Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu zakończymy karierę - mówi lider zespołu Scorpions (WYWIAD)

Marta Wróbel
Od lewej stoją: James Kottak, Matthias Jabs, Klaus Meine,  Rudolf Schenker, Paweł Mąciwoda
Od lewej stoją: James Kottak, Matthias Jabs, Klaus Meine, Rudolf Schenker, Paweł Mąciwoda materiały prasowe
Rozmawiamy z Klausem Meine, wokalistą niemieckiej grupy Scorpions, która w piątek zagra we Wrocławiu swój pożegnalny koncert.

Zagracie w Zajezdni MPK w trzydziestą rocznicę antykomunistycznych manifestacji, które odbyły się we Wrocławiu i Lubinie w 1982 roku. Jestem pewna, że wasz przebój "Wind Of Change" fani zaśpiewają za was w towarzystwie palących się zapalniczek i święcących się ekranów komórek. W końcu ta piosenka powstała z okazji przemian społeczno-politycznych w naszej części Europy.
Bardzo mnie to cieszy. Kiedy po raz pierwszy zaśpiewałem "Wind Of Change" (z ang. wiatr zmiany), nie wszyscy wiedzieli, o co chodzi z tym wiatrem i skąd on wieje (śmiech). Napisałem ten utwór w 1990 roku po wizycie w Moskwie. Zainspirowały mnie koniec zimnej wojny i upadek Muru Berlińskiego. Potem jednak piosenka ta stała się symbolem upadku komunizmu w całym bloku wschodnim. Nagraliśmy nawet jej wersję po rosyjsku. To był też nasz wielki przebój w Stanach Zjednoczonych, trafił na czwarte miejsce tamtejszej listy przebojów. Trzy lata temu zaśpiewaliśmy "Wind Of Change" na byłych terenach gdańskiej stoczni w dwudziestą rocznicę pierwszych wolnych wyborów w Polsce w 1989 roku. Słuchało nas 75 tys. osób. To było niesamowite.

Teraz zadam pytanie, którym już pewnie jesteście mocno zmęczeni, ale muszę dowiedzieć się u źródła. Czy wrocławski koncert jest rzeczywiście ostatnim w waszej karierze i czy to naprawdę już koniec zespołu Scorpions? Słyszałam już wcześniej wielokrotnie, że kończycie karierę, a potem ze zdziwieniem dowiadywałam się, że właśnie wydaliście kolejną płytę.
Sami rozpętaliśmy tę burzę, to teraz nie mamy wyboru, musimy odpowiadać na pytania dziennikarzy. Na pewno jest to nasz ostatni koncert. Jesteśmy zmęczeni. Gramy w końcu już 47 lat! Właściwie pożegnaliśmy się z fanami już po wydaniu w 2010 roku naszej przedostatniej płyty "Sting In The Tail", jednak obiecaliśmy, że najpierw odbędziemy trasę koncertową. Album "Comeblack", który wydaliśmy rok później, jest swego rodzaju przypieczętowaniem naszej kariery. Chcieliśmy przypomnieć fanom nasze stare przeboje w nowych aranżacjach. Teraz kończymy koncertowanie. W przyszłym roku ma się pojawić na rynku dokument o zespole. To na razie tyle.

Wiele osób uważa was za zespół jednego przeboju. A przecież macie na koncie dziewiętnaście krążków i, szczególnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, odnieśliście duży międzynarodowy sukces i wciąż gracie koncerty na całym świecie. Czujecie się niedoceniani?
Po prostu robimy swoje. Hard rock zawsze będzie miał się dobrze, bo ludzie tęsknią za melodyjnym rockiem. A lubią przecież to, co znają. Dlatego takie zespoły jak AC/DC, Deep Purple i Scorpions wciąż zapełniają hale koncertowe i stadiony.

Jaki był moment przełomowy w karierze Scorpions?
Na pewno wiele drzwi otworzył nam pierwszy album koncertowy Scorpions "Tokyo Tapes", zarejestrowany w Japonii. Ukazał się w 1978 roku także w USA i Europie. Potem było już nam łatwiej na amerykańskim rynku z kolejną płytą "Lovedrive". I w 1984 r., dzięki singlowi "Rock You Like a Hurricane", nasza płyta “Love at First Sting" zdobyła tam status podwójnej platyny. Nie jest łatwo przebić się w USA zespołowi z Europy. A konkurencja była tam przecież wtedy ogromna.

Od dziewięciu lat gra z wami polski basista Paweł Mąciwoda. Co będzie robił po zakończeniu kariery przez Scorpions?
To młody, bardzo zdolny muzyk. Z tego, co mi wiadomo, planuje nagranie solowej płyty z przyjacielem z Nowego Jorku z rockowymi balladami w akustycznych aranżacjach. Spodziewajcie się niespodziewanego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska