Jednym z nich jest Zbigniew Wątroba, który swój sklep przy ul. Stysia prowadzi od 20 lat. Pamięta, jak dorośli klienci, którzy teraz przychodzą ze swoimi pociechami, sami byli dziećmi. Z większością klientów jest po imieniu. Od kiedy w sąsiedztwie otworzyła się Biedronka, jego dochody zaczęły pikować.
- Było na tyle źle, że musiałem zwolnić jednego z pracowników - mówi pan Zbigniew.
Jego dzień pracy zaczyna się o godz. 5.30, a kończy o godz. 21. Oprócz wcześniejszych obowiązków, doszły mu zadania zwolnionej osoby. I tak uważa się za szczęściarza. Na osiedlu już dwa sklepy nie wytrzymały konkurencji ze spożywczym gigantem i splajtowały. - Wprowadziłem plan oszczędnościowy. Na razie daję radę. Co będzie pod koniec roku, nie mam pojęcia - martwi się pan Zbigniew.
Nie zamierza się poddawać. Chce konkurować z marketami asortymentem specjalnie dobranym pod klientów. Co dwa tygodnie publikuje gazetkę, w której pokazuje specjalne, tańsze produkty. Uważa, że w małych sklepach klient będzie obsłużony lepiej niż w marketach, bo obsługa poświęci mu więcej uwagi.
Sklep "Dom chleba" na osiedlu Popowice stawia na wypieki domowej roboty. Ciasta i serniki rozchodzą się bardzo szybko. Takich słodkości nie dostaniemy w wielkim sklepie.
- Mimo to w porównaniu z zeszłym rokiem nasze dochody spadły o połowę - twierdzi pracująca w "Domu chleba" Janina Skóra.
Pani Janina cieszy się, że sklep wciąż ma oddanych, zazwyczaj starszych wiekiem klientów, którzy wolą zrobić zakupy pod blokiem niż pędzić do sklepu sieciowego.
- U nas panuje rodzinna atmosfera. Znamy większość osób, które do nas przychodzą. Często któryś z nich wpada rano, nie może znaleźć drobnych. Nie ma problemu, by kupić coś "na zeszyt". Albo zareklamować wadliwy towar.
Obok znajdziemy malutki sklep z mięsem i wędlinami. Do niedawna w tym miejscu był zieleniak, ale i on nie wytrzymał konkurencji dyskontów spożywczych. Rodzina Teresy Latochy założyła sklep, by mieć z czego żyć. Od kilku miesięcy walczą o przetwanie.
- Jak mamy wygrać z cenami w marketach? One kupują towar całymi ciężarówkami. My, oczywiście, nie mamy na to szans - mówi pani Teresa.
Rodzina ma pomysł, jak wyjść na prostą. Po wakacjach w sklepie pojawi się więcej towarów, takich jak gotowe kanapki. Idealne dla kogoś, kto nie zdążył zrobić drugiego śniadania w domu. Już teraz są tu wędliny i mięso, jakich nie znajdziemy w marketach.
Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, uważa, że jedyną szansą dla sklepików jest znalezienie swojej niszy. - To mogą być towary z wyższej półki, gotowe potrawy do podgrzania w domu, wypieki domowej roboty. Właściciel musi mieć pomysł na biznes - tłumaczy Mordasewicz.
- Kupuję w sklepie osiedlowym, bo jest najbliżej i lubię sprzedawców - mówi informatyk Tomasz Wlazło z Psiego Pola. To też są ważne argumenty.
Dyskonty i hipermarkety wyrastają jak grzyby po deszczu. We Wrocławiu znajdziemy m.in.:
- 39 Biedronek
- 11 sklepów Lidl
- sześć sklepów Dino
- cztery sklepy Carrefour Express
- pięć dużych sklepów Carrefour
- pięć sklepów Tesco
- cztery sklepy Piotr i Paweł
- dwa sklepy Kaufland
- dwa sklepy Netto
- dwa sklepy Stokrotka
- jeden sklep Real
- jeden sklep Auchan
W markecie jednak taniej
Porównaliśmy ceny kilku produktów ze sklepu "Mięso wędliny" na osiedlu Popowice i w markecie Kaufland. Porównanie wypada na korzyść dużego sklepu. Za najtańszy chleb zapłacimy na osiedlu 2,20 zł, w Kauflandzie: 1,48 zł.
Pół litra coca coli na osiedlu kosztuje 3,20 zł, w markecie - 2,59 zł. Keczup w sklepie lokalnym kosztuje 3,50 zł, w markecie znajdziemy go za 2,99 zł. Makaron: 2,79 zł w sklepie osiedlowym, 2,39 zł w markecie. Najtańsza kiełbasa to w osiedlowym sklepiku wydatek 12,90 zł/kg, w markecie - 11,90 zł/kg.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?