Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

47 stopni w cieniu

Anna Gabińska, Robert Migdał
Ppłk. Marek Gryga
Ppłk. Marek Gryga
Rozmowa z ppłk. Markiem Grygą, który dowodził budową bazy North Star Camp Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Czadzie pod Iribą

Zagraniczni koledzy z innych baz sił EUFOR zazdroszczą Wam takiej bazy. Wierzył Pan, że się uda?

Musiało się udać, ale było ciężko. W Polsce temperatura wynosiła wtedy 10 stopni, a w Czadzie było 45 stopni w cieniu. Klimat jest ciężki - zawsze trzeba dużo pić, choć nie czuje się pragnienia. Jeden nasz żołnierz wylądował w Ndżamenie w szpitalu pod kroplówką, bo nie chciał pić co godzinę i się odwodnił.

Przy budowie nie zdarzały się już takie przypadki?

Na szczęście nie. Ktoś przebił sobie but ostrym kolcem z krzaka, ale do zasłabnięć już nie dochodziło. Miejsce, gdzie miała powstać baza, było suchym polem z krzakami. Żeby budować prawdziwą bazę, trzeba było rozbić najpierw tymczasową. Obwałowanie, namioty, prowizoryczne centrum łączności i kuchnia polowa. A temperatury były zabójcze.

Wszystko szło według planu?

Taka baza, którą trzeba wybudować od zera, powstawała w Afryce po raz pierwszy. Trudno było wszystko przewidzieć. Miała być woda sanitarna, ale okazało się, że tylko dwa odwierty miały wodę.

Budowaliście się dwa kilometry od wioski Iriba. Jak miejscowi zareagowali na was?

Od razu spotkaliśmy się z lokalnymi władzami. Rozmawialiśmy z prefektem, który jest urzędnikiem z ramienia rządu, ale też z sułtanem, który jest wybierany spośród starszyzny plemiennej, bo ma największy autorytet moralny. Pokazaliśmy im, gdzie chcemy wybudować obóz. Sułtan wskazał nam miejsce, gdzie znajdował się cmentarz, którego sami byśmy nie zauważyli, bo był zaznaczony jedynie kamieniami. Zmieniliśmy zatem trochę plan, by cmentarz znalazł się poza granicami bazy. Sułtan poprosił też, by oszczędzać drzewa, bo tam, według miejscowych wierzeń, mieszkają dusze zmarłych. I trzeba było ustalić, do jakiej wysokości jest krzak, a od jakiej drzewo.
Po rozmowach z sułtanem ruszyliście koparką do pracy?

Ależ skąd. Siedem hektarów pola, na którym miała stanąć baza, musieli sprawdzić nasi saperzy. Nie zawiedli się. Znaleźli tam przegląd niewybuchów z wszelkich wojen, jakie prowadził Czad.

Pod wierzchnią warstwą pustyni nie było skały, tylko piasek.

Taki grunt w porze deszczowej zamieniłby się w błoto. Dlatego wpadliśmy na pomysł, by go utwardzić kruszywem. Dwa kilometry od bazy znaleźliśmy górę kamieni. Prefekt wycenił ją na 7 tysięcy euro. Ale udało nam się tak dogadać, że kruszywo dostaliśmy za darmo.

Jak to? Musi Pan być doskonałym negocjatorem.

Może dość cierpliwym. Afrykanie wychodzą z założenia, że my mamy pieniądze, a oni mają czas. W sprawie kruszywa spotykaliśmy się 7 razy. Najpierw z informacją, że potrzebujemy kamienia do budowy bazy. Potem pojechaliśmy pokazać, gdzie znaleźliśmy. Dopiero przy siódmym spotkaniu, przy słodkiej herbacie, udało się ustalić, że EUFOR nic nie zapłaci za kamienie, ale po wybudowaniu bazy pomoże przy naprawie dróg.

Wtedy już chyba zaczęliście budowę pełną parą?
Trudno stwierdzić, że pełną parą, bo dało się jedynie od szóstej rano do południa, bo w cieniu było 47 stopni! Nawet sprzęt odmawiał nam posłuszeństwa. Hiaby, czyli dźwigi, stawały we wzwodzie, bo olej z nich wyciekał.

Ale w końcu mogliście ugościć obiadem ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który złożył wam wizytę...

Miał wielkiego pecha, bo przyleciał w burzę piaskową. Obiadu nie zjadł w spokoju: wiatr wyrywał śledzie z namiotu i nie było nic widać od kurzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska