Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dziś wyglądałaby wojna polsko-rosyjska? Oto trzy scenariusze

Agaton Koziński
Na całe szczęście wojna nam nie grozi. Ale nawet w czasach pokoju planiści i sztabiści poszczególnych krajów kreślą możliwe plany starć. Jak dziś mógłby wyglądać konflikt Polski i Rosji, pisze Agaton Koziński.

Cudem nad Wisłą okrzyknięto nasze zwycięstwo w bitwie o Warszawę 15 sierpnia 1920 r. Gdy wydawało się, że nie ma możliwości powstrzymania pochodu Armii Czerwonej na Zachód, zaskakujący manewr polskiej armii, która weszła w lukę między Frontem Zachodnim Michaiła Tuchaczewskiego i Frontem Południowo-Zachodnim Aleksandra Jegorowa i zdołała oskrzydlić czerwonoarmistów, pozwolił odrzucić ich od stolicy, a później wyprzeć z Polski. Świeżo co odzyskana niepodległość została uratowana, a Józef Piłsudski w ten sposób umocnił swój mit najwybitniejszego polskiego stratega wojskowego XX w.

W nadchodzącym tygodniu będziemy celebrować 92. rocznicę tych wydarzeń. Na szczęście okolicznościowe uroczystości możemy obchodzić w kraju wolnym i niezagrożonym. Ale skoro żyjemy w kraju wolnym, to z tej wolności możemy skorzystać i zabawić się w odrobinę political fiction. Jak dziś wyglądałaby wojna polsko-rosyjska? Poniżej przedstawiamy trzy ewentualne scenariusze.

Wojna o wpływy
Trudno oczekiwać, by w drugiej dekadzie XXI w. Rosja nagle zapragnęła spełnić swoje odwieczne marzenia zbudowania wielkiego, panslawistycznego państwa rządzonego z Moskwy i ruszyła zbrojnie w kierunku Wisły. Nie te czasy, ale także nie te możliwości. Dziś najbardziej prawdopodobną płaszczyzną konfliktu wydaje się wojna o wpływy. Konflikt, którego rolą nie jest przejęcie kontroli nad wrogim państwem, lecz wzmocnienie swojej pozycji w nim, ewentualnie osłabienie władz nim kierujących. Rosja od takich incydentów nie ucieka. Dowodem wojna z Gruzją z 2008 r. Celem Moskwy nie było przejęcie kontroli nad tą dawną radziecką republiką, a jedynie jej osłabienie - Kreml drażniła ostentacyjnie proamerykańska oraz konsekwentnie antyrosyjska polityka tamtejszego prezydenta Micheila Saakaszwilego, więc postanowił ją ukrócić. Jednak kilkudniowe starcie nie zakończyło się okupacją Gruzji przez Rosję. Kremlowi wystarczyło, że doprowadził do secesji Abchazji i Osetii Południowej - uznał, że to wystarczająco silny prztyczek w nos Saakaszwilego i wycofał całkowicie swe wojska z gruzińskiego terytorium.

Na pewno jednak polsko-rosyjska wojna o wpływy miałaby inny charakter niż starcie z 2008 r. Do Gruzji Rosjanie pojechali czołgami, wysłali tam także wojsko i ciężki sprzęt. - W przypadku Polski raczej mielibyśmy do czynienia z działani dywersyjnymi rosyjskich sił specjalnych lub z chirurgicznymi uderzeniami rakietowymi w strategiczne obiekty w naszym kraju, na przykład w Petrochemię w Płocku - mówi "Polsce" gen. Bolesław Balcerowicz, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Takie działania miałyby służyć tylko i wyłącznie osłabieniu Polski - ale na pewno ich celem nie byłoby podbicie naszego kraju.

Wojna o terytorium
Robert Kaplan, analityk ośrodka Stratfor, wydał niedawno książkę "Zemsta geografii", w której stawia tezę, że zmiany na mapie są głównym generatorem konfliktów na świecie. Innymi słowy, jeśli raz jakaś granica została przesunięta, to wcześniej czy później jej nowa lokalizacja będzie przyczyną starcia zbrojnego. Z kolei szef Kaplana w Stratfor George Friedman w głośnej książce sprzed trzech lat "Następne 100 lat" napisał, że w latach 2020-2025 sytuacja gospodarcza Rosji będzie na tyle fatalna, że jedynym rozwiązaniem dla tego państwa będzie uderzenie zbrojne na sąsiadów - inaczej Kreml nie będzie w stanie zapewnić funkcjonowania tego wielkiego kraju. Gdyby obie te tezy miały okazać się prawdziwe, wojna Polski z Rosją byłaby nieuchronna - i byłaby to wojna prawdziwa, czyli taka, z jakimi mielibyśmy do czynienia przez stulecia, z prawdziwymi bitwami, próbami okupacji wrogiego terytorium.
Analizując potencjał rosyjskiej armii, można odnieść wrażenie, że taka klasyczna wojna nie różniłaby się zbytnio od konfliktów, jakie miały miejsce w XX w. Rosja za czasów prezydenta Dmitrija Miedwiediewa zapowiadała gruntowną modernizację swej armii, ale na zapowiedziach się skończyło. Jej najnowocześniejsze uzbrojenie to okręty podwodne klasy Antej, ale one w wojnie z Polską byłyby właściwie nieprzydatne. Poza nimi Rosja nie dysponuje sprzętem pozwalającym jej radykalnie odejść od strategii, która przyniosła jej sukces w II wojnie światowej - czyli rzucenia do walki tak wielu żołnierzy, by przeciwnicy nie byli w stanie ich powstrzymać. Nie przypadkiem rosyjska armia pod bronią ciągle utrzymuje milion żołnierzy, a kolejne dwa miliony jest w stanie szybko zmobilizować. Z taką masą wojska rywalizować niemal nie sposób - zwłaszcza tak niewielkiemu państwo jak Polska.

Dodatkowo Rosjanom pomaga geografia, gdyż na nasz kraj mogliby bowiem uderzyć z dwóch kierunków - z obwodu kaliningradzkiego oraz z zaprzyjaźnionej Białorusi. Nam pozostałoby jedynie liczyć, że utrzymamy się na powierzchni przez dwa, trzy tygodnie, a w tym czasie nadciągną z odsieczą sojusznicy z NATO. Historia uczy, że z sojusznikami najlepiej wychodzi się na zdjęciu robionym na kolejnym szczycie sojuszu. Ale mimo to są podstawy, by wierzyć, że oni dobrze pamiętają, co się stało, gdy w 1939 r. nie przyszli nam z pomocą.

Wojna ofensywna
Przypominam to, że te rozważania to political fiction. A skoro to zabawa, to czemu nie rozważyć w niej scenariusza, w którym Polska atakuje Rosję? Taka ewentualność jest równie prawdopodobna jak to, że przed armią rosyjską będziemy musieli się bronić. Do polskiej interwencji mogłoby dojść na przykład w sytuacji, gdyby Kreml próbował zbrojnie wkroczył do krajów nadbałtyckich: Litwy, Łotwy lub Estonii. Te trzy państwa są członkami NATO - a więc w chwili uderzenia zacząłby obowiązywać artykuł piąty Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi, że atak na jednego członka sojuszu obliguje pozostałych do udzielenia mu pomocy. Polska jest najbliższym sąsiadem, siłą rzeczy my najszybciej moglibyśmy udzielić pomocy zagrożonym krajom.

Jakie mielibyśmy aktywa? Przede wszystkim 48 samolotów F-16. One regularnie ćwiczą nad państwami nadbałtyckimi, więc mogłyby okazać się bardzo skutecznym orężem w takiej wojnie - tym bardziej że Rosjanie nie mają zbyt wielu samolotów podobnej klasy. Jednak poza F-16 możliwości ofensywnych nie mamy już zbyt wielu. Strategia polskich sił zbrojnych przewiduje kupno sprzętu poprawiającego mobilność naszego wojska - ma być więc w nim więcej znanych z Iraku i Afganistanu rosomaków i innych transporterów, a także samolotów bezzałogowych (są już na wyposażeniu NATO) oraz śmigłowców. Być może dynamicznie poruszające się po całej arenie zmagań oddziały świetnie wyszkolonych żołnierzy byłyby w stanie związać duże siły Rosjan.

Jednak zabawa w rozważanie potencjalnych scenariuszy wojny polsko-rosyjskiej nie nastraja optymistycznie. Ciągle mamy zbyt mało atutów, by móc myśleć o takim konflikcie bez obaw. Gdyby do niego doszło, musielibyśmy bazować głównie na tych samych przewagach jak w 1920 r. - na wyższym morale, większej determinacji w walce, lepszej strategii oraz łucie szczęścia. Ale przede wszystkim trzeba mieć nadzieję, że czas tradycyjnych konfrontacji bezpowrotnie minął. - Każda cywilizacja ma swoje wojny. W czasach cywilizacji informacyjnej wojny będzie się toczyć na informacje - podkreśla gen. Balcerowicz. Cud nad Wisłą był możliwy także dlatego, że wcześniej rozgryźliśmy radzieckie szyfry, dzięki czemu znaliśmy zawczasu ruchy Armii Czerwonej. Także Polacy rozgryźli Enigmę w czasie II wojny. Może więc wojna na informacje nie byłaby dla nas taka groźna?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak dziś wyglądałaby wojna polsko-rosyjska? Oto trzy scenariusze - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska