Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomroczność jasna i taniec z gwiazdami

Janusz Michalczyk
Pomroczność jasna dotknęła syna premiera. Znany z pasji do komunikacji lotniczej Michał Tusk zupełnie odleciał mentalnie. Ta historia coraz bardziej przypomina przypowieść o synu marnotrawnym - nawet jego niedawny przełożony z gdańskiego oddziału "Gazety Wyborczej" załamał ręce, bo wyszło na to, że młody Tusk tak robił wywiad, że najpierw jako dziennikarz zadał pytania, a potem na nie odpowiedział w imieniu firmy OLT Express. A po drodze jako pracownik portu lotniczego przekazywał poufne dane lotniczemu przewoźnikowi. Najśmieszniejsze jest to, że Michała sypie teraz ten, który dał mu wcześniej zarobić, czyli Marcin Plichta - właściciel OLT Express i Amber Gold.

Ta pierwsza już upadła z wielkim hukiem, a ta druga właśnie bankrutuje. Plichta ewidentnie sobie pogrywa, młodego Tuska mając za pionka, ale amunicji nie wziął bynajmniej z kapelusza. Nie wiem, czego się jeszcze dowiemy o synu premiera, ale może być już tylko gorzej.

Jak znam życie, Michał narobił głupstw po prostu dla pieniędzy. Najbardziej zgrzeszył jednak brakiem wyobraźni. Tym samym wpisał się na długą listę dzieci, których poczynania przyniosły rodzicom-politykom wielką zgryzotę. Pomroczność jasna to był genialny patent adwokata, który wyciągał z kłopotów syna prezydenta Lecha Wałęsy. Przemysław po kielichu spowodował wypadek drogowy i cudem się z tego wywinął. Podobnie odleciał wiele lat później syn europosła Tadeusza Cymańskiego.

Za poczynania dzieci musieli się tłumaczyć m.in. Leszek Miller, Zyta Gilowska, Bolesław Piecha, Wanda Nowicka, a ostatnio nowy minister rolnictwa - Stanisław Kalemba. Jedne pociechy ewidentnie coś broiły, inne - jak młody Kalemba - stawały okoniem, gdy próbowano atakować je za oczywiste przecież związki z tatą czy mamą. Ba, nawet Jarosław Kaczyński, mimo że kawaler, też miał kłopot, gdy jego bratanica związała się z szalenie ambitnym adwokatem (zarazem synem działacza SLD), który próbował mu mieszać w PiS.

Żadna opcja polityczna nie ma tu czystej karty, bo to są ludzkie sprawy. Dlatego próby politycznego rozgrywania takich sytuacji pod hasłem "niedaleko pada jabłko od jabłoni" muszą się przerodzić w żenujący spektakl obrzucania błotem. Jedyne rozsądne podejście - niech dorosłe dzieci odpowiadają za siebie. I tylko one. Ja im zresztą nie zazdroszczę. Z jednej strony dzieci polityków mają lepiej, bo łatwiej się im dostać na przykład do tak prestiżowych programów telewizyjnych jak "Taniec z gwiazdami" (Ola Kwaśniewska, Marysia Wałęsa), ale z drugiej strony mają przechlapane, bo każdy życiowy błąd urasta niemal do rangi zbrodni stanu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska