Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odczepcie się od Wrocławia 2. To nie jest miasto ani Schetyny, ani Dutkiewicza

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
No to chyba pierwszy raz w życiu piszę sequel, czyli mówiąc naszym językiem, "ciąg dalszy". Gdy tydzień temu, wcale niedelikatnie, zaapelowałem do różnych komentatorów i działaczy, by odczepili się od mojego ulubionego miasta, bo ostatnio z ich strony dość często było słychać krytyczne uwagi o Wrocławiu, dostałem kilka sygnałów zwrotnych typu: "Ale strasznie bronisz tego Dutkiewicza", "Mocno schetynowe to było" i kilka podobnych. Często się wykluczających.

I nie chodzi o przypisywanie mi sympatii politycznych. Przez wiele lat pracy się przyzwyczaiłem. Wiązano mnie już ze wszystkim opcjami, po kilkakroć. Po prostu są ludzie, którzy niczym Kubuś Puchatek pewnych rzeczy nie ogarniają. Nie ogarniają na przykład, że człowiek nie zawsze musi być za lub przeciw. Przyświeca im zawsze myśl gospodarza domu Stanisław Anioła z serialu "Alternatywy 4", który swojej żonie Mieczysławie tłumaczył: Nieważne, co kto myśli, ważne, pod kogo jest podwieszony, rozumiesz?

Ja tego nie rozumiem. I nie dlatego przytoczyłem uwagi, jakie usłyszałem po moim ubiegłotygodniowym wystąpieniu, by się przejmować, pod kogo mnie teraz podwieszają. Tu chodzi o coś innego. Pisanie źle czy dobrze o Wrocławiu to nie jest, a na pewno nie musi być, pisanie pro- czy antydutkiewiczowskie i jednocześnie wtedy przeciwnie - anty- czy proschetynowe.
Nie umniejszając zasług (i każdy niech liczy je, jak tylko chce) żadnego z tych panów, miasto prowadzi swój żywot niezależny. Istniało przed nimi i spodziewam się, że przetrwa także ich rządy (te bliższe i dalsze od miasta). Wrocław jest miastem wszystkich jego mieszkańców, bez względu na staż, a nie tylko tych dwóch znanych polityków.

Ale gdy już pojawiły się te nazwiska, to może jednak warto się zastanowić nad ich rolą w tym ostatnim zamieszaniu z Wrocławiem. Po pierwsze, czy obaj panowie są wobec siebie w opozycji? Teoretycznie tak, bo przecież Platforma Obywatelska jest w opozycji do obozu Dutkiewicza. Ale czy kiedyś Państwo słyszeli, by jeden mocno i jednoznacznie skrytykował drugiego?

A jak wygląda to w praktyce? Przyglądnijmy się temu na przykładzie jednej dyscypliny sportu, tak kiedyś kochanej przez wrocławian - czyli koszykówce. Otóż obaj panowie ponad rok temu reaktywowali (by nie stać na pierwszej linii, zrobili to rękami swoich ludzi) ten sam klub Śląsk Wrocław, ścigając się w opowieściach, który jest prawdziwszy. Jeden grał w ekstraklasie (ten od prezydenta Rafała Dutkiewicza), a ten od Grzegorza Schetyny w odpowiedniku III ligi. Politycy z obu obozów tłumaczyli, że nie ma tu żadnego konfliktu, bo już w historii Wrocławia były dwie drużyny koszykarskie. Prawda. Tylko nigdy nie nazywały się tak samo! Byli zawodnicy Śląska Wrocław w minionym sezonie nawet nie wiedzieli, na których meczach się pojawiać. A ci, kórzy nadal grają, w tajemnicy składali aplikacje do jednego i drugiego. Jak kogoś nie przyjęto do tego z ekstraklasy, to ogłaszał z "dumą", że wybrał ten prawdziwy, choć III-ligowy... Kibice tak samo stanęli przed dylematem: komu kibicować? Śląskowi czy Śląskowi?!

Teraz okazuje się, że ten dutkiewiczowski, prowadzony przez wrocławskiego biznesmena Przemysława Koelnera, chyba zniknie. Przyznam, że zawiodłem się na obu panach, biznesmenie i prezydencie. Siły starczyło im tylko na rok. Obiecywali dużo więcej, a wyszło kiepsko i z Wrocławia się śmieją. Czy w ten sposób na pewno triumfował Grzegorz Schetyna? Pewnie niektórym jego ludziom tak się wydaje. Zwłaszcza że niektórzy z nich zasiadają w kierowniczych gremiach różnych związków koszykarskich i - delikatnie mówiąc - nie pomogli, by ratować ten ekstraklasowy, który zaplątał się w jakieś formalne niuanse.

Ale nawet jak ten ich schetynowy Śląsk wejdzie (czyli mówiąc brutalnie, wykupi sobie miejsce) do ekstraklasy, to ma małe szanse na powtórzenie sukcesu tej drużyny z przełomu XX i XXI wieku. Po pierwsze, w Polskę poszła zła fama o Śląsku i wielu ludzi nie odróżnia, który to był. Zwłaszcza ci spoza Wrocławia nie wiedzą, że były dwa. A po drugie, tamta legendarna drużyna została zbudowana na wielkiej zgodzie. Pamiętają Państwo, jak Grzegorz Schetyna, budowniczy owej potęgi, nawet w radzie nadzorczej klubu skupił polityków różnych opcji - z Piotrem Żakiem z AWS-u i nieżyjącym już Jerzym Szmajdzińskim z SLD na czele? W imię zwycięstwa i sportu. A na mecze chodzili "wszyscy święci" - z ówczesnym prezydentem Wrocławia Bogdanem Zdrojew-skim, który nie należał do wielkich przyjaciół Grzegorza Schetyny. Czynił to jednak w imię zwycięstwa i sportu (i dlatego, że bywał wszędzie).

A teraz to wszystko się popsuło. I nie tylko o koszykówkę mi idzie. Nie czas na rachunek sumienia i wypominanie grzechów. Jeśli Wrocław ma odnosić jakiekolwiek sukcesy, to znowu trzeba jakiegoś większego porozumienia. Tylko wtedy będzie szansa na sukces. Tak było z walką o Euro 2012, tak było z koszykarskim Śląskiem z przełomu wieków.
Chyba czas na jakieś większe porozumienie. Nie tylko Rafała Dutkiewicza i Grzegorza Schetyny. Tu chodzi o wielką koalicję wrocławian dla Wrocławia. Kolejny raz też może się udać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska