiennogórska prokuratura. Postępowanie w sprawie złego stanu technicznego skoczni wszczął Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Kamiennej Górze.

Skocznią zarządza jednostka podległa gminie Lubawka. Ale burmistrz Tomasz Kulon nie chciał wypowiadać się na temat stanu skoczni.

GOPR radzi
Ratownicy radzą, by uczestnicy szkolnych i innych wycieczek przed wyjściem w góry dokładnie zaplanowali wyprawę. Powinniśmy za-opatrzyć się w mapy. Może przydać nam się latarka oraz telefon. Zarówno zimą jak i latem trzeba zabrać krem ochronny. W plecaku prawdziwego turysty powinna znaleźć się woda lub termos z herbatą, kilka batonów lub czekolada. Ubranie powinno chronić przed wiatrem, wilgocią oraz wychłodzeniem, jednocześnie zapewniając odpowiednie cyrkulację powietrza od wewnątrz. Buty najlepiej aby sięgały ponad kostkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lubawka: Pod dziećmi zapadła się stara skocznia, bo opiekunowie zlekceważyli zakaz wstępu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska