Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak sekretarz partii został w Chojnowie Piłatem. Takiej drogi krzyżowej nie ma nigdzie indziej

Agata Grzelińska
fot. Agata Grzelińska
Nietypowe przedstawienie Chrystusowej Pasji stało się przedmiotem sporu, który dzieli mieszkańców Chojnowa. Jedni nie mogą się modlić, patrząc np. na radzieckiego wojaka, który przebija włócznią bok Jezusa. Inni mówią, że droga krzyżowa, w której uwieczniono ich bliskich i znajomych, nastraja ich duchowo jak żadna inna. O tym, dlaczego legnicka kuria biskupia chce zamalować malunki ścienne sprzed 40 lat, zamiast zrobić z nich atrakcję turystyczną, pisze Agata Grzelińska

O drodze krzyżowej namalowanej ponad 40 lat temu w kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Chojnowie można usłyszeć skrajnie różne opinie. Jedni uznają ją za wielką sztukę, inni wręcz za kicz, i to w dodatku socrealistyczny. Jedno jest pewne - ścienne malowidło budzi duże kontrowersje, porusza emocje i dzieli lokalną społeczność. Czegóż więcej mogliby chcieć artyści, autorzy malowidła? Może tylko tego, by nie niszczono ich dzieła...

Przełom lat 60. i 70. XX wieku - czasy ważnych wydarzeń, jak tysiąclecie chrztu Polski (1966 r.), rok wcześniej pamiętny list biskupów polskich do biskupów niemieckich, a potem słynne "Dziady" Konrada Dejmka oraz strajk studentów (1968 r.) - napawały odwagą.

- Ważne rzeczy się wtedy działy - wspomina Andrzej Rudek, mieszkaniec Chojnowa, członek komisji ochrony zabytków przy starostwie powiatowym.

Na tej fali przełomu zdarzyła się też rzecz niesłychana w małym miasteczku na Dolnym Śląsku. Ksiądz Kazimierz Adamczuk, w tamtym czasie proboszcz parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Chojnowie, zaprosił dwóch malarzy z Warszawy - Piotra Wróblewskiego i Piotra Komincza - by w XIV-wiecznej świątyni namalowali drogę krzyżową. Ani malarze, ani duchowny, ani nikt z mieszkańców Chojnowa nie przypuszczał wówczas, że za kilkadziesiąt lat ścienna polichromia stanie się niewygodnym problemem i przedmiotem sporu.

Chojnowska droga krzyżowa jest bowiem nietypowa. Czternaście scen męki Chrystusa ujmuje w sposób daleki od tradycyjnego. Obok postaci znanych z kart Biblii, jak Chrystus, Matka Boża, Maria Magdalena czy św. Jan, są tam uwiecznieni mieszkańcy miasta, a także ludzie znani w całym świecie, którzy odcisnęli swoje piętno na historii drugiej połowy XX wieku, jak kosmonauta Jurij Gagarin, przywódca Indii Mahatma Gandhi czy walczący z segregacją rasową pastor Martin Luther King albo filozof, lekarz, teolog i muzyk Albert Schweitzer. Uważny obserwator dostrzeże też takie ikony średniowiecza, jak św. Franciszka, św. Jadwigę czy księcia Henryka Pobożnego.

Gdyby tylko świadkami męki Pana Jezusa byli wyłącznie późniejsi święci albo laureaci pokojowej Nagrody Nobla, może chojnowska droga krzyżowa tak bardzo by w oczy nie kłuła. Ale są tam też mniej świetlane postacie, jak choćby czerwonoarmista czy lokalny sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A to dla wielu, w tym dla legnickiej kurii biskupiej, jest już nie do przyjęcia. Dlatego zdaniem kościelnych urzędników obraz powinien być zamalowany. Nie chcą się na to zgodzić mieszkańcy Chojnowa. Znawcy sztuki rozstrzygnięcia konfliktu nie ułatwiają, ale po kolei...

Gdy w 1968 czy 1969 roku do Chojnowa przyjechali Wróblewski i Komincz, całe miasto żyło ich wizytą. Zamieszkali u bardzo religijnej rodziny Grajnertów. Mieli tam zapewniony wikt i opierunek, o nic nie musieli się martwić. Parafianie wysupłali w sumie 260 tysięcy złotych na farby, pędzle, rozpuszczalniki i wszelkie inne rzeczy potrzebne do stworzenia sakralnego dzieła. Suma to była, jak na tamte czasy, zawrotna - dla porównania za dużego fiata, hit ówczesnej motoryzacji, trzeba było zapłacić ok. 60 tysięcy złotych. Ale czego się nie robi dla Pana Boga, więc wierni grosza nie szczędzili.

Ludzie miesiącami podpatrywali pracę malarzy, a co niektórzy z bliżej współpracujących z artystami, zostali na ścianie kościoła utrwaleni, jak się wydawało, na zawsze. Na przykład, patrząc od ołtarza w prawej nawie, jest postać kilkuletniego chłopczyka z łyżką. To malec, który nosił malarzom wodę, a wkrótce po skończeniu przez nich polichromii zmarł. Chłopiec stoi obok licealistki w szkolnym mundurku. To Agnieszka Grajnertówna, córka goszczących artystów chojnowian. Zmarła młodo w latach 80. Jest tam też jej siostra Małgorzata, która jest lekarzem i nadal mieszka w Chojnowie. W scenach Pasji jako świadek męki Zbawiciela umieszczony został też ówczesny kościelny pan Kawicki i inni.

- Byłam wtedy małą dziewczynką. Gdy szłam do pierwszej komunii, gotowa była tylko część malowideł - opowiada Maria Myszograj z Chojnowa. - Pamiętam, że urzekły mnie te obrazy. Kościół wydawał mi się dzięki nim jeszcze bardziej dostojny. Nie wyobrażam sobie, że teraz ta droga miałaby być zamalowana.

Delikatną naturę konfliktu czuje obecny proboszcz ks. Marek Osmulski. Ma twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony musi spełnić oczekiwania kurii, że dzieło, przez duchownych określane mianem socrealistycznego, zostanie zamalowane. A z drugiej strony rozumie silne przywiązanie parafian do obrazu, na którym są ich bliscy i znajomi.

- To jest bardziej droga krzyżowa ówczesnych mieszkańców Chojnowa, niż droga krzyżowa Pana Jezusa - zauważa ks. Marek Osmulski i dodaje: - Nie chciałbym nikogo urazić ani dzielić ludzi. A z drugiej strony odpowiadam za remont i z tego punktu widzenia najłatwiej byłoby tę drogę zamalować.

Ksiądz Osmulski odziedziczył konflikt po swoim poprzedniku.
- Wielu ludzi narzekało, że nie są w stanie modlić się pod tymi obrazami. Dlatego ksiądz prałat (ks. Tadeusz Jurek - przyp. red.)
zawiesił tradycyjną drogę krzyżową na obrazach - wyjaśnia ks. Osmulski.

Gdy parafianie zobaczyli przybite do ściennej polichromii obrazy w ramach, zawrzało. Ludzie oburzyli się, że proboszcz zniszczył dzieło sztuki, w dodatku przez konserwatora zabytków z Legnicy Zdzisława Kurzeję, wpisane na listę zabytków.

Sprawą zajmuje się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W kościele był już z wizytą wiceminister i oglądał unikatową pasję Chrystusa. Trwa wymiana korespondencji pomiędzy parafią a ministerstwem i ekspertami. Księża z legnickiej kurii twierdzą, że nie ma dokumentu, który 40 lat temu zezwalał na namalowanie takiej wizji Męki Pańskiej. Zwolennicy dzieła przypominają natomiast, że poświęcił je ówczesny metropolita wrocławski, biskup Wincenty Urban. Znawcy sztuki rozstrzygnięcia nabrzmiewającego konfliktu nie ułatwiają. Ks. Jan Dębski, odpowiedzialny za kościelną sztukę we wrocławskiej kurii w latach 60. i 70., napisał: "Chojnowska Droga Krzyżowa w swojej oryginalnej koncepcji przedstawieniowej oraz warsztacie artystycznym jest bezprecedensowa w naszej rodzimej plastyce sakralnej. Przyzwyczajeni do Pasji niewychodzącej poza konwencje seryjnego obrazu (...) stajemy tu przed malarstwem nie tylko w sensie wielkiego formatu przestrzennego, ale i plastycznego".

Poproszony o opinię prof. Aleksander Jankowski z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy stwierdził: "Namalowana farbą emulsyjną, wielkopowierzchniowa dekoracja wypełniająca ściany tarczowe przęseł naw bocznych bazyliki chojnowskiej swobodnie kompilująca motywy Misterium Paschale z naiwnymi przedstawieniami propagandowo-kronikarskimi wydarzeń 3. ćw. XX w. i wizerunkami ówczesnych lokalnych działaczy, jest trudnym do zaakceptowania dysonansem w bardzo cennym obiekcie zabytkowym, pełniącym przy tym funkcję liturgiczną".

Tu są twarze z Chojnowa

Z Andrzejem Rudkiem z komisji ochrony zabytków przy starostwie rozmawia Agata Grzelińska

Pamięta Pan te czasy, kiedy malowano drogę krzyżową?
Oczywiście. Jestem chojnowianinem od urodzenia (1948 r.). To było ogromne wydarzenie. Lata 1968/1969, szalała mocno komuna, partyjni sekretarze decydowali o wszystkim. A ta droga krzyżowa akcentuje w postaci cierpienia Chrystusa w drodze na Golgotę, cierpienia Polaków uciemiężonych przez jedyny słuszny reżim. To było wielkie wydarzenie, wielka odwaga proboszcza i ludzi, którzy tam się pozwolili umieścić. Dziś to już prawie epitafia. Ówczesna władza nie zareagowała na to. Przecież jako Piłat jest tam wymalowany ówczesny sekretarz partii.

Wiedział o tym?
Jasne, przecież oni podsłuchiwali msze, wysyłali ludzi do kościoła, byli doskonale zorientowani. Proszę zobaczyć, jaka jest wymowa tej sceny - Poncjusz Piłat skazuje Jezusa na śmierć, a lokalny sekretarz skazuje wiarę, możliwość swobodnego uczestniczenia w życiu Kościoła. To bardzo wyrazisty symbol. Chyba lepiej już nie można było trafić.

I nie zareagował?
Nie. Trzeba pamiętać, że to był wyjątkowy czas - tysiąclecie chrztu Polski. Wtedy się działy odważne rzeczy w Kościele i w Polsce. Nie było już odwagi władz komunistycznych na to, by wejść z butami i zabronić.

Jest też żołnierz radziecki, Szymon Cyrenejczyk w stroju przodownika pracy, Jurij Gagarin i lot w kosmos, a do tego elektrownia Turów. To się nie kłóci z biblijnymi scenami?
Nie, dlaczego? Przecież życie biegnie, świat się zmienia, a z nim przedstawienia drogi krzyżowej. Inaczej malowano Mękę Pańską w baroku, inaczej w epoce klasycyzmu, inaczej współcześnie.

Podobno są pod tą polichromią dużo starsze freski.
Bzdura. Nie ma nic. W 1651 roku kościół spłonął. Zawaliła się część dachu. Nie ma tam żadnych starych fresków. Co więcej, ksiądz proboszcz mówi o tym, że nie ma pieniędzy na renowację drogi krzyżowej namalowanej przez Wróblewskiego i Komincza. A byłyby pieniądze na odrestaurowanie rzekomych starszych fresków? To nielogiczne.

Księża mówią: socrealistyczne malunki, niegodne świątyni... Jaka jest wartość artystyczna tej wizji pasji?
Wróblewski i Komincz to nie byli przeciętni malarze. Wróblewski skończył studia we Włoszech u Szyszko Bohusza. Namalował wiele polichromii w Europie. Podróżował po świecie, był w Meksyku i Brazylii, czego ślady zresztą widać na tej drodze. Są tam postacie o brazylijskich rysach. A to przecież bardzo religijny naród. Nazywanie tej drogi socrealistyczną jest dowodem niedouczenia. Ksiądz Szupienko mówi: "Tu nie ma tradycyjnych wzorców". Aż dziwne, że człowiek, który ma otwarty przewód doktorski, mówi takie rzeczy.
Ksiądz proboszcz tłumaczy, że niektórym trudno się przy tej drodze modlić. To jaka jest ich wiara? Modlą się do Boga czy do malowideł?

Zbiera Pan podpisy pod pismem w obronie polichromii.
Przez trzy dni zebrałem ponad 200 podpisów. Ludzie są oburzeni chęcią zamalowania obrazu. Mówią: "Panie Andrzeju, rób Pan coś, bo tego nie wolno zniszczyć!". To mieszkańcy Chojnowa wyłożyli na te malowidła mnóstwo pieniędzy. Trzeba sobie jasno powiedzieć: ta polichromia jest własnością parafii i ludzi stąd, a nie księdza biskupa. Kościół nie jest własnością kurii, tylko wiernych. Oczywiście, ingerencja byłaby uzasadniona, gdyby obraz się kłócił z elementarnymi prawdami wiary, gdyby obrażał Chrystusa i jego mękę na Golgocie, ale przecież tak nie jest. Kościół nie lubi zmieniać zdania. Księża nakrzyczeli, podpuścili część ludzi i teraz muszą w tym trwać. Niepotrzebnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska