Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądz i państwo

Witold Głowacki
Pracownice Mennicy Państwowej w Warszawie sortujące monety- druga połowa lat 20.
Pracownice Mennicy Państwowej w Warszawie sortujące monety- druga połowa lat 20. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Dwudziestowieczna historia złotego zaczyna się w momencie odzyskania niepodległości. Uregulowanie kwestii walutowych stanowiło jedno z najpoważniejszych wyzwań nowego państwa – na równi z ustaleniem granic i odparciem zagrożeń zewnętrznych.

Właśnie dlatego pierwsze decyzje dotyczące waluty musiały zostać podjęte błyskawicznie. Bynajmniej nie oznaczało to jednak błyskawicznego wprowadzenia złotego. Chwilowo musieliśmy poprzestać na markach.

Już 6 grudnia – a więc niespełna miesiąc po 11 listopada 1918 r. – rolę tymczasowego banku centralnego przyznano Polskiej Krajowej Kasie Pożyczkowej, instytucji powołanej przez Niemców w 1916 r. i emitującej markę polską wymienialną na niemiecką w stosunku 1:1 i sztywno związaną kursem z niemiecką walutą. W skarbcach Kasy znajdowały się znaczne zapasy banknotów, dlatego to właśnie markę polską uznano za idealną przejściową walutę dla Polski do momentu wprowadzenia tej własnej.

Pierwsze decyzje zapadły już na przełomie 1918 i 1919 r. W grudniu marka polska stała się oficjalną walutą Rzeczypospolitej. W styczniu Sejm po długiej debacie – rozważano m.in. takie nazwy jak „lech” czy „piast” – przyjął ustawę, według której przyszłym polskim pieniądzem miał się stać złoty.

Na to przyszło Polakom jednak jeszcze poczekać.
Już w erze marki polskiej konieczne było dokonanie całej serii walutowych wymian. W sferze finansów były one odbiciem największych wyzwań, które stały przed młodym polskim państwem scalonym z trzech dawnych zaborów. W obiegu krążyły przecież także waluty dawnych zaborców – waluty o bardzo różnych kursach względem marki polskiej. Ich wycofanie było więc palącą potrzebą. Dopiero po pozbyciu się pieniędzy obcych państw z rynku można było mówić o walutowej niezależności i elementarnym bezpieczeństwie.

Na pierwszy ogień (dlatego że państwo emitent przestało już istnieć) poszły austro--węgierskie korony. Wymieniono je w 1919 r. po kursie 10 koron za 7 marek polskich – co odpowiadało z grubsza rynkowemu przelicznikowi. Na wymianę dano obywatelom miesiąc.

W 1920 r. przyszedł czas na kolejne waluty zaborców. Najpierw w relacji 1:1 wymieniono marki niemieckie na polskie, następnie zaś wycofano carskie ruble – te wymieniano w relacji 100 rubli za 216 marek. I tu były wyjątki – na przykład Górny Śląsk, gdzie międzynarodowe ustalenia zakładały pozostawanie w obiegu marki niemieckiej aż do 1937 r. Pomogło to, że niemiecka hiperinflacja przebiegała jeszcze bardziej huraganowo niż polska – wymiany dokonano w roku 1923, gdy wartość marki niemieckiej w danym dniu dało się określić już tylko umownie.

Z marką polską było jednak niewiele lepiej. To właśnie był podstawowy powód, dla którego po względnym skonsolidowaniu obiegu walutowego w Polsce trzeba było zwlekać z wprowadzeniem waluty z prawdziwego zdarzenia. Polska waluta, zamiast stać się narzędziem kształtowania polskiej gospodarki i państwa, była w tym czasie raczej kulą u nogi dla jego rozwoju.
W wojennym 1920 r.

inflacja dopiero zaczynała się rozpędzać. Już jej pierwszy etap spowodował jednak, że trzeba było wprowadzić do obiegu banknot o nominale 5000 marek polskich. W roku 1922 na rynku były już banknoty 250-tysięczne. W roku 1923 latem trzeba było wprowadzić banknot o nominale miliona marek polskich, a już jesienią banknoty 5-milionowe i 10-mi­lionowe. To było apogeum hiperinflacji – wzrost cen osiągnął astronomiczną skalę 360 procent w skali miesiąca. Stopa życiowa społeczeństwa uległa straszliwemu pogorszeniu, w całym kraju wybuchały strajki i gwałtowne manifestacje. W Krakowie doszło do krwawych walk, w trakcie których ułani przeprowadzili szarżę na tłum demonstrantów, a dowódca sił tłumiących zamieszki rozważał całkiem serio możliwość zbombardowania miasta.

W takich właśnie warunkach pod koniec 1923 r. nowy premier Władysław Grabski rozpoczął serię reform gospodarczych. Ich ukoronowaniem było ustanowienie w kwietniu 1924 r. nowej polskiej waluty – złotego.
Najważniejsza ustawa Grabskiego spisana była na zaledwie trzech kartkach papieru. Zawierała zapisy o wymianie waluty i o parytecie złotego względem złota i innych walut. Przyznawała też prezydentowi na sześć miesięcy prawo do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy dotyczących gospodarki i skarbu.

Ustawę uchwalono 11 stycznia 1924 r. Hiperinflacja zatrzymała się już cztery dni później!
24 stycznia powołany do życia został Bank Polski SA, czyli bank centralny z prawdziwego zdarzenia, który przejął rolę i aktywa PKKP. W kwietniu rozpoczęła się operacja wymiany pieniędzy.

Jeden złoty wart był w tym momencie 1 800 000 marek polskich. Ten kurs nie miał charakteru uznaniowego – w momencie zatrzymania hiperinflacji taką wartość miał frank szwajcarski. Tym samym jeden złoty miał być wymienialny na jednego franka i zarazem na ok. 0,29 g złota. Szły za tym realne zabezpieczenia – w myśl ustawy co najmniej 30 proc. wyemitowanych banknotów musiało mieć pełne pokrycie w złocie znajdującym się w rezerwach Banku Polskiego. Dodatkowym wsparciem dla Banku Polskiego okazało się wypuszczenie jego akcji – były kupowane z pobudek patriotycznych nawet przez niezamożnych obywateli. Pozyskane w ten sposób środki wzmocniły rezerwy banku. To, że był on spółką akcyjną, wzmacniało zaś jego niezależność.

W wyniku tych wszystkich zabiegów Grabskiego złoty II Rzeczypospolitej okazał się jedną z najbardziej stabilnych walut ówczesnej Europy. Reformy Grabskiego są do dziś przykładem odwagi i konsekwencji w reformowaniu finansów państwa. Złoty okres w historii złotego zakończył dopiero wrzesień 1939 r. A jednak i w czasie okupacji w obiegu na terenie Polski pozostawały pieniądze nazywane złotymi.

Z pewnością trudno byłoby jednak określić je mianem polskich. Okupacyjne złote nazywane młynarkami były emitowane na terenie Generalnej Guberni przez Bank Emisyjny w Polsce z siedzibą w Krakowie. Instytucja ta nie prowadziła samodzielnej polityki walutowej, była w pełni zależna od niemieckich władz okupacyjnych. W sensie formalnym młynarki były odpowiednikami tzw. Reichsmarek dla terytoriów okupowanych wprowadzonych przez Niemców m.in. we Francji, Belgii, Holandii, Estonii, na Litwie i na Łotwie.

Od 1944 r. na stopniowo wyzwalanych terenach Polski PKWN (czyli kontrolowany przez Moskwę Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego) wprowadzał nowe – początkowo drukowane w Moskwie – złote. Miały bardzo prostą formę – zdobione były wyłącznie ornamentami, brak na nich było portretów i obrazów. Wymieniano je za młynarki w relacji 1:1. Początkowo dowodem dokonania wymiany posiadanej gotówki była okupacyjna kenkarta, z której wycinano swastykę i ostemplo­wy­wano. Banknoty firmowane przez PKWN pozostały w obiegu do 1950 r. Były naznaczone inflacją już za sprawą wymiany na młynarki – jednak traciły na wartości także w pierwszych latach PRL.

Z ich wycofaniem wiąże się wyjątkowo brutalnie przeprowadzona operacja wymiany pieniędzy – wymierzona wprost w obywateli, którzy zdołali zgromadzić jakieś oszczędności.

Z zaledwie dwudniowym wyprzedzeniem, 28 października 1950 r., władze ogłosiły, że przeprowadzona zostanie wymiana pieniędzy. Na pozbycie się starych złotych i wzięcie w zamian nowych dano obywatelom niewiele ponad tydzień. Wymiana rozpoczęła się już 30 października, by zakończyć już 8 listopada. Po tym dniu wszystkie pieniądze poprzedniej emisji stały się bezwartościowymi świstkami papieru. Dla porównania, po wymianie pieniędzy w roku 1995 stare złote mogły być wymieniane w NBP na nowe aż do końca 2010 r., czyli przez 16 lat.

Ale to nie tylko drakońskie terminy zapewniły wymianie z roku 1950 wyjątkowo złą sławę. Przede wszystkim pieniędzy nie wymieniano po jednym, stałym kursie. O ile pensje i depozyty w bankach przeliczono w relacji 100 starych złotych za 3 nowe, o tyle w wypadku gotówki obowiązywał przelicznik 100:1. W efekcie – mówiąc najprościej – obywatele z dnia na dzień stracili dwie trzecie posiadanych „pod materacem” oszczędności.

Ta wyjątkowo niekorzystna dla obywateli wymiana na dziesięciolecia podważyła zaufanie do państwa. Tym bardziej że władze PRL nie oszczędziły obywatelom przy okazji wymiany także swoistej parodii reform Grabskiego. Tak jak wtedy jeden złoty był równy frankowi szwajcarskiemu, tak w roku 1950 miał się stać ekwiwalentem jednego... sowieckiego rubla. Ba, podano nawet rzekomy ekwiwalent nowego złotego w złocie – miał być wart aż 0,22 g złota i jedną czwartą dolara.

Poza kursem względem rubla żadna z tych liczb nie miała nic wspólnego z rzeczywistością.
Wprowadzone w roku 1950 banknoty pozostawały w obiegu do połowy lat 70 (więcej na ten temat na stronach X–XI).
Używając współczesnych kategorii, właściwie nie da się określić realnej wartości pieniądza PRL. Złoty nie był walutą wymienialną – urzędowe kursy dolara czy funta pochodziły, mówiąc obrazowo, z sufitu. Od 1948 r. obywatelom nawet nie wolno było posiadać walut wymienialnych – groziła za to kara więzienia.

Mimo to kwitł czarny rynek – za złote można było nielegalnie kupić waluty europejskie. Nawet śledząc uważnie czarnorynkowe kursy walut, nie zdołamy jednak jednoznacznie ustalić, ile tak naprawdę wart był peerelowski złoty – rzecz bowiem w tym, że w odciętej od Zachodu Polsce Ludowej waluty sprzedawano na czarnym rynku po kursach co najmniej zawyżonych.

Nawet w warunkach centralnego planowania i gospodarki sterowanej złoty podlegał jednak inflacji. Stosunkowo umiarkowanej (czy raczej sztucznie regulowanej) w latach 50. i 60., jednak coraz wyraźniej zauważalnej w czasach Edwarda Gierka i później. W drugiej połowie lat 70. oficjalny, a więc nie do końca miarodajny, wskaźnik inflacji zaczął przekraczać 5 procent. W przełomowym roku 1980 poszybował do 9,4 proc. A potem było już tylko gorzej. W pierwszym roku stanu wojennego (1982) odnotowano aż 100-procentową inflację. Potem – już do końca PRL h rok w rok mierzona ona była liczbami dwucyfrowymi, w roku 1988 osiągając 60,2 proc.

Koniec PRL ujawnił, że nawet te wskazujące na znaczną inflację oficjalne wskaźniki nie w pełni oddawały realną utratę wartości przez walutę Polski Ludowej. Jedną z przyczyn drugiej w XX w. polskiej hiperinflacji, z którą zmagaliśmy się w pierwszych latach Trzeciej Rzeczypospolitej, było właśnie to, że rzeczywista wartość złotego u schyłku PRL była znacznie niższa, niż wskazywałyby na to oficjalne wskaźniki.

Po części właśnie dlatego inflacja w roku 1989 osiągnęła 351 proc., a w roku 1990 aż 685 proc. Dopiero w 1994 r. skutki reform wprowadzanych od 1990 r. przez ministra finansów i wicepremiera Leszka Balcerowicza były na tyle trwałe, że można było podjąć decyzję o przeprowadzeniu kolejnej wymiany pieniędzy w historii Polski. Tym razem miała ona charakter denominacyjny. Odpowiednia ustawa została uchwalona w lipcu 1994 r. Proces wymiany rozpoczął się 1 stycznia 1995 r. Stare złote (wymieniane na nowe w relacji 10 000:1) pozostały w pełnoprawnym obiegu jeszcze przez dwa lata równolegle z nowymi. Pozwoliło to wymieniać je przede wszystkim w obiegu bankowym, sukcesywnie wprowadzając coraz większe ilości nowych pieniędzy.

Narodowy Bank Polski od połowy 2014 r. wprowadza sukcesywnie do obiegu zmodernizowane banknoty złotowe. Choć ich wzornictwo niemal nie różni się od dotychczasowego, są jeszcze lepiej zabezpieczone przed fałszerstwem – właśnie bezpieczeństwo jest podstawowym powodem modernizacji – i bardziej przyjazne osobom niepełnosprawnym. Jednocześnie stare nowe złote są stopniowo wycofywane z obiegu wraz z postępem ich fizycznego zużycia. Pozostaną jednak ważnym środkiem płatniczym bezterminowo – aż do czasu, gdy ostatni z nich będzie wymagał wymiany.

Jeżeli przeczytałeś artykuł z cyklu "Twoje Finanse" dotyczący historii pieniądza, odpowiedz na kilka pytań. Odpowiedzi należy nadsyłać na adres [email protected]. Pobierz ankietę Link do ankiety

Projekt "Twoje Finanse" realizowany jest z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pieniądz i państwo - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska