Oj, nie chciało uśmiechnąć się w sobotę szczęście do siatkarzy EnergiPro Gigawat Gwardii. Wrocławianie przegrali w Międzyrzeczu 1:3, choć przy odrobinie dobrej woli niebios wynik mógłby być dokładnie odwrotny.
Pierwszą partię gospodarze wygrali bardzo pewnie - 25:19. W drugiej nie mieli nic do powiedzenia - 16:25. Jak to w takich potyczkach bywa, decydująca miała się więc okazać trzecia partia. Taka na przełamanie. I, niestety, to Orzeł przełamał rywala. Choć przez długi czas wydawało się, że moc jest z ekipą Macieja Jarosza. Gwardziści prowadzili 9:6 i 14:10, choć później wynik zrobił się bardziej ciasny (22:22).
Dwie skuteczne akcje Wojciecha Szczurowskiego sprawiły, że goście zaczęli już - wydawałoby się - stawiać pieczęć na sukcesie. Prowadzili 24:22. Pierwszą piłkę setową międzyrzeczanie obronili, drugą również - po bloku na wspomnianym Szczurowskim. 24:24. I Orzeł tak rozwinął skrzydła, że w obronie podbijał wszystko. 26:24.
- Czuję się odpowiedzialny za tę porażkę. Różnie mógłby się dalej mecz ułożyć, ale trzy punkty były w naszym zasięgu - bije się w piersi Szczurowski. W czwartej partii gra była wyrównana do stanu 15:15. Później Orzeł odleciał na bezpieczną przewagę. Tym samym odniósł szóste zwycięstwo z kolei.
Opornie idzie gwardzistom pogoń za pierwszą czwórką, która między sobą rozstrzygnie losy awansu do PlusLigi. Szczęśliwie jednak punkty gubią też rywale - tym razem BBTS i MOS Będzin - nasz najbliższy rywal. Nie można jednak liczyć wyłącznie na innych. Już czas, by wziąć sprawy w swoje ręce!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?