Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sierpień '80. Zobacz, co dziś mamy z tego, o co walczyliśmy

Hanna Wieczorek, Katarzyna Kaczorowska
Sierpień 1980: słynny autobus we Wrocławiu
Sierpień 1980: słynny autobus we Wrocławiu fot. Wiesław Dębicki
30 sierpnia 1980 roku PRL-owski rząd podpisał porozumienie ze strajkującymi w Stoczni Szczecińskiej, dzień później podpisano porozumienie gdańskie. Polskę ogarnęła euforia: mamy wolne związki zawodowe, zniknie cenzura, a robotnicy prawo do strajku i wolne soboty! Po 32 latach - po stanie wojennym, okrągłym stole, ostatecznym pożegnaniu się z socjalizmem i wojskami radzieckimi, reformie samorządowej, oświaty, służby zdrowia, emerytalnej, przystąpieniu do NATO i wstąpieniu do Unii Europejskiej - trzeba zrobić rachunek sumienia. Co zostało z Sierpnia’80?

Wiesław Łagodziński, szef warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Statystycznego, nie ma wątpliwości: żyje się nam lepiej. Niewyobrażalnie wzrósł zakres dostępnych dóbr materialnych. I choć to nie jest dzisiaj żadnym wyznacznikiem, wystarczy powiedzieć, że na 100 gospodarstw domowych przypada 135 odbiorników telewizyjnych. Nieporównywalna jest też możliwość poruszania się społecznego i mówienia prawdy. Polubiliśmy wolny rynek, tyle że nasze aspiracje są większe niż możliwości.
- Polacy oczekują od wolnego rynku więcej niż jest to możliwe i nie zaakceptowali granic ryzyka - mówi Łagodziński. - Jeśli coś nie wyjdzie, to zawsze jest winny system, a nie my sami.

Bardziej sceptyczny jest Kazimierz Kimso, szef dolnośląskiej Solidarności. Bo choć po ulicach jeżdżą znacznie lepsze auta niż maluchy, to około 20 proc. pracujących Polaków żyje poniżej minimum socjalnego. Zdaniem Kimsy nie jest też tak różowo, jeśli chodzi o wolności obywatelskie. Widać to po związkach zawodowych, które prawnie mają zagwarantowane wszelkie wolności. A w praktyce są zwalczane systemowo, zaś pracodawcy chwytają się brudnych sztuczek, by nie wpuścić ich do zakładówpracy.

Edward Czapiewski, wrocławski historyk z DSW, dodaje, że choć bezpośrednim powodem strajków w 1980 r. były podwyżki cen mięsa, to grunt pod protest przygotował brak perspektyw i świadomość, że poziomu życia na Zachodzie nie dogonimy. Dziś te dysproporcje w Polsce widać, bo rozwarstwienie dochodów jest ogromne i wciąż rośnie.

W 1980 roku przeciętna płaca wynosiła, według rocznika statystycznego, 5799 złotych. Za butelkę coca-coli (0,25 litra) płaciliśmy 8 zł, kilogram bananów - 45, cukru - 10,50, schabu po cenie komercyjnej - 86, za bochenek chleba - 6,70, za gazetę codzienną złotówkę, a za tygodnik "Polityka" 4 złote. Dzisiaj średnia krajowa pensja brutto wynosi 3719,81 zł (a więc na rękę dostajemy 2657,94 zł) i we Wrocławiu można kupić za nią nieco mniej chleba niż w 1980 r., ale za to znacznie więcej schabu.

Józef Pinior, jeden z przywódców podziemnej Solidarności, mówi wprost: Wtedy, w czasie pierwszej Solidarności, powstał program Rzeczpospolitej Samorządnej. Dziś kompletnie zapomniany, bo po 1989 roku Polacy zwariowali na punkcie wolnego rynku. A świat pyta o cenę tego rynku.
Pinior przyznaje, że tą ceną są tzw. umowy śmieciowie czy zatrudnianie przez agencje tymczasowe. - W sierpniu 1980 roku ludzie chcieli socjalizmu z ludzką twarzą - mówi senator PO. - Dzisiaj powinni się zacząć domagać ludzkiej twarzy kapitalizmu. Wystarczy przypomnieć, że doganiamy Europę Zachodnią pod względem kosztów życia, ale jesteśmy w ogonie Unii, jeśli chodzi o poziom zarobków.

W Polsce na etatach pracuje ponad 70 proc. zatrudnionych, w Unii Europejskiej - średnio 86 proc. Ocenia się, że dzisiaj milion Polaków pracuje na tzw. umowach śmieciowych, a więc czasowych, na zlecenie, o dzieło. W 2010 r. pracownicy tymczasowi, kiedyś nazywano sezonowymi, stanowili niecały procent wszystkich zatrudnionych, ale przychody agencji pośredniczących w ich zatrudnianiu wzrosły do 750 milionów złotych (w porównaniu z 2009 - o połowę.)
Według danych Polskiego Czerwonego Krzyża z 2011 r., Polska zajęła 3 miejsce w UE (za Bułgarią i Rumunią) w liczbie niedożywionych dzieci. Według PCK było ich 650 tysięcy.

Dr Piotr Mikiewicz, wrocławski socjolog z DSW, podkreśla, że z Diagnozy społecznej 2011 (dokument pod red. prof. Janusza Czapińskiego, opisujący stan społeczeństwa) wynika jednoznacznie, iż Polacy są optymistami. Dobrze oceniają zmiany, które zaszły w kraju. W większości uważają, że żyje im się coraz lepiej. I nie ma się co dziwić, wystarczy wyjrzeć przez okno. Gołym okiem widać, jak zyskała infrastruktura kraju na wejściu do Unii Europejskiej.
Oczywiście, jest grupa niezadowolonych. Jednak ich negatywna opinia nie zawsze wynika z pogorszenia warunków materialnych - raczej z poczucia spadku własnej pozycji i wartości.

- Można to pokazać na przykładzie pracowników, którzy zajmowali stanowiska o pewnym prestiżu, a dzisiaj muszą wykonywać prace mniej cenione - mówi dr Mikiewicz. - A więc w swoim mniemaniu stracili na prestiżu. Czasem mają poczucie niesprawiedliwości dziejowej: ciężko przez lata pracowali, a tu nagle zmieniły się warunki gry i co innego stało się ważne.
I dodaje, że nadal dzieli się Polaków na tych, którzy wygrali i przegrali na transformacji ustrojowej. Na pewno ci drudzy mają poczucie krzywdy i inaczej oceniają zmiany.

Upadek PRL był bezspornym zwycięstwem. Skończyło się państwo autorytarne z przewodnią rolą PZPR i Związku Radzieckie-go wpisanymi w konstytucję, cenzurą, więźniami politycznymi i sukcesem gospodarczym mierzonym ilością wytopionej w hutach surówki .

23 lata temu Polacy wywalczyli sobie prawo do budowy demokratycznego państwa, w którym przestrzegane są wolności obywatelskie i gospodarcze. Czy potrafiliśmy do końca z tego skorzystać? Z Diagnozy społecznej 2011 wynika, że nasz kraj nie spełnia ani jednego kryterium społeczeństwa obywatelskiego.

Od wrocławskich związkowców można się dowiedzieć, że na różnych uczelniach w Polsce, nie tylko ekonomicznych, studentów uczy się, iż związki zawodowe w zakładzie pracy to wygórowane żądania i prosta droga do upadku firmy. Może dlatego nasilają się protesty ludzi, którym nie pozwala się na rejestrację związków? Co więcej, nie brak pracodawców, którzy każą podpisywać oświadczenie, że pracownik do związku nie wstąpi.
Prof. Edward Czapiewski wzdycha, że czuje w kościach zbliżającą się falę protestów. Przewrotnie chciałoby się jednak zapytać: gdzie ten Wałęsa i gdzie ten płot do przeskoczenia...

Czego żądano w sierpniu 1980?

W lipcu 1980 roku pracownice wrocławskiego Dolmelu zbuntowały się, ponieważ władza zapowiedziała podwyżkę cen żywności.
Kobiety zażądały wycofania się z tej decyzji. Postawiły też inne postulaty - chciały trzyletniego urlopu macierzyńskiego i poprawy warunków pracy. Domagano się m.in. zrównania zasiłków rodzinnych do poziomu kwot otrzymywanych przez funkcjonariuszy MO i SB.

17 sierpnia 1980 roku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Gdańsku przedstawił 21 swoich postulatów, między innymi żądania:

  • Akceptacji niezależnych od partii wolnych związków zawodowych.
  • Zagwarantowanie prawa do strajku i bezpieczeństwa strajkujących.
  • Przestrzegania wolności słowa, druku, publikacji. a Podniesienia wynagrodzenia zasadniczego o 2000 zł na miesiąc jako rekompensatę wzrostu cen i zagwarantowanie automatycznego wzrostu płac równolegle do wzrostu cen i spadkuwartości pieniądza.
  • Wprowadzenia na mięso i przetwory kartek.
  • Wprowadzenia zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej.
  • Obniżenia wieku emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55.
  • Wprowadzenia urlopu macierzyńskiego płatnego przez okres trzech lat na wychowanie dziecka.
  • Skrócenia czasu oczekiwania na mieszkanie.
  • Wprowadzenia wszystkich sobót wolnych od pracy.

2012: by szanowano godność ludzi

Poszanowanie godności człowieka, zapewnienie odpowiednich narzędzi i środków do pracy, ubrań roboczych - to tylko trzy z 18 postulatów, jakie członkowie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza przedstawili zarządowi fabryki Chung Hong.

- Po co założyliśmy związek? Żeby mieć kontakt z pracodawcą i móc przedstawić swoje postulaty - mówi Krzysztof Gazda, były już pracownik podwrocławskiej fabryki, zwolniony z niej dyscyplinarnie. Gazda podkreśla, że w ciągu trzech miesięcy od powstania do związku zapisało się 80 osób z ponad 200 pracowników, ponad połowa ludzi z produkcji. Chcieli podniesienia najniższych płac, utrzymania transportu pracowniczego (po likwidacji linii ze Strzegomia), sprawiedliwego podziału premii i dodatków.

- Nawet za powieszenie tablicy informacyjnej związku mieliśmy płacić 60 zł miesięcznie, a wszystkie informacje na niej miały być cenzurowane przez zarząd - dodaje Gazda, po którego zwolnieniu w czerwcu w Chung Hong wybuchł strajk. W tej fabryce na trzy miesiące zatrudniła się wrocławska socjolożka Małgorzata Maciejewska, która mówi wprost: Byłam osobą żyjącą w niepewności, czy nie straci pracy. Zarabiałam płacę minimalną, 1000 zł na rękę. Związek zawodowy w obecnej rzeczywistości jest narzędziem, dzięki któremu pracownik może się bronić. Tym bardziej że mamy wolne związki, prawo do strajku, kodeks pracy, ale protesty pracownicze są tłumione, a prawa ludzi łamane i lekceważone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sierpień '80. Zobacz, co dziś mamy z tego, o co walczyliśmy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska