Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olimpijska wiocha

Aleksander Malak
Jest środa, medalik tylko jeden (na razie?), więc o czymś, czego nie zauważył prawie nikt, i o tym, co zauważają prawie wszyscy. Nie będę się rozpisywał o na wskroś angielskim widowisku towarzyszącym otwarciu igrzysk, bo przyznaję, że znudziło mnie ono niepomiernie. Gdyby nie Rowan Atkinson, Daniel Craig i Elżbieta II (ta z filmiku), pardon, kolejność odwrotna jak najbardziej, w pamięci pozostałyby mi tylko bokobrody Kennetha Branagha, skądinąd Irlandczyka, i cóż, że północnego?

Napisałem "na wskroś angielskie", gdy tymczasem widowisko było brytyjskie. Również na wskroś. Brytyjskie z tak potężną dawką wszelakiej poprawności, że w pewnym momencie poprawność ta stała się swoją karykaturą. I nie chodzi mi o brak odniesień do kolonializmu czy innej wojny burskiej, tym bardziej do tych, którzy "ocalili Londyn" w II wojnie światowej. Raczej o te dzieci leżące w łóżeczkach pod czujnym okiem Mary Poppins i pani Rowling. W końcu żałowałem, że nie pojawił się Sherlock Holmes z psem Baskerville'ów, bo już dość miałem tych rustykalnych elementów z kilkunastoma kurczakami w rolach wprawdzie poślednich, ale jednak. Chociaż jakieś psy były…

Nieważne. Niech tam Brytyjczycy pokazują światu swoją wieś, gorzej, że świat pokazał wiochę. I to jest to, czego nikt nie zauważył, może i słusznie. Przyjrzałem się defiladzie sportowców i powiem wprost, że mojemu zażenowaniu nie było końca. Prawie. Gdyby nie reprezentanci Afryki, Ameryki Łacińskiej i niektórych krajów Azji, czułbym się jak w jakimś lumpeksie. Rozumiem, że tylko Włochów było stać na Armaniego, nie mogę jednak pojąć, dlaczego inne ekipy ubierały się na bazarach. Amerykanie, Rosjanie, Niemcy, Kanadyjczycy, nawet Francuzi byli ubrani po prostu brzydko. Czesi w kaloszach i pod parasolami to było kuriozum.

Nasi - panie w koszmarnych białych kostiumach, w czerwonych spódnicach upstrzonych kwieciem i panowie w obrzydliwych białych garniturach z czerwonym akcentem. Brr! Czy nie wystarczy po prostu dobrze się ubrać, zamiast na siłę szukać "pomysłów" w narodowych barwach? Pamiętam, niestety, że tylko raz Polacy mieli fantastyczne stroje olimpijskie. Na zimowych igrzyskach w Innsbrucku w 1964 r.

Zakopiańskie kożuszki były tak rewelacyjne, że większość naszych sportowców wróciła do domu bez nich. Poszły jak woda. Ale to było dawno. Teraz wyszła wiocha. Dobrze chociaż, że nie tylko naszym. A teraz o czymś, co zauważyli wszyscy. To wiocha za ciężkie miliony. To prawa do transmisji telewizyjnej i internetowej z igrzysk w Londynie kupione przez TVP. To niby-przekazy, quasi-transmisje serwowane nam przez publiczną.

Przekazy te (na wszystkich antenach) są jeszcze gorsze niż stroje polskich olimpijczyków. Nie wiadomo, co jest i za chwilę będzie pokazywane; zapowiedzi są nieaktualne albo mylące. Po drugie, każdy przekaz jest urywany w dowolnym miejscu po to, by na antenę weszło jakieś kretyńskie "studio w Warszawie" z rzewnymi i żałosnymi gaworzeniami o pierdołach. Zero informacji, a te, które są podawane, wołają o pomstę do nieba. Kiedy trafi się fachowiec, to dodana do ozdoby panienka palnie tak, że nawet Andrzej Niemczyk zapomina języka w gębie. I po trzecie - wszechobecne reklamy, które jak "warszawskie studia" wcinają się w każdy urywek transmisji. I to nieustające: "sponsorem audycji jest…".

Otóż, droga, bardzo droga telewizjo! Sponsorem, nawet głównym sponsorem twoich nieszczęsnych londyńskich przekazów jestem ja i jeszcze tych kilka milionów idiotów płacących abonament. I weź to pod uwagę, kiedy kolejna panienka zechce mnie poinformować, że "na publiczności jest książę Harry".

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w***GAZETAWROCLAWSKA.PL/PIANO**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska