Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co pozostało we Wrocławiu po epoce Gierka?

Marcin Moneta
Maluch, coca-cola, peweksy i własne M3. To wszystko są synonimy dekady Edwarda Gierka. Pierwszy sekretarz KC PZPR ustąpił ze stanowiska dokładnie 32 lata temu. Przypominamy tę datę, bo Wrocław zawdzięcza mu wiele, a Gierkowa spuścizna do dziś determinuje wiele spraw w mieście.

To w tamtym okresie wyrosły wielkie wrocławskie osiedla: Kozanów, Nowy Dwór czy osiedle Kosmonautów. Dziedzictwo epoki Gierka to także inwestycje drogowe - i słynna trasa W-Z, dzieląca centrum Wrocławia. Urzędnicy z magistratu łamią sobie teraz głowy, jak wyprowadzić ruch aut z ulicy Kazimierza Wielkiego, ale nie potępiają epoki gierkowskiej w czambuł. Przeciwnie.
Magistrat chce rozwijać niektóre koncepcje planistów z tamtych czasów. Zamierza uchwalić miejscowy plan zagospodarowania dla terenów na osiedlu Kosmonautów, gdzie socjalistyczni urbaniści zaplanowali duży park, przez który przepływałby specjalnie stworzony potok. Powstały nawet pomosty dla tego potoku, planów jednak nigdy nie zrealizowano.

- Ta koncepcja była warta uwagi, dlatego będziemy ją kontynuować - deklaruje architekt miejski, Piotr Fokczyński. Nie wszyscy też wiedzą, że dzisiejsze inwestycje komunikacyjne planowano właśnie w czasach Gierka, choćby Tramwaj Plus. - Już 30 lat temu inżynierowie planowali stworzenie szybkiego połączenia osiedli zachodu Wrocławia z centrum. Trasa miała przechodzić częściowo pod ziemią - tłumaczy dr Maciej Kruszyna z Politechniki Wrocławskiej.

Minione czasy doceniają także architekci. Dostrzegają piękno choćby w tzw. sedesowcach na placu Grunwaldzkim. Zastanawiają się, czy powinny one trafić pod ochronę konserwatora zabytków. Wychwalają również budynki użyteczności publicznej, jak Dolmed czy obiekty naukowe, jak choćby budynki Wydziału Chemii i Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Czasy rządów Gierka to jednak także garb, z którym miasto do tej pory się nie uporało. Oprócz nieszczęśliwej trasy W-Z, do dziś straszą również tzw. plac Społeczny czy dworzec autobusowy.

W roku 1970 we Wrocławiu mieszkało 526 tys. ludzi, o ponad 100 tys. mniej niż obecnie. Tamte czasy to nieznany wcześniej w PRL rozmach inwestycyjny. Dzięki kredytom z Zachodu budowano osiedla mieszkaniowe, obiekty użyteczności publicznej, fabryki i drogi. Co z tego pozostało do dziś?

Chyba najbardziej znane dzieło z epoki Gierka to przecinająca Stare Miasto na pół trasa W-Z, biegnąca ulicą Ruską i Kazimierza Wielkiego do placu Dominikańskiego (dawniej Dzierżyńskiego). Dziś wrocławscy urzędnicy głowią się nad tym, co zrobić, by ograniczyć ruch aut na Kazimierza Wielkiego i odzyskać ten teren dla przechodniów.

- Puszczanie trasy tranzytowej przez centrum miasta jest dziś dla nas czystym absurdem, jednak pamiętajmy, że w tamtych czasach trasa W-Z była postrzegana jako nowoczesne i potrzebne rozwiązanie - tłumaczy dr Maciej Kruszyna z Politechniki Wrocławskiej. Rzeczywiście, trasa miała odciążyć komunikacyjnie Rynek, po którym jeździły wówczas samochody i tramwaje. Szacowano, że po nowej drodze będzie jeździć 2500 aut na godzinę.

Nie wszyscy wiedzą, że ówczesne władze miały w planach także budowę trasy północ - południe. Tych planów komunistycznym urzędnikom nie udało się zrealizować. Mimo że budowa nigdy nie ruszyła, w ramach przygotowań wysadzono w powietrze zabytkowe, XIII-wieczne Młyny Świętej Klary, które "blokowały" budowę drogi z południa na północ. W 1974 r. decyzję o wyburzeniu młynów podjął Marian Czuliński, ówczesny prezydent Wrocławia. Zadanie wykonali w "czynie społecznym" saperzy z wrocławskiej Oficerskiej Szkoły Inżynieryjnej, a sprawa była tak głośna, że wywołała oburzenie na Zachodzie. W świat poszła wieść, że w Polsce niszczy się zabytki.

W czasach Gierka, w 1976 roku, rozpoczęła się też (trwająca 18 lat) budowa dworca autobusowego przy ul. Swobodnej. Dziś może on śmiało konkurować do miana najbrzydszego obiektu w mieście. Polbus - właściciel dworca - chce cały teren sprzedać.

Nie zawsze jednak za dobrym planowaniem szła dobra jakość. Ówczesna władza oszczędzała na materiałach budowlanych, których brakowało. Tak wybudowano m.in. słynne sedesowce na placu Grunwaldzkim. Czasy Gierka to także przemysł. We Wrocławiu prężnie działały m.in. zakłady elektroniczne Elwro, Hutmen, Hydral czy też FAT.

Edward Gierek zbudował krótkotrwały dobrobyt na zagranicznych kredytach. Zadłużył Polskę na ponad 70 mld dolarów. Jeszcze w latach 70. wprowadzono kartki na niektóre produkty. Nie ukończono też wielu inwestycji, a w wyniku wzrostu cen energii i zadłużenia państwa zakłady państwowe nie były w stanie utrzymać produkcji. Polska wpadła w kryzys gospodarczy, którego efektem było powstanie Solidarności i wybuch stanu wojennego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Co pozostało we Wrocławiu po epoce Gierka? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska