Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witaj, szkoło ukochana! Czyli zdrowa lufka na śniadanie i katechetka topless

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Dobrze nie jest. Koniec wakacji. Cierpią wszyscy. Dzieci - wiadomo, dlaczego. Ich rodzice, bo powraca czas porannej mobilizacji, czyli poranne okrzyki: "Jak za pięć minut nie wstaniesz, to...!!!". Tu każdy wpisuje argumenty, jakie stosuje, by zwlec nastoletnie ciało z łóżka. Ciągnięcie za nogę, wrzaski prawie niekulturalne, szantaż, nasyłanie psa itp. Cierpią też nierodzice, bo z pierwszym dzwonkiem wracają korki w mieście.

Ale mnie, jako praktykującego rodzica, zawsze przed rozpoczęciem roku szkolnego nachodzą refleksje o kondycji polskiej szkoły. Czego od niej oczekuję? Gdybym miał to opisać w skrócie, to chodzi o to, by naszym dzieciom zaprezentowała wzór matematyczny odpowiadający na proste pytanie: jak żyć?

Wiem, że to trochę trudniejsze niż uporanie się z matematycznym twierdzeniem Fermata. Nie wdając się w szczegóły krzywych eliptycznych, wyjaśnię tylko Państwu, że francuski matematyk swoje twierdzenie sformułował w 1637 roku, a uczeni poradzili sobie z jego tajemnicą dopiero w drugiej połowie XX wieku.

Więc jak żyć? Trochę to bardziej skomplikowane niż 2 + 2 = 4 (to nie jest twierdzenie Fermata!), ale pewne wskazówki przychodzą mi do głowy. Zwłaszcza po tym, co się działo podczas mijających wakacji. Po pierwsze, nie chciałbym, aby po skończeniu szkół moje dziecko było w stanie wpaść na przykład na taki pomysł, że pieniądze Amber Gold w walizkach z Polski wywiózł Michał Tusk. A takie teorie już krążą. Mamy wielką skłonność, by z każdej afery robić politykę. A proszę spojrzeć na to, co się dzieje na świecie. Kilka lat temu obserwowaliśmy aferę z piramidą finansową Bernarda Madoffa.

Przy nim Amber Gold to pikuś. Ale Amerykanie nie rzucili się na prezydenta, tylko wkroczyło FBI, zamknęło gościa, kilka miesięcy później dostał wyrok 150 lat więzienia i posprzątane. A my teraz będziemy latami szukać drugiego dna. Zawinił właściciel firmy? Do więzienie. Zawinił syn premiera? Do więzienia. Z jednej strony chcieliśmy się pozbyć socjalizmu, z drugiej nie możemy się z nim rozstać. Państwo nie odpowiada za wszystkich oszustów tego świata i za wszystkie nasze nieszczęścia. Jak ktoś dał się nabrać, to przykro mi, ale nie mogą za to płacić ci, co nie dali się wciągnąć w marzenia o szybkim i wielkim zysku. A już powoływanie sejmowej komisji śledczej to absurd. Posłowie niech lepiej zajmą się tworzeniem prawa, które uniemożliwi powstawanie takich firm. Wiem, że to trudniej niż błyszczeć na posiedzeniach komisji, ale warto próbować. Wszak Sejm od tego jest.

Po drugie, nie chciałbym, aby moje dziecko w szkole zamiast drugiego śniadania dostawało lufkę marihuany do wy-palenia. Bo przez ostatnie dni nasłuchałem się tyle dobrego o tym narkotyku,że czekam już na akcję "Porcja trawki w szkolne ławki" zamiast tak zobrzydzonego "Pij mleko - będziesz wielki". Przez całe lato tzw. mądrzy ludzi z radością opowiadali, że palą lub palili marihuanę i widziałem, że byli z tego dumni. Wręcz modne stało się pokazać "ja też próbowałem". Ja nie paliłem i nie mam z tym problemu, ale czuję, że niedługo źle będzie widziane w towarzystwie przyznawać się do tego. A ja myślę, że właśnie wyznania tych ludzi to pierwszy widomy znak, iż palenie tego narkotyku bardzo źle wpływa. Zwłaszcza na psychikę. Bo jeśli się nie mylę, w Polsce jest to zakazane prawem. Czyli co, niedługo będziemy się szczycić: jechałem po alkoholu, okradłem sąsiada?

A wracając do zdrowotnych aspektów palenia marihuany. Zwolennicy zalegalizowania tego narkotyku podkreślają, że są dowody naukowe i mogą przedstawić naukowców, którzy to udowodnili. Ja mam naprawdę wielki szacunek do nauki i naukowców, ale w każdej chwili mogę przywołać także takich, którzy udowodnili, że homoseksualizm to wyleczalna choroba, albo twierdzą niezbicie, że ludzie o białej skórze mają przewagę nad tymi, których przodkowie wywodzą się z Afryki. Nie podobają się mi ich teorie, ale oni też legitymują się tytułami doktorów czy profesorów. Tak samo jak ci od marihuany.

No i po trzecie, chciałbym, aby moje dziecko było otwarte i tolerancyjne, ale niekoniecznie w rozumieniu, które ostatnio usłyszałem. Jedna pani stwierdziła, że przyprowadza swoje kilkuletnie dzieci na plaże nudystów, bo chce, by właśnie poznały świat bez barier. Nigdy nie sądziłem, że majtki to przejaw nietolerancji. Ale ostatnio również na zwykłych plażach dość często można napotkać panie, które opalają się bez stanika, pokazując całemu światu część ciała, której faktycznie nawet Ewa w raju nie skrywała za listkiem figowym. Gdy jedną z pań spytałem, czemu to czyni, to nawet mnie lekko zrugała: "Żyję w wolnym kraju i mogę robić, co chcę".

Tak? Czyli rozumiem, że naturalną konsekwencją tak pojętej wolności będzie bezkarne pozbycie się bielizny na przykład na wrocławskim Rynku. Bo gorąco... Albo na lekcji religii katechetka z tych samych powodów pokaże naszym dzieciom, jak wyglądał raj. Takiej szkoły bym nie chciał. Ale, reasumując, widzę, że problem ten nie jest wymysłem współczesnych. Gnębi nas nieco dłużej, choć nie tak długo, jak twierdzenie Fermata, bo wszak Sędzia w "Panu Tadeuszu" już narzekał: "Co dzień przestrzegam, jak młódź cierpi na tem,/Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem".
Ja pocieszam się, że są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska