Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poprzeczka w górę

Michał Mazur
- Gram teraz dla Śląska, sentymenty odkładam na bok - mówi Sebastian Mila (z prawej)
- Gram teraz dla Śląska, sentymenty odkładam na bok - mówi Sebastian Mila (z prawej) Fot. Grzegorz Hawałej
Śląsk Wrocław podejmuje graczy ŁKS-u Łódź. Rywale mają patent na zespoły z czołówki ligi.

Śląsk Wrocław - 24 punkty, szóste miejsce w lidze. ŁKS Łódź - 13 punktów, pozycja numer czternaście. Już samo porównanie tegorocznego dorobku sobotnich rywali wskazuje na faworyta tej konfrontacji. Czy aby na pewno?

- W futbolu nie przyznaje się punktów za miejsce w tabeli. Gdyby tak było, przed tygodniem nie pokonalibyśmy Wisły Kraków - analizuje pomocnik wrocławian Sebastian Mila. - ŁKS już pokazał, że potrafi grać z czołówką, w końcu bezbramkowo zremisował i z Wisłą, i z Legią. Jestem przekonany, że łodzianie przyjadą do nas z przeświadczeniem, że mogą ten wynik powtórzyć także ze Śląskiem - dodaje Mila, który jak nikt inny w WKS-ie zna łódzkie realia. W końcu całą rundę wiosenną spędził w ŁKS-ie.

Zna też Grzegorza Wesołowskiego, do niedawna asystenta Marka Chojnackiego, który przed tygodniem zastąpił swojego szefa na stanowisku trenera łódzkiej drużyny. Zmiana podziałała błyskawicznie - ŁKS wygrał w Bytomiu z Polonią, choć przez poprzednie dwa miesiące notował same porażki i remisy.

Łódzka plotka głosi, że piłkarze z radością przyjęli tę roszadę. Nie dlatego, żeby nie mieli szacunku dla Chojnackiego - w końcu trudno znaleźć człowieka bardziej oddanego ŁKS-owi. Po prostu mieli dość, gdy po kolejnych porażkach trener tłumaczył dziennikarzom, że nie może wygrać, ponieważ ma drugoligowych zawodników. Dlatego - już pod wodzą Wesołowskiego - w meczu z Polonią dali z siebie wszystko, by udowodnić, że drugoligowcami nie są. A w sobotę będą chcieli zrobić to ponownie. Bo jeśli ŁKS zacznie osiągać dobre wyniki, Wesołowski może zostać w klubie na dłużej.

Dość jednak o rywalach. Aby wygrywać, w pierwszej kolejności trzeba patrzeć na siebie. A widok we wrocławskim obozie jest naprawdę imponujący.
- Jesteśmy zdeterminowani, by pokonać ŁKS. W sobotę będziemy agresywni, waleczni i ofensywni - obiecuje Mila, zarzekając się jednocześnie, że nie ma mowy o zlekceważeniu niżej notowanego rywala: - Nie ma takiej możliwości, by ostatnie zwycięstwo nad Wisłą nas uśpiło. Wręcz przeciwnie, musimy udowodnić, że pokonanie mistrza Polski nie było dziełem przypadku. W ubiegłą niedzielę bardzo podnieśliśmy sobie poprzeczkę. Ale to tylko wyjdzie nam na dobre - zaznacza środkowy pomocnik Śląska.

W piątek trener Ryszard Tarasiewicz ogłosił meczową osiemnastkę. W kadrze zabrakło m.in. Marka Gancarczyka, Zbigniewa Wójcika czy Petra Pokornego. Znaleźli się w niej za to Vladimir Cap, który ostatni raz wystąpił w ekstraklasie na początku listopada oraz najlepszy strzelec Młodej Ekstraklasy, Kamil Biliński. Zresztą Tarasiewicz będzie miał w sobotę do dyspozycji aż pięciu napastników. Zapowiada się wielkie strzelanie?

Początek meczu w sobotę o godz. 19.45 na stadionie przy ul. Oporowskiej. Transmisja w Orange Sport i Radiu Wrocław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska