Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jędrzejak pocałował ziemię świętą

Wojciech Koerber
Indywidualny mistrz Polski najwyraźniej jest od Wrocławia uzależniony, w końcu przychodził do WTS-u trzykrotnie. Odchodził, ale zawsze wracał. Kora śpiewała swego czasu "falowanie i spadanie, falowanie i spadanie". To chyba o tej karierze.

Pięknie się cieszył Tomasz Jędrzejak z wywalczonego w środowy wieczór tytułu indywidualnego mistrza Polski na żużlu. Kapitan Betardu Spartu uczynił to w sposób przekonujący, by żadnej marudzie nie przyszło do głowy deprecjonować sukces. Po drodze na podium zgubił tylko oczko - 14 (3,3,2,3,3), które ukradł mu już na starcie 17-letni Bartosz Zmarzlik. Trzy oczka zaliczki nad srebrnym Rafałem Okoniewskim oraz brązowym Krzysztofem Buczkowskim to chyba jednak mocna wizytówka.

- Zasłużyłem na ten tytuł, spełniając swoje wielkie marzenie. Od zawsze chciałem być mistrzem Polski - mówi Jędrzejak. Zasłużył, od początku sezonu pisze swoje cv wielkimi literami. Tuż po 17. biegu, w którym już na pierwszym łuku nakrył czapką (w zasadzie już czapką Kadyrowa) Okoniewskiego i Buczkowskiego, oszalał z radości. Pokiwał głową we wszystkie strony, położył się na torze, wstał, poskakał, wreszcie ucałował... ziemię świętą. Tzn. zielonogórski tor. No a w mieście, w którym obowiązującą religią jest speedway, tor to ziemia święta właśnie. Zapunktował Jędrzejak u kibiców Falubazu, lecz to zawodnik uzależniony od Wrocławia. W końcu trzykrotnie przychodził do WTS-u (2002-2003, 2007-2009, 2011-?).

Mistrzowski tytuł uczcił Jędrzejak... hot-dogiem. - No tak, późno już było, wszystko pozamykane. Spotkaliśmy się więc na stacji benzynowej i zjedliśmy po hot-dogu z ketchupem - mówi nam menedżer Piotr Baron, który ma w tym sukcesie swoją cegiełkę. Taki szary korzeń pięknego, kolorowego kwiatu.

- Jestem szczęśliwy, bo Tomkowi ten tytuł się należał. Pracowity, skromny chłopak. A przecież jeszcze trzy lata temu zastanawiał się, gdzieś tam w hotelu w Tarnowie, czy nie kończyć z żużlem. Tuż po zawodach przypomniał to zresztą Zenkowi Kasprzakowi, mówiąc “pamiętasz, jak chciałem sobie dać spokój?" - zdradza Baron. Jędrzejakowi nie przeszkodziło nawet przejście na zewnętrzne pola w końcowej fazie zawodów. A miał wtedy po lewej stronie najgroźniejszych rywali, kandydatów do pudła. - Los nam sprzyjał, bo ten 17. wyścig był tuż po równaniu, a polewaczka przylała jeszcze nieco krawężnik. Tomek pięknie wyszedł ze startu, wkładał koło tam, gdzie trzeba było włożyć, jazda sprawiała mu wielką frajdę - dodaje menago.

Na podium stanął Jędrzejak ze starszą córką, wczoraj też zbierał siły w rodzinnym gronie. - Sam podkreśla, że czasem potrzebuje i dwa dni na dojście do siebie po zawodach. Ciążyła na nim duża presja, bo przecież wiedział, o co jedzie i jaka szansa przed nim - wyjaśnia Baron. To bez wątpienia najlepszy sezon w falującej karierze Jędrzejaka. Nerwowej, krętej. Za swojej pierwszej wrocławskiej kadencji pracował na łatkę jeźdźca własnego toru. Na Stadionie Olimpijskim woził dwucyfrówki i Tomasza Golloba. Na obcych stadionach niejednokrotnie kończył występy dwoma zerami, po czym wycofywany przez Marka Cieślaka miał o to pretensje. Po dwóch sezonach (2002-03) na kolejne trzy postanowił wrócić do Ostrowa, jakby w myśl powiedzenia, że lepiej być pierwszym na wsi niż drugim w mieście (nie irytujcie się, nikogo nie chcemy obrazić, a jedynie oddać obraz wydarzeń). Tam chciał się odbudować, a przy okazji pomóc klubowi w awansie. Nie udało się. Lata 2007-09 znów spędził we Wrocławiu. Sezon 2008 był wyśmienity, pamiętamy m.in. komplet wywalczony w domowym meczu z Apatorem.

Po hossie przychodziły jednak w tej karierze dołki. Jędrzejak stał się w polu łatwym do połknięcia kąskiem. Irytowało to i jego, i kibiców. Ci bardziej uszczypliwi żartowali wówczas, że - jak się okazuje - na wrocławskim torze można jednak wyprzedzać. Tylko dlaczego zawsze Jędrzejaka. Po tarnowskim epizodzie i czarnych hotelowych myślach od zeszłego roku to znowu nasz człowiek. 33-letni, z bagażem doświadczeń. A z takim bagażem jeździ się szybciej. Baaardzo szybko. Dzika radość po środowym sukcesieto z kolei dowód, jak bardzo tych sukcesów jest Jędrzejak głodny. Jak pazerny na nie, jak ambitny. Ufamy, że falowanie to już przeszłość, choć żużel - to niby proste skręcanie w lewo - jest paradoksalnie skomplikowanym sportem. Mocny musi być silnik, ale i głowa. Także budżet i wiele innych niuansów.
W piątek o godz. 17 Jędrzejak i koledzy trenują na Olimpijskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jędrzejak pocałował ziemię świętą - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska