"Mieszkam od 15 lat we Wrocławiu, mam rodzinę w Lublinie. Odwiedzam ją przeciętnie raz na miesiąc. (...) Piszę w sprawie połączenia kolejowego Wrocławia z Lublinem (poprzez tak duże miasta jak Opole, cały Śląsk - Katowice, Sosnowiec, Gliwice, a także Kielce, czy Puławy). Pociąg, który regularnie jeździ na tej trasie (wyjazd o 6:34 z Dworca Głównego we Wrocławiu) jest wiecznie niedostosowany do przewozu osób na takich dystansach. Jego ostateczną destynacją jest Chełm, cały przejazd trwa ponad 9 godzin. Dzień w dzień dla setek pasażerów podstawiane są składy trzeciej klasy, podmiejskie, bez przedziałów, w których 9/10 pociągów ma drewniane siedzenia. Chciałbym zilustrować niedawny przejazd. Pociąg podjeżdża na stację Wrocław Główny o czasie, tłum rzuca się od razu do środka, wszyscy są zaskoczeni, że pociąg jest tak krótki - długość trzech zwykłych wagonów - na tą trasę!
Udaje mi się zdobyć miejsce siedzące, reszta stoi, nie dość, że tak mało wagonów, to jeszcze jedna sekcja jest w ogóle bez ławek, jedynie do stania i trzymania bagażu. Przez pierwszą godzinę jazdy nie działają toalety, kobiety krążą po pociągu szukając sprawnej łazienki.
W mojej sekcji strasznie grzeje ogrzewanie, zawiadomiony konduktor próbuje dodzwonić się do maszynisty, ten jednak nie odbiera. Po kilku minutach udaje się nawiązać połączenie i ostatecznie po 2 godzinach temperatura dochodzi do standardowej. Ludzie z końca pociągu od początku skarżą się, chodząc po całości składu, że jest tam bardzo zimno i nie można wytrzymać.
Wydawało mi się, że gorzej być nie może...Ale może...w Katowicach dosiadają się matki z dziećmi i kolejne dziesiątki pasażerów. Siedzenia są zajęte jedynie przez starszych ludzi, zatem matki trzymają dzieci na rękach. Ludzie prowadzą walkę z konduktorem, żądają zwrotu pieniędzy, mówią, że nie będą jechać w toalecie przez całą drogę.
Dzieci piszczą chcąc wydobyć się z przedziału, ludzie starsi narzekają na drewniane siedzenia - niektórzy tak muszą wytrwać ponad 9 godzin. Mężczyzna pociesza wszystkich, że nie jest źle - mordęga dopiero zacznie się kiedy będzie zima. Tamtej zimy toalety w pociągu miały tendencję do zamarzania i maszynista musiał robić postoje na każdej stacji, aby kobiety z dziećmi mogły załatwić swoje potrzeby. Opóźnienia pociągu były gigantyczne.
(...) Wiem... wielokrotnie spotykamy się z paradoksami na kolei, ale przewóz ludzi w "wagonach bydlęcych" nie przystoi Polsce XXI wieku. Szczególnie podkreślam relację Wrocław-Lublin, bo problem nie występuje jedynie podczas kilku dni mrozów, lecz 365 dni w roku, dwa razy dziennie (z Wrocławia i do Wrocławia)" - kończy swój list Pan Paweł.
O grzechach kolei można dyskutować godzinami...A co Was najbardziej denerwuje w PKP? Zapraszamy do dyskusji!
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w***GAZETAWROCLAWSKA.PL/PIANO**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?