- Poczytajcie sobie, co pisaliście o nas przez ostatnie dwa tygodnie, to zrozumiecie - powiedział Mateusz Cetnarski, a Tadeusz Socha dodał, że taką podjęli decyzję.
Całą sytuację próbował wyjaśniać kapitan Sebastian Mila. - To był dla nas trudny okres, uszanujcie naszą decyzję - mówił. Zaraz jednak zaznaczył, że od następnego dnia wszyscy będą już dostępni dla dziennikarzy. - Rozumiemy waszą pracę - zauważył.
Dziś wszystko wyjaśnił nam bohater wczorajszego spotkania bramkarz Rafał Gikiewcz. - Nie chcieliśmy rozmawiać z dziennikarzami z Warszawy, tylko że nie było za bardzo możliwości wybierać, kto jest skąd. Dlatego wywiadów udzieliliśmy jedynie klubowej stronie. Tak to wszystko jest OK - powiedział nam "Giki".
Przypomnijmy, że na wrocławski klub spadła fala krytyki po występach w Lidze Mistrzów. WKS najpierw wygrał co prawda w Pogoricy z Budućnostią, ale potem uległ jej w rewanżu u siebie 0:1 oraz przegrał dwumecz z mistrzem Szwecji aż 1:6.
W trakcie meczu nie było zorganizowanego dopingu. Najgłośniej było słychać obelgi pod adresem wrocławskich piłkarzy, a w szczególności właśnie Mili. Wszystko to pokłosie mistrzowskiej fety, podczas której piłkarze WKS-u - w tym kapitan WKS-u - skandowali: "Gdzie twoje berło, berło i korona? Gdzie twoje mistrzostwo! Legio pier....!"
- Sam sprowokowałem taką sytuację, sam muszę sobie z tym radzić. Karę już dostałem, więc temat jest dla mnie zamknięty - skomentował kapitan Śląska.
- Decyzja o rozgrywaniu tego meczu na naszym stadionie nie była dobra. W ten sposób pokazujemy, że brakuje szacunku do tego trofeum. Mogło to wyglądać inaczej, mogliśmy zagrać mecz i rewanż albo jedno spotkanie na neutralnym terenie. Wtedy przyszliby kibice i stworzyli atmosferę jak na Superpuchar przystało - powiedział trener gospodarzy Jan Urban.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?