Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szit, szajs i syf, czyli pociągiem nad morze

Andrzej Górny
Andrzej Górny
Andrzej Górny
Uszkodziłem sobie tę stopę od naciskania sprzęgła i z musu nad Bałtyk pojechałem koleją. Z jednej strony ulga, że bez korków, rozkopanych szos i ulic oraz tych kierowców, którzy nie powinni dostać prawa jazdy nawet na rowerek trzykołowy. Ale i nieco obaw spowodowanych telewizyjnymi obrazkami udręk klientów wszystkich właściwie przewoźników. Wsiąść do pociągu byle jakiego...Czy bylejakość musi być nieodłącznym atrybutem naszych kolei? Widocznie musi, skoro jest faktem.

Jeszcze nie opuściliśmy Wrocławia gdy na Osobowicach pociąg zapadł w półgodzinny letarg, czekając ponoć na usunięcie awarii składu przed nami na tym samym torze.

Ten rekord był bity jeszcze dwa razy. Pociąg z Wolina do Międzyzdrojów spóźniał się 50 minut więc przez komórkę namówiłem znajomego, aby podwiózł mnie samochodem. Natomiast na trasie Świnoujście - Wrocław postój i manewry w Szczecinie trwały równą godzinę. Na jednej z małych stacyjek pomorskich urzędowała urocza i kompetentna kasjerka, ale co z tego, skoro mało skomplikowane żądanie wydrukowania biletu wprowadziło jej komputer w stan osłupienia: zawiesił się na ponad kwadrans.

Zrozumiałem (do pewnego stopnia) żale tego dostojnika kolejowego, który całą winę za bałagan zwalał na podróżnych - jakby lepiej czas i trasę zaplanowali, to by lepiej jechali. I rzeczywiście, na wieczorny pociąg znad morza do Wrocławia nie było już biletów, a wcześniejszy o trzy godziny był prawie pusty. Pewnie naród przemieszcza się całymi turnusami wczasowymi i utrudnia ciężką dolę kolejowych planistów. O ile oczywiście ktokolwiek tam cokolwiek planuje.

Ten mój pociąg nie dość, że pusty, był ponadto tak długi, jakby dopinano do niego każdy wagon jaki się nawinie. W połowie drogi obudziły mnie wrzaski okraszone przekleństwami. Młoda pani na przemian lżyła PKP i prosiła pasażerów o pomoc w przepchnięciu dwójki jej dzieci i sterty bagażu na przód pociągu skąd mogłaby wysiąść na peron. Wagon pierwszej klasy zatrzymał się bowiem spory kawał przed stacją, właściwie w polu, nie tylko szczerym, ale też błotnistym i nieoświetlonym. Na szczęście solidarność ludzka zwyciężyła.

Ze smaczków obyczajowych - zauważyłem konduktora który stojąc w drzwiach rozkazującym gestem dłoni przyzywał siedzącą pod oknem starszą panią o lasce, aby okazała mu bilet. Mógłby zrobić jeden większy albo dwa małe kroki w jej stronę i ten bilet sprawdzić. Ale nie. Może weszły w życie nowe przepisy zabraniające konduktorom wchodzenia do przedziału? Czy raczej temu panu na móżdżek zaszkodziło upojne poczucie władzy.

Na koniec o wstydzie, czyli toaletach. Za recenzję nich wystarczy komentarz młodego człowieka (nie wiem jakiej narodowości) wychodzącego z jednej z nich: szit, szajs i syf. Stan kolejowych "wygódek" jest w stanie przekreślić cały pozytywny wizerunek Polski który podobno pozostał w pamięci cudzoziemskich gości po Euro.

Biorąc rzecz przenośnie, słowa Kochanowskiego - drożej sram niźli jadam, złe to obyczaje - można uznać za prorocze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska