Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małoletni bandyci są bezkarni

Małgorzata Moczulska, Eliza Głowicka
W 2006 roku w świdnickim poprawczaku doszło do buntu nieletnich bandytów. Spalili całe piętro budynku
W 2006 roku w świdnickim poprawczaku doszło do buntu nieletnich bandytów. Spalili całe piętro budynku Dariusz Gdesz
Piotrek bije kolegów, grozi nauczycielom. Adam podpala altanki i okrada domy. Wiedzą, że mogą to robić, bo nikt ich nie ukarze.

Piotrek od roku jest zmorą gimnazjum we wrocławskiej Leśnicy. Nie ma lekcji, w czasie której wulgarnie nie wyzwałby nauczyciela. Na przerwie uczniowie schodzą mu z drogi, bo nie wiadomo, komu przyłoży.

Jego rodzice tyle razy byli wzywani do szkoły, że sami zaczęli się starać o miejsce dla niego w ośrodku wychowawczym. Wyznali dyrekcji, że w domu również sobie nie radzą. Piotrek regularnie bije matkę.
- Musieli czekać kilka miesięcy - mówi Kajetan Ładosz, wicedyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 3 we Wrocławiu przy ul. Wałbrzyskiej. - Nie mieliśmy dla niego miejsca - tłumaczy.
Dlaczego? Bo miejsca blokują uciekinierzy, na których łóżko w ośrodku czeka nawet do dwóch miesięcy od ucieczki. Dopiero po tym czasie można ich skreślić z listy.

Takich agresywnych, młodych bandytów jest we Wrocławiu znacznie więcej.
- Dwie bramy ode mnie mieszka takich dwóch, których boją się wszyscy - opowiada 50-letnia kobieta z ul. Piastowskiej. Nie chce się przedstawić. - Strach im zwrócić uwagę, bo mogą okna wybić w mieszkaniu. Nie chcę ryzykować. Sąsiadce wyrwali torebkę i boi się teraz wychodzić po zmroku z mieszkania.
W Ośrodku Wychowawczym w Mrowinach dobrze znają Adama. Czesław Słodziński, dyrektor Ośrodka, nie ukrywa, że to chłopak, którego trudno będzie zresocjalizować.
- Gdy do nas przyjechał, miał przy sobie wielki nóż i od razu zapowiedział, że będzie tu tylko tydzień. I był. Potem uciekł - opowiada. Nie ukrywa, że wychowawcy, którzy przecież każdego dnia mają do czynienia z trudną młodzieżą, bali się Adama. Chłopak ma dopiero 15 lat, a sterroryzował cały Dzierżoniów.

Mieszkańcy miasta drżą na samą myśl, że mogliby spotkać go na swojej drodze. Chłopak potrafi wulgarnie zwyzywać zupełnie bez powodu. Co więcej, udaje mu się namawiać kolegów do łamania prawa. Głośna sprawa sprzed kilku tygodni, dotycząca sfingowanego porwania nastolatka w Dzierżoniowie, to również pomysł Adama. Namówił kolegę, by ten oszukał rodziców, że został porwany. Nakłonił go, żeby zażądał również okupu - 20 tys. zł. 15-latek miał odebrać pieniądze w umówionym miejscu.

Na szczęście w porę zatrzymała go policja. Ale tym bandyta nie przejął się. Chwilę później znów zaczął zatruwać życie mieszkańcom. Potrafił w tydzień zniszczyć kilka altanek działkowych. Włamywał się do nich nie po to, żeby coś ukraść, ale, jak tłumaczył, z nudów. Zrywał kłódki, wchodził do środka i na przykład rozlewał po ścianach farbę czy łamał meble.

Adama boją się też jego rodzice. Policji przyznali, że nie mają żadnego wpływu na zachowanie własnego dziecka. Ale policjanci, jak się okazuje, także są bezradni.
- To zdemoralizowany i wyrachowany chłopak. Dokładnie wie, że właściwie jest bezkarny. Bo co z tego, że go łapiemy i ponosi stosowną do wieku karę, jeśli dla niego pobyt w zamkniętym ośrodku to żadna kara - mówi Anita Guzek z policji w Dzierżoniowie.
Ale przypadek Adama nie jest odosobniony. W Chojnowie np. dwóch uczniów ostatniej klasy podstawówki usiłowało okraść emerytkę. Przewrócili 89-letnią kobietę na chodnik i próbowali wyrwać jej z rąk torebkę. Starsza pani z połamanymi rękami trafiła do szpitala. Kilka dni wcześniej jeden z małych bandytów napadł w Legnicy 69-letnią zakonnicę. Wpadł na siostrę idącą ulicą i przewrócił ją na ziemię. Leżącą już kopał. Obaj, choć zatrzymani przez policję, są bezkarni. Mają po 12 lat. Jeśli takie dziecko popełniło wykroczenie, a nie ukończyło 13 lat, w ogóle nie staje przed sądem.

Dlatego rząd myśli o zmianie prawa dla nieletnich. Kara ma być odczuwalna i wymierzana od razu. Zbigniew Wrona, wiceminister sprawiedliwości, mówi, że to trafna odpowiedź na rosnącą demoralizację i bezkarność dzieci i młodzieży.
- Stara ustawa, która obowiązuje od 1982 roku, nie sprawdza się już - tłumaczy.
Najważniejsze zmiany to obniżenie odpowiedzialności młodocianych przestępców (granica wieku ma wynosić 10 lat), a także pomysł, by w poprawczaku mogli przebywać tylko do osiągnięcia pełnoletności, a nie, jak teraz, do 21. roku życia.

Jednak Beata Kempa, wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS, do tych zmian podchodzi sceptycznie.
- Uważam, że są zaledwie kosmetyczne. Żeby młodzi bandyci przestali czuć się bezkarni, trzeba podjąć radykalne kroki. Takie, jakie zakładał projekt ustawy ministra Ziobry - mówi posłanka. Tłumaczy, że była tam m.in. mowa o karze więzienia nawet dla osób poniżej 15. roku życia, które popełniły ciężkie przestępstwa.
Anna Jakubowska, psycholog, która pracujące z trudną młodzieżą, przekonuje jednak, że aby kara odniosła skutek, wcale nie musi być surowa. Ważne, by była nieuchronna.
- Niestety, coraz młodsze dzieci popełniają przestępstwa i coraz większa jest ich świadomość bezkarności. A to uczy wszystkiego, co najgorsze, na przyszłość - mówi.

Jej zdaniem resocjalizacja w naszym kraju kuleje. W ośrodkach jest zbyt tłoczno, a to utrudnia pracę. Dziś w całym kraju na miejsce czeka ponad pół tysiąca młodych ludzi. W tym czasie chodzą np. do szkoły i demoralizują innych. Joanna Giergiczna-Siwkin, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Świdnicy przyznaje, że podobnie jak inne szkoły, i ona ma taki problem. Co gorsza, ma też związane ręce - nie może bowiem takiego ucznia wyrzucić z lekcji.
Współpraca: TOW

Najgorsi trafiają do zakładu
W Polsce są trzy rodzaje ośrodków, w których umieszcza się nieletnich:
Młodzieżowe Ośrodki Socjoterapii - podlegają Ministerstwu Edukacji Narodowej. Trafiają tu nieletni, którzy mają kłopoty w szkole. Nagminnie uciekają na wagary. To osoby nadpobudliwe, wulgarne w stosunku do kolegów i nauczycieli. Z ich zachowaniem nie mogą sobie poradzić w placówkach oświatowych.
Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze - podlegają MEN. To tu umieszczani są decyzją sądów sprawcy ciężkich przestępstw, którzy nie ukończyli 13 lat i dzieci starsze, które mają na koncie wykroczenia lub przestępstwa mniejszego kalibru.
Zakłady Poprawcze - to placówki Ministerstwa Sprawiedliwości. Trafiają tu nieletni przestępcy powyżej 13. roku życia - tacy, którzy są bardzo mocno zdemoralizowani oraz ci, dla których resocjalizacja w ośrodkach wychowawczych była nieskuteczna. Dla przykładu uciekali stamtąd albo popełnili kolejne wykroczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska