Marcin zginął, bo dopominał się o zwrot pieniędzy, które mu ukradziono. Mordercy zwabili go na spotkanie, uśpili i wywieźli do lasu pod Oleśnicą. Tam ciężko pobili i postrzelili z pistoletu. Jeszcze żył, gdy go zakopywali.
W środę miał się skończyć ich proces. Jednak do sądu nie przyszedł ostatni świadek. Sprawę odłożono do 17 grudnia.
Historia zaczęła się w połowie 2006 roku. Mieszkańcy Oleśnicy - Łukasz P. i Daniel S. - dostali informację o dziwnej luce w systemie banku PKO BP. Bankomaty tego banku codziennie między godz. 2 a 4 w nocy wypłacały pieniądze, nawet jeśli na koncie nie było ani złotówki.
Mężczyźni postanowili tę lukę wykorzystać. Dwóm kolegom - przy okazji zakrapianej alkoholem imprezy - ukradli karty. Jednym z nich był Marcin. Kiedy się zorientował, zawiadomił policję. Wtedy zginął. Kolega Marcina, Maciek, też okradziony, miał również zginąć, ale udało mu się uciec.
- Nigdy się nie spodziewałem, że coś takiego się stanie, że ktoś mi wykończy syna - płakał po wyjściu z sali rozpraw pan Józef. - To był taki dobry chłopak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?