Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historyczna defensywa

Michał Lizak
Gracze Bambergu nawet w taki sposób nie byli w stanie zatrzymać gości ze Zgorzelca
Gracze Bambergu nawet w taki sposób nie byli w stanie zatrzymać gości ze Zgorzelca Grzegorz Bereziuk
Jeszcze nikt w EuroCup tak dobrze nie bronił! W Zgorzelcu nie chcą za szybko popadać w euforię.

Wtorkowa, zwycięska dla PGE Turowa inauguracja rozgrywek pucharowych w Bambergu (69:39) musiała odbić się szerokim echem. To nie tylko najlepszy defensywny wynik ekipy ze Zgorzelca w krótkiej, bo rocznej przygodzie na arenie międzynarodowej (do tej pory mniej punktów - 42 - Turów stracił w starciu ze Strasburgiem w Libercu), ale też najlepszy obronny rezultat w hali przeciwnika w historii rywalizacji o ULEB Cup (tak do poprzedniego sezonu nazywano Puchar Europy).

Poprzedni rekord - należący do greckiego Makedonikosu (z 2004 roku) wicemistrzowie Polski poprawili aż o 9 punktów!
- Można się tylko cieszyć, że spotkanie ułożyło się zdecydowanie po naszej myśli. Poza pierwszą kwartą gospodarze rzeczywiście nie mieli nic do powiedzenia, a my - nawet wysoko prowadząc - konsekwentnie graliśmy swoją koszykówkę. I właśnie stąd tak imponujący rezultat - mówi robert Witka, który po chorobie, kuracji antybiotykowej i kilku słabszych występach, wyraźnie wraca do formy.

Po takim spotkaniu trudno jednoznacznie powiedzieć, czy to Turów był tak mocny, czy też rywal wyjątkowo słaby.
- Nie chcę oceniać tego w takich kategoriach. Na pewno Bamberg rozegrał ten mecz bardzo źle taktycznie. Od początku szukali punktów pod koszem, ale tam rządził i dzielił Darien Townes. Można było wprowadzić jakieś zmiany, szukać innych rozwiązań, a Niemcy nic nie zrobili, ale to już ich problem - zauważa Witka.

- Przede wszystkim ważne jest to, że wreszcie dobrze zagraliśmy w hali przeciwnika. W lidze były z tym przecież spore problemy - cieszył się Saso Filipovski.
Słoweński trener PGE Turowa nie ukrywa, że na tym etapie właśnie rywalizacja pucharowa jest dla niego priorytetem.
- W lidze każdą porażkę można jeszcze jakoś odrobić. W pucharach meczów jest mało, a rywale trudni. Jedna przegrana może wiele kosztować - zauważa Filipovski.

- Zdajemy sobie sprawę, że nawet po takim efektownym zwycięstwie nie możemy popadać w euforię czy samouwielbienie. To zaledwie jedna wygrana, walka o awans do kolejnej fazy grupowej wciąż nie została rozstrzygnięta. Już w następnym meczu zagramy u siebie z Charleroi, które pokonując Crveną Zvezdę potwierdziło, że też myśli o wygraniu naszej grupy - przyznaje Robert Witka.

Kolejny mecz Pucharu Europy we wtorek w czeskim Libercu. Już jutro zaś w Zgorzelcu PGE Turów podejmie w lidze Polonię Warszawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska