Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Jakie błędy popełnił Przemysław Koelner?

Paweł Kucharski
Reaktywowany przez Rafała Dutkiewicza i Przemysława Koelner Śląsk przetrwał tylko rok
Reaktywowany przez Rafała Dutkiewicza i Przemysława Koelner Śląsk przetrwał tylko rok Tomasz Hołod
- Dla nas organizowanie klubu w ekstraklasie było całkowicie nowym doświadczeniem. Tego nie da się nauczyć na żadnym uniwersytecie, trzeba to po prostu przejść. Przyznaję się: popełniłem wszystkie błędy, jakie mogłem tylko popełnić - mówi Przemysław Koelner, prezes spółki WKK Obiekty, która przez ostatni sezon zarządzała występującym w ekstraklasie koszykarskim Śląskiem Wrocław.

Będąc bogatszy o doświadczenia z ostatniego roku, nie myśli Pan, że błędem była podjęta próba reaktywowania koszykarskiego Śląska?
Kiedy decydowałem się na ten krok, brałem pod uwagę dwa aspekty. Po pierwsze - zespół w ekstralidze miał być wierzchołkiem piramidy szkoleniowej WKK. Aby ci najbardziej uzdolnieni mogli się dalej rozwijać, muszą grać na najwyższym poziomie. Po drugie - chcieliśmy wskrzesić wielkie koszykarskie tradycje Wrocławia. Reaktywacja miała wyjść z pożytkiem dla wszystkich. I choć w międzyczasie były różne historie i problemy, dziś, gdybym mógł jeszcze raz podejmować decyzję, nie zawahałbym się i postąpiłbym tak samo.

O jakich historiach i problemach Pan mówi?
To były okoliczności niezależne od wszystkich. Już na samym początku mój projekt obarczony był trudnościami. Chodzi mi o rozmowy na temat znaku towarowego Śląska, które przedłużały się prawie w nieskończoność. Nie mogłem korzystać z nazwy i herbu, a przez to musiałem zwlekać z rozmowami ze sponsorami. To zaważyło na naszym budżecie.

Ale później tych sponsorów i tak nie udało się pozyskać...
Dla nas organizowanie klubu w ekstraklasie było całkowicie nowym doświadczeniem. Tego nie da się nauczyć na żadnym uniwersytecie, trzeba to po prostu przejść. Przyznaję się: popełniłem wszystkie błędy, jakie tylko mogłem popełnić. Dobrałem złych współpracowników, zbudowaliśmy zbyt drogi zespół, którego koszty utrzymania były wyższe niż zakładaliśmy. Moim błędem było to, że zbyt późno zacząłem kontrolować koszty i podejmować decyzje o zwolnieniach niefektywnych osób, które generowały nadmierne koszty. Nie mówię, że z ich strony nie było chęci do pracy, ale w pewnym momencie zderzyli się ze ścianą, bo nie umieli znaleźć sponsorów, a koszty utrzymania klubu rosły.

Ale to, że zawodnicy nie dostawali pieniędzy na czas, to już chyba nie ich wina?
We wrześniu, biorąc pod uwagę pieniądze z budżetu miasta, swoje i kilku mniejszych sponsorów, założyłem minimalny budżet, który wystarczyłby nam na cały sezon. Tyle tylko, że moi kontrahenci biznesowi - nie mówię tu o władzach miasta - nie wywiązywali się ze swoich zobowiązań na czas i stąd te opóźnienia. Klub nie generował żadnych znaczących przychodów. Ludzie mogą przeczytać w różnych publikacjach, ile to nie mam milionów i które miejsce zajmuję na liście najbogatszych. Wielu myśli, że ja te pieniądze mam ot tak, na koncie. Ale nikt nie wspomina w tych rankingach, że pieniądze sa ulokowane w różnych niepłynnych aktywach, na przykład akcjach i obligacjach.

No to może ten budżet, o którym Pan mówi, nie był skrojony na miarę ekstraligi?
Był skrojony na miarę ligi, bo wyniki były dobre. Wydaliśmy ponad cztery miliony złotych. Dwa, które dostaliśmy od miasta i drobnych sponsorów, i drugie tyle z mojej prywatnej kieszeni. Podkreślam: mojej kieszeni, a nie spółki Koelner SA. W trakcie rozgrywek okazało się, że potrzeba więcej niż w założonym budżecie. W drugiej połwoie sezonu zaczęliśmy szukać oszczędności. Grając mecz na wyjeździe, można znaleźć nocleg za 100, ale też za 150 złotych. To drobny przykład, ale jak pomnoży się to przez liczbę zawodników i liczbę wyjazdów, to się trochę uzbiera. Za taki stan rzeczy nie winię pracowników, tylko siebie, bo to i tak ja za ten klub odpowiadałem.

Pomijając sprawę z nieprzyznaniem Śląskowi licencji, z kim Pan chciał "robić" ten Śląsk? Niemal wszyscy pracownicy zostali zwolnieni albo sami odeszli. W ich miejsce nikogo nie zatrudniono.
Cóż, mówi się, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Jak masz pieniądze, to masz wielu przyjaciół. Ale to nie jest też tak, że nie miał kto pracować. Już w kwietniu wiedziałem, kto ze mną będzie współpracował, ale ich obowiązki zaczynały się w sierpniu.

W czasie gorących utarczek o przyznanie licencji dawał Pan do zrozumienia, że to wszystko to gra polityczna, która ma na celu zdyskredytowanie Pana...
Od ponad 2200 lat w Europie obowiązuje rzymskie prawo, w którym jedna z najważniejszych dewiz brzmi: patrz, kto uzyskał korzyść, ten winien. Tyle w tym temacie.

Będzie Pan się sądził z Polską Ligą Koszykówki?
Tak, pismo do ministerstwa sportu już wysłaliśmy. Przygotowujemy pozew o odszkodowanie.

W koszykówce Pan zostaje.
Nie po to wydaję pieniądze na budowę hali przy Kwidzyńskiej, żeby z tego wszystkiego rezygnować. Chcę, by w przyszłym sezonie WKK awansował do pierwszej ligi. Potem pomyślimy o ekstralidze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska