Jeszcze nie opuściliśmy Wrocławia gdy na Osobowicach pociąg zapadł w półgodzinny letarg, czekając ponoć na usunięcie awarii składu przed nami na tym samym torze.
Ten rekord był bity jeszcze dwa razy. Pociąg z Wolina do Międzyzdrojów spóźniał się 50 minut więc przez komórkę namówiłem znajomego, aby podwiózł mnie samochodem. Natomiast na trasie Świnoujście - Wrocław postój i manewry w Szczecinie trwały równą godzinę. Na jednej z małych stacyjek pomorskich urzędowała urocza i kompetentna kasjerka, ale co z tego, skoro mało skomplikowane żądanie wydrukowania biletu wprowadziło jej komputer w stan osłupienia: zawiesił się na ponad kwadrans.
Zrozumiałem (do pewnego stopnia) żale tego dostojnika kolejowego, który całą winę za bałagan zwalał na podróżnych - jakby lepiej czas i trasę zaplanowali, to by lepiej jechali. I rzeczywiście, na wieczorny pociąg znad morza do Wrocławia nie było już biletów, a wcześniejszy o trzy godziny był prawie pusty. Pewnie naród przemieszcza się całymi turnusami wczasowymi i utrudnia ciężką dolę kolejowych planistów. O ile oczywiście ktokolwiek tam cokolwiek planuje.
Ten mój pociąg nie dość, że pusty, był ponadto tak długi, jakby dopinano do niego każdy wagon jaki się nawinie. W połowie drogi obudziły mnie wrzaski okraszone przekleństwami. Młoda pani na przemian lżyła PKP i prosiła pasażerów o pomoc w przepchnięciu dwójki jej dzieci i sterty bagażu na przód pociągu skąd mogłaby wysiąść na peron. Wagon pierwszej klasy zatrzymał się bowiem spory kawał przed stacją, właściwie w polu, nie tylko szczerym, ale też błotnistym i nieoświetlonym. Na szczęście solidarność ludzka zwyciężyła.
Ze smaczków obyczajowych - zauważyłem konduktora który stojąc w drzwiach rozkazującym gestem dłoni przyzywał siedzącą pod oknem starszą panią o lasce, aby okazała mu bilet. Mógłby zrobić jeden większy albo dwa małe kroki w jej stronę i ten bilet sprawdzić. Ale nie. Może weszły w życie nowe przepisy zabraniające konduktorom wchodzenia do przedziału? Czy raczej temu panu na móżdżek zaszkodziło upojne poczucie władzy.
Na koniec o wstydzie, czyli toaletach. Za recenzję nich wystarczy komentarz młodego człowieka (nie wiem jakiej narodowości) wychodzącego z jednej z nich: szit, szajs i syf. Stan kolejowych "wygódek" jest w stanie przekreślić cały pozytywny wizerunek Polski który podobno pozostał w pamięci cudzoziemskich gości po Euro.
Biorąc rzecz przenośnie, słowa Kochanowskiego - drożej sram niźli jadam, złe to obyczaje - można uznać za prorocze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?